Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-06-12 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1204 |
Kończyłbyś już, stary dziadu... Nie jesteś wcale oryginalny; wszystko to już słyszeliśmy setki razy i dobrze wiemy, że niczego nowego nam nie powiesz... Zadzierasz tak tego swojego nosa, bo ten twój furher wytaszczył ciebie z zasuszonych archiwów starej kaiserowskiej armii i poruczył ważne *zadanie*, i to dlatego tak się teraz puszysz i starasz, ze skóry wprost wyłazisz, by zasłużyć na kolejny awans. Wiemy to doskonale. Lepiej byś zrobił, gdybyś nas stąd wypuścił i to jak najszybciej... Boże, jak zmarzły nam stopy! Mam uczucie, że od tego jego kretyńskiego ględzenia zamarza nawet serce. Zaczyna się nasze więzienne życie, a być może powolna nasza agonia?
- ... kto nie zechce spełniać naszych oczekiwań, będzie powieszony. Doskonale wiemy, że wy, marynarze - to jedna wielka banda szpiegów i agentów. Szkoda bardzo, żeście internowani, a nie jeńcy wojenni! Nie można was natychmiast zlikwidować, ale my... O, my wszystko świetnie wiemy! Wiemy, żeście wszystkich nas-Niemców chcieli zagnać na Sybir, lecz geniusz naszego Wielkiego Wodza uratował nasz niemiecki naród w porę... Rozejść się!
Do diabła, jak zmarzły nam nogi! Jak strasznie chce się jeść! Z pewnością do jutra nic nam nie dadzą. Zdaje się, że w tych ciemnościach ta stara małpa już sobie poszła... Wracamy na górę do naszej celi i próbujemy się jakoś rozgrzać. W milczeniu kładziemy się na swoje prycze. Głód i chłód nikomu nie pozwalają zasnąć.
- Wiecie co? - rozlega się w ciemnościach czyjś głos. - Tutaj przed nami byli jacyś internowani Anglicy! Wywieziono ich wczoraj do innego obozu. Znalazłem na drzwiczkach mojej szafki ich zapiskę. A na 1. piętrze pod nami trzymają jakichś 20 Holendrów... Jutro ich chyba zobaczymy na apelu, i może będzie można czegoś się od nich dowiedzieć, co tu się wyprawia...
- Może uda się od nich skombinować papierosy?
- Fajnie by było...
Ludzie milkną. Nieskończonym ciągiem do głowy pchają się wciąż nowe i stare, zawsze te same myśli... O czym? O domu, o naszym przeklętym losie, o tych futrzarzach z żonami i dziećmi, o Armii Czerwonej, która gdzieś teraz walczy w tej jesiennej szarudze i straszliwym błocie, o tych Anglikach i Holendrach, o tym, że może teraz lepiej nas tutaj będą żywić, o tych nowych naszych aniołach stróżach i dobroczyńcach... Długo jeszcze słychać ciężkie westchnienia, przewracanie się z boku na bok i skrzypienie prycz. Nie mogą zasnąć nasi marynarze...
....................................................................................................................................................................
Pierwszy nasz więzienny poranek. Za oknem dopiero jesienny brzask. Do celi wpada Weifel i włącza światło.
- Aufstehen! Apel! Migiem myć się i na zbiórkę!
Po kamiennej końskiej pochylni zbiegamy do piwnicy, gdzie ustawiono długie umywalki. Na szybcika myjemy się i mokrzy biegniemy na dwór. Tam już ustawiają się nasi współtowarzysze z innych cel. Holendrzy stoją oddzielnie. Ciekawie nam się przyglądają. Przybiega Weifel, dwaj inni podoficerowie sprawdzają obecność. Pojawia się w końcu też nasz dziadek-komendant... Powtarza się tragifarsa wczorajszego apelu. Teraz tak będzie już zawsze. Wreszcie pada rozkaz: *Rozejść się!*, i zaczynamy *swobodny* spacer po więziennym podwórzu.
ratings: perfect / excellent