Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-06-11 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 944 |
Karolina Bobrowska…gdzie potem mieszkała?
Kiedy ona w ogóle żyła?
Wychodzę z mieszkania…
Butelek zwrotnych jednak już nie biorę…
Wyrzucam śmieci…
Wór do kubła na odpady zmieszane…
Idę…
Wąwozowa…
Czy róg Wąwozowej i Alei KEN?
Napis na chodniku: „#Piekło Kobiet. Odrzuć projekt Godek”.
Idę…
TerraVege…
Napis (?) na drzwiach: „Pn – pt 12:00 -17:00”…
Nie zdążyłam więc oddać nakrętek dla piesków…
Te bloki na na Przyzbie…
„Jestem Karolina” – mówiłam, jak byłam mała…
Tak ni stąd ni zowąd: jestem Karolina?
Poddasze…ale co: poddasze?
Idę…
Smak Natury…
Wrzucam do koszyka „TeleTydzień” i krem owsiany…
Płacę oczywiście kartą…
Wychodzę…
Ten park…
Idę…
Jutro będę tędy szła do punktu Lubaszki?
Sklepik niedaleko mieszkania…
Wrzucam do koszyka colę, jaja ( z wolnego wybiegu oczywiście) i butelkę wody mineralnej niegazowanej…
Płacę oczywiście kartą…
Wychodzę…
Wchodzę do mieszkania…
Do rondelka wlewam wodę mineralną niegazowaną, wsypuję kakao, kawę rozpuszczalną, imbir i cynamon…
Gotuję, mieszając drewnianą łyżką..
Czekolada już ugotowana…
Zdejmuję rondelek z kuchenki…
Przelewam czekoladę do kubka…
Piję…
Porządkuję wycinki z gazet…
Wycinam…
Przed południem…
Gotuję płatki z samopszy na kremie owsianym…
Zjadam je z rodzynkami i suszoną żurawiną…
Między innymi je zjadam na śniadanie…
Już trzeba wychodzić w maseczce…
No to zakładam ją…
Wychodzę z mieszkania…
Idę…
Czarny kocurek z białym kołnierzykiem za oknem, przy wyjściu do ogródka…
W ogródku rudzielec…
Ma obróżkę…
Zjada coś…
W ogródku magnolia…
Pod nią szafirki…
Szafirki też między murkiem a płotkiem…
To tu niedawno siedziała (wylegiwała się?) trikolorka…
Idę…
Na chodniku przy wejściu na osiedle napis:” #Piekło Kobiet”…
Pani lub pan prowadzą na smyczy terierka…
Idę…
TerraVege…
Pracownica lub pracownik odbierają ode mnie nakrętki dla piesków…
Wychodzę…
Punkt Lubaszki niedaleko metra…
Ciacha drożdżowego nie ma…
Kupuję więc tylko pół bułki paryskiej krojonej, ciabatki i sznytki…
Wychodzę…
Idę Wąwozową…
Drugi punkt Lubaszki…
Tu ciacho drożdżowe jest…
Kupuję je więc…
Jeszcze Ciastko Ratownika…
Wychodzę…
Na krzaku wróbelek…
Idę Stryjeńskich…
Skręcam w Przy Bażantarni…
Ten park…
Wchodzę do mieszkania…
Już ciemno (?)…
Wychodzę z mieszkania…
Wyrzucam śmieci…
Wór do kubła na papier…
Idę Wańkowicza…
Aleja Kasztanowa…
Sklepik niedaleko mieszkania…
Wrzucam do koszyka butelkę wody mineralnej niegazowanej, dwa budynie śmietankowe z cukrem firmy Winiary, mleko i deserek waniliowy…
Płacę oczywiście kartą…
Wychodzę…
Wchodzę do mieszkania…
Wyrzucam coś do wora na papier…
O, kurde, przecież nie mam kremu owsianego!
Nie byłam w Smaku Natury…
Trzeba będzie użyć mleka…
Przed południem…
Gotuję płatki jaglane na mleku…
Zjadam je z rodzynkami i suszoną żurawiną…
Rodzynki już zeszły…
Mama i ja zdejmujemy duży kwiatek z parapetu w moim pokoju…
Następnie przesuwamy go do kuchni…
Ja przytrzymuję kwiatek, mama go przewiązuje (podwiązuje?)…
Wychodzę z mieszkania…
Na murku w skrzynce rudzielec z obróżką…
Punkt Obsługi Klienta przed halą Tesco…
Oddaję sześć butelek zwrotnych…
Idę…
Kolejka przed wejściem do banku…
Wrrr!
Idę Aleją KEN…
Stacja metra Natolin…
Kiosk nad peronem metra…
Kupuję „W sieci strachu”…
Płacę gotówką…
Wychodzę…
Idę…
Raabego…
Udusić się można w tej maseczce!
Muszę kucnąć przed sklepikiem niedaleko mieszkania…
Zdejmuję na chwilę maseczkę…
Wstaję…
Wchodzę…
Wrzucam do koszyka dwa opakowania zupy grzybowej firmy Hortex, jedno włoszczyzny krojonej , też firmy Hortex, dwie butelki wody mineralnej niegazowanej i cztery serki waniliowe…
Płacę gotówką…
Wychodzę…
Wchodzę od mieszkania…
Mama i ja przesuwamy kwiatek w stronę ściany…
Teraz jest o tę ścianę oparty…
Czytam opowiadania z „W sieci strachu”…
Trzy wory śmieci do wyniesienia…
Jeden do kubła na odpady bio…
Dwa do kubła na odpady zmieszane…
Jedenaście lat temu tramwaj 17 jechał w kierunku Marymontu Potoku…
Po południu to było…
Pogoda była piękna…
W zeszłym roku Gminna…Ziemska…Moczydłowska…Jaworowa…
A Otrębusy to w jakim kierunku od Warszawy?
ratings: perfect / excellent
Liryczna "ja" jednak nie jest NIE JEST każdą z nas; to nie jest ktoś, z kim możesz się utożsamiać i z kim być "na ty". To PODMIOT WĄTPIĄCY - w polskim krajobrazie zjawisko równie rzadkie jak polarna zorza