Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-07-14 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 976 |
Dokładniejsze mapy…
Ursynów…
Kabaty…
Żołny…
Wychodzę z mieszkania…
Wyrzucam śmieci…
Jeden wór do kubła na odpady zmieszane…
Drugi - do kubła na metale i tworzywa sztuczne…
Idę Wańkowicza…
Kocurek za oknem skacze…
Aleja Kasztanowa (?)…
Wchodzę do mieszkania…
Porządkuję wycinki z gazet…
Wycinam…
Wrzucam coś do wora na śmieci…
Przed południem już…
Wlewam do rondelka wodę mineralną niegazowaną…
Wsypuję kawę rozpuszczalną…
Jeszcze cynamon i cukier waniliowy…
Gotuję, mieszając drewnianą łopatką…
Kawa już ugotowana…
Zdejmuję rondelek z kuchenki…
Kawę przelewam do kubka…
Między innymi ją mam na śniadanie…
Mama i ja wychodzimy z mieszkania…
Czarny kocurek z białym kołnierzykiem na parapecie…
Między murkiem a płotkiem szafirki jak niezapominajki…
Idziemy…
Pod lasem…
W lesie…
Sępa – Szarzyńskiego…
Pani lub pan prowadzą na smyczy wilczurka…
Idziemy…
Rudzielec z obróżką (?) w skrzynce na murku…
Szary kocurek na parapecie…
Wchodzimy do mieszkania…
Po obiedzie…
Wychodzę z mieszkania…
Sklepik niedaleko…
Wrzucam do koszyka dwie wody mineralne niegazowane, colę, mleko
i śmietanę do deserów…
Będzie na bitą śmietanę do kisielu żurawinowego…
Płacę gotówką…
Wychodzę…
Wchodzę do mieszkania…
Wychodzę z mieszkania…
Czarny kocurek z białym kołnierzykiem (?) wskakuje z parapetu
do mieszkania…
Bronikowskiego…
Tulipanki…
Kocur norweski wchodzi do jednego z ogródków…
Przechodzi…
Idę..
Dembego…
Kolorowe bloki…co: kolorowe bloki?
Park „Przy Bażantarni”…
Idę ścieżką…
Dochodzę do Rosoła…
Rudzielec przebiega na drugą stronę ulicy…
Smak Natury…
Wrzucam do koszyka krem owsiany, dwa deserki waniliowe, jeden mały kawowy i jeden duży czekoladowy…
Płacę oczywiście kartą…
Wychodzę…
Ten park (część parku „Przy Bażantarni”?)…
Zielono…
Pigwa (?)…
Wchodzę do mieszkania…
Przed południem…
Wlewam do rondelka wodę mineralną niegazowaną…
Wsypuję kawę rozpuszczalną…
Jeszcze imbir, cynamon i cukier waniliowy…
Gotuję, mieszając drewnianą łopatką…
Kawa już ugotowana…
Zdejmuję rondelek z kuchenki…
Kawę przelewam do kubka…
Między innymi ją mam na śniadanie…
Wsypuję do miski kisiel żurawinowy…
Zalewam wrzątkiem…
Mieszam drewnianą łopatką…
Odstawiam do ostygnięcia…
Kisiel stygnie…
Wyjmuję z lodówki śmietanę do deserów 36 %...
Kurde, ileś tam się wylewa…
Przelewam ją do miski…
Ubijam mikserkiem…
Dłuuugo…
Jest bita śmietana!
Wrzucam ją na kisiel żurawinowy…
Zjadam kisiel z bitą śmietaną…
W końcu nigdzie nie wychodzę…
Przed południem…
Wychodzę z mieszkania…
Idę…
Rudzielec przy szafirkach…
Idę…
Niezapominajki w jednym z ogródków…
Dembego…
Niezapominajki przy jednym z bloków…
Idę…
Kiosk przed halą Tesco
Kupuję „TeleTydzień” i „Co przyniesie los. Zaufaj przepowiedni”.
Płacę gotówką…
Wychodzę…
TerraVege…
Oddaję nakrętki dla piesków…
Wychodzę…
Kabacki Dukt…
Sklepik niedaleko mieszkania…
Wrzucam do koszyka dwie butelki wody mineralnej niegazowanej, opakowanie pierogów ruskich firmy Jawo i jaja (z wolnego wybiegu oczywiście).
Wychodzę…
Wchodzę do mieszkania…
A może by tak pojutrze ubić krem owsiany?
Dokąd w tym tygodniu dojdę?
Do Gruchacza? Do Kolibrów? Do Jerzyka?
ratings: perfect / excellent
Być może nic nigdy się nie zdarzy. ale autorka nie będzie z tego robiła problemu.
To znaczy?