- Jutro mamy plebiscyt. Adrianek widział najnowsze sondaże?

- Widzę! Widzę!

- To może jeszcze polecę do Trumpa? On może coś jeszcze doda?

- Obaj lećcie. Dyktę weźcie i proście, żeby domalował coś na zielono.

- Obaj mamy lecieć...

- Z dyktą do Trumpa?

- Mąciciel kazał na jednej stronie dykty napisać liczbę polonii w USA gotową na jesienne wybory, a ten polityczny trup ma z drugiej strony namalować coś zielonego. My mamy tylko natychmiast wracać z tą dyktą.

- Czyli mission imposibile...

- Mister President! Mamy nieproszonych gości w przestrzeni kosmicznej.

- To ich wyproś!

- Obawiam się, że to nasi sojusznicy ze środkowego wschodu.

- Tak? A ile wart jest ten sojusz?

- Ja powiem! Jakieś trzy miliony głosów w najbliższych wyborach.

- Powiedz, że mozemy zapłacić jakieś dziesieć centów za krzyżyk.

- Oni chcą wylądować i żeby prezydent USA im to namalował na tabliczce.

- Jakiej tabliczce?

- A, takiej dykty kawałek. Nasi agenci z TVN WSI 24 donoszą, że oni takie tabliczki pokazują ludziom na wiecach wyborczych. Podobno to u nich działa...

- Dobra, dawaj ich.

- Chłopcy ze Star Treka? Mistrz Dioda zdaje się..., a ten z lewej to pewnie Chewbacca po depilacji?

- Więc my byśmy chcieli, żeby to był taki american dream... Żeby tych zer na tabliczce było jak u Spielberga... w tym filmie o shark. Mister president oglądał, prawda?

- Synu, ja jestem president of United States, a nie Żyd Spielbierg. Ale za to, mogę namalować parę zer Chewbacce na czole.

- No thanks.

- God bless you! God bye!

- Za mało... Za mało tych zer na dykcie.

- Nie zmieściły się wszystkie i kilka narysował na czole ewangelisty.

- No, to mamy imposybilizm...

- Niekoniecznie. Ja będę trzymał tabliczkę, a ewangelista stanie obok. A w poniedziałek się powie, ze to pomyłka taka...