Author | |
Genre | mystery & crime |
Form | prose |
Date added | 2020-10-05 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1121 |
Jedyna próba kryminału, jaką podjąłem.
----------------------------------------------------
Jestem Naczelnym Śledczym. Tak na mnie mówią. Nie cierpię kiedy to słyszę. To mi się w jakiś sposób kojarzy z małpami. Chociaż przeciwko małpom nic nie mam. Całkiem sympatyczne zwierzaki. Najbardziej lubię patrzeć jak wcinają banany. Prawie widzę uśmiech na ich twarzach. Są właściwie bardzo przydatne. Podobne do ludzi. Na szczęście nie do wszystkich. Z rozmyślań wybijają mnie słowa, mojego zastępcy, a zarazem najlepszego kupla.
– Kolejny trup, szefie. Zwłoki ozdobione tak jak zwykle. Jest wielkim pedantem. Wszystkie szczegóły zachowane.
– Nie wątpię. Facet wykonuje dobrze swoją robotę.
– Co ty pierniczysz! To już szósta ofiara. A my stoimy w miejscu.
– Fotograf zrobił zdjęcie, czy znowu miał trudności.
– A jak myślisz?
– Wdrapywał się na drzewo. Zgadłem?
– Tak. Inaczej w kadr by nie zmieścił. A tak w ogóle dlaczego ciebie tam nie było.
– A po co? Żeby oglądać ciągle to samo. Wiem dokładnie jak on działa. A poza tym, od czego wy jesteście.
W wydziale śledczym pracuje od niedawna. Z zamiłowania jestem wielbicielem przyrody. Najbardziej fascynują mnie owady. Zrobiłem im setki zdjęć. Nawet tym pokracznym i obrzydliwym. Doprawdy fascynujący świat. Ale cóż. Praca pracą. Musimy z czegoś żyć. Samotnie wychowuje moją słodką córeczkę. Jest moim największym skarbem. Chociaż z żalem muszę przyznać, że ostatnio mnie trochę zdenerwowała. Malowała obrazek i poplamiła sukienkę czarną farbką. Niby nic takiego. Mała plamka, ale bardzo widoczna. Trochę na nią nakrzyczałem, ale zaraz później tuliłem ją chyba z godzinę, nieustannie przepraszając. W końcu mi przebaczyła. Nawet założyła sukienkę w kwiatki, a nie tą drugą w ciemne groszki. Moja mała kochana córeczka. Życie bym za nią oddał. Znowu mi ktoś zakłóca rozmyślania. To nasz nadworny fotograf.
– Szefie. On zakłócił porządek rzeczy. Nie zwróciłem na to uwagi. Trzymałem się gałęzi, żeby nie zlecieć. Ale inni powinni przecież zauważyć.
– Pomylił się? To niemożliwe. A o co chodzi?
– Szef o tym doskonale wie, ale jeszcze raz powtórzę. Jak zwykle zwłoki leżały plecami do góry, a na nich wielkie czerwone skrzydła… no takie rozłożyste. Wokół pełno drzew. Stąd ujęcie całości, tylko możliwe z góry… jakbym pstrykał fotkę rozgniecionej biedronce…
– O tym to ja wiem. Mów wreszcie do cholery, co się nie zgadza?
– Ilość kropek.
– Jak to?
– Poprzednie zwłoki miały: pięć, a te mają: siedem.
– Siedem!!? Co ty chrzanisz? Nie mogą mieć siedem. On się nigdy nie myli.
– A pamiętasz, co było napisane na pierwszych zwłokach.
– Oczywiście: „Zabiję siedem szkodników. Tyle ile kropek ma biedronka”
– A zatem, zgodnie z jego rozumowaniem, jest to ostatnie morderstwo.
– Dlaczego?
– To pokręcony psychopata, ale...dokładny. Nie zabije, bo by musiał na skrzydłach dokleić: sześć kropek. Poprzednio: pięć, później: siedem, a teraz: sześć? Nie, on tego nie zrobi. To by zakłóciło jego… porządek rzeczy. A tym samym... już go nie dorwiemy, skurczybyka. Nie przyzna się do błędu przed samym sobą. A tym bardziej przed światem.
– Chyba masz racje. Nie mogę w to uwierzyć.
– W co?
– W gówno! Cholerny świat.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedzę na łące z moją córeczką. Jest pełnia lata. Słoneczko wesoło świeci na niebie, jakby się bawiło w chowanego z białymi chmurkami. Tak bardzo ją kocham. Muszę ją chronić za wszelką cenę. Przypomina mi się doniczka z kwiatami, która stoi na parapecie w jej pokoju. Kiedyś stałem z córką przy oknie i pokazywałem jej maleńkie mszyce. Tłumaczyłem, że chociaż są takie malutkie, też na pewno chcą żyć. Ona mi wtedy powiedziała: ależ tatusiu, na pewno są jakieś groźne zwierzęta, które mogą je pożreć. Wytłumaczyłem jej, że to tak jak z ludźmi. Też są biedni i słabi, których silniejsi zabijają. Powiedziałem jej, że tak nie powinno być. Te biedne mszyce, teraz są tutaj bezpieczne, ale gdyby…
– Tatusiu! Co ja najlepszego zrobiłam. Chce mi się płakać. Jak mogłam?
– Córeczko, co się stało? Uspokój się.
– Naprawdę jej nie zauważyłam.
– Ale co się stało?
– Rozgniotłam ją paluszkiem.
– Co rozgniotłaś?
– Biedronkę.
– Umyj natychmiast rączkę! Bo jeszcze się zakażenia nabawisz. Tak bardzo chciałbym cię ochronić przed złymi ludźmi.
– Tatusiu, nie rozumiem co mówisz? Ludzie są fajni.
– Oczywiście. Nic się nie bój.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
– Szef jest zdruzgotany. W takim stanie jeszcze go nie widziałem. Chyba skończy w psychiatryku? Chociaż… nie ważne.
– Co ty chrzanisz!? W jakim psychiatryku?
– Nic nie wiecie?
– A co się stało?
– Znaleziono siódmą „biedronkę’’
– Sześcioma się nie przejął… i nagle siódma zwaliła go z nóg?
– Bo tą siódmą jest jego córka.
– Coś ty… jego córka? Co ty za brednie opowiadasz!
– Niestety to prawda. Szef jest nie do gadania. Ciągle na lekach uspakajających. Jakby mu się życia odechciało.
– Chyba to cię nie dziwi? Sam masz córkę i gdyby...
– Przestań.
– Wiadomo coś więcej?
– Wersja jest taka, że jakiś drugi pojebaniec, postanowił dokończyć to, co zaczął pierwszy pojebaniec. Wybrnąć za niego z „honorem”.
– Wybrnąć? Z honorem?
– Pamiętacie? Z tymi kropkami? Byliśmy przekonani, że już więcej nie zabije, bo ją „szóstką” nie zaznaczy.To by zakłóciło jego idealny plan. Musiałby się „wstydzić”, że tak powiem. Pierwsza ofiara miała jedną kropkę, druga…To były wtedy liczby kolejne...
– To wiemy...ale jak ten drugi psychol… to ominął?
– Jego córeczka leżała tak samo, jak wszystkie poprzednie ofiary: twarzą do ziemi. Oczywiście skrzydełka były mniejsze. Była w końcu dzieckiem. Fotograf nie musiał wchodzić na drzewo…
– Oszczędź nam tych wszystkich szczegółów… domyślam się, że zostawił wiadomość. Tak?
– Tak.
– Czyli jaką?
– „Są biedronki bardziej wyjątkowe. Z dwiema kropkami.”
– Tylko tyle?
– Tak.
– A na skrzydłach ile było?
– Jedna.
ratings: perfect / excellent
befania :-D
Ja cały jestem wielo-inaczej:D
Pozdrawaima:))