Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2020-07-07 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1962 |
Czasem trafiają się nam prawdziwie szczęśliwe dni - wtedy, gdy ktoś z mieszkańców Weisenbergu, korzystajac z nieuwagi Klima, rzuca nam na wóz bochenek chleba, parę papierosów albo kartki na chleb. Oddajemy je potem naszym ludziom, pracującym w miasteczku, a oni przez swoich przyjaciół Niemców kupują ten kartkowy chleb i przynoszą go po robocie do obozu. Ale najbardziej lubimy jeździć do rzeźni.
Wjeżdżamy tam na asfaltowe podwórze, gdzie zawsze tylko jeden rudy rzeźnik rzuca nam na wóz *psie mięso*. Klim idzie do kantorka za szybami podpisywać rachunki, a wtedy trzeba chwytać każdą sposobność! Dwa *konie* stoją na straży, a w tym samym czasie Gawryłow zza pazuchy wyjmuje ostry jak brzytwa nóż, odcina od padliny co większy kawał i chowa go w skrytce pod dnem naszego wozu. Mięso jest sine, zaczyna się już psuć, i zalatuje od niego niemożebnie, lecz dla nas nie ma to żadnego znaczenia. Kiedy wrócimy, ugotujemy to na naszej kozie w celi - i wszyscy zjemy dodatkową porcję zupy.
Bywa i tak, że nasz Ryży rzuca na wóz specjalnie dla nas kawał świeżego krowiego wymienia, płuca wołowe, serce albo wątrobę. Przechodzi potem obok, wrzuca do wozu jeszcze pęto pasztetowej wątrobianki i kiwa głową. Rozumiemy to bez żadnych słów: to dla nas.
Ryży, jak nazywamy rzeźnika, jest naszym prawdziwym przyjacielem. To antyfaszysta. Ma syna w niewoli w Rosji. U siebie w domu słucha komunikatów wojennych z Londynu i przy każdej sposobności stara się przekazać nam wszystkie bieżące newsy. Od czasu do czasu przywozimy mu papierośnice i zabawki dla dzieci i - kiedy Klima nie ma w pobliżu - dajemy mu to w prezencie. Jak następnym razem przyjeżdżamy do rzeźni, w rewanżu daje nam za to chleb. Kiedy hitlerowcy na każdym rogu wiwatowali na cześć zwycięstwa pod Stalingradem, to właśnie Ryży wybrał odpowiednią chwilę, by jako pierwszy nam powiedzieć:
- Nie wierzcie temu! To nieprawda! Stalingrad nadal walczy. Armia von Paulusa jest w okrążeniu. To już kaput! Słuchałem o tym w angielskiej stacji radiowej.
Za takie informacje groziła kula w łeb, gdyby tylko Klim to usłyszał. Szkopy ogłosili w swoim kraju żałobę narodową po swojej klęsce nad Wołgą dopiero trzy tygodnie potem. A myśmy już wszystko wcześniej wiedzieli i cieszyliśmy się i płakali ze szczęścia. Jak odważnym człowiekiem musiałeś być, żeby tak swoją głową ryzykować! Ryży był małomówny, ale o tym, co najważniejsze i dla nas tak radosne, zawsze nam powiedział.
Pośród mieszkańców Weisenburgu było więcej takich ludzi, którzy nienawidzili reżim hitlerowski i przeklętego *firera* z całego serca.
Jaki związek łączył Klima ze Stalingradem, nie wiedzieliśmy, ale po tym, jak fryce ogłosili przegraną von Paulusa, całkiem zbydlęciał. Tłukł swoje *konie* kolbą, darł się jak opętany i popychał nas automatem tak, że zrobiło się to naprawdę nie do zniesienia. Zaczęliśmy nawet przemyśliwać o ucieczce: wystarczyło stuknąć go czymś w lesie albo przejechać mu nożem po szyi i dać nogę. Jednak doskonale rozumieliśmy naiwność podobnego planu. Dokąd się wybierzesz w tych swoich obozowych pasiakach z napisami na plecach i na kolanach *US*? A wyzwolił nas przypadek. A ściślej chciwość Klima.