Go to commentsLepiej nie być zbyt wyrywnym. Opowieści Martyny
Author
Genreadventure
Formprose
Date added2020-10-14
Linguistic correctness
Text quality
Views917

Lepiej nie być zbyt wyrywnym. Opowieści Martyny


No i się doigrałam. To prawda, doigrałam się, ale zupełnie niechcący a z serdeczności wrodzonej. Wczoraj miałam gości, i jak to ja, na przywitanie wszystkich wystartowałam od razu z całowaniem z dubeltówki... zanim jeden z gości zdążył mi zameldować, iż czuje się grypowato. No i mam za swoje. Że też ja zawsze muszę być aż tak wylewna ze swoimi uczuciami.

Ciągle zapominam, że muszę poskramiać swoją wyrywność względem ich okazywania. Jeśli chodzi o inne rzeczy to z wyrywnością nie mam aż takich problemów. Zawsze muszę sobie wszystko dokładnie przemyśleć, by niepotrzebnie z czymś przed szereg nie wyleźć i nie wyglądać potem jak przez przysłowiowe okno. Lecz gdy w grę wchodzą uczucia — to ni jak opanować się nie mogę. Już taka jestem... wylewna. I rady na mnie nie ma.

I właśnie dzisiaj, w tak piękny, słoneczny dzień, przyszło mi ponosić konsekwencje tej swojej uczuciowej wylewności. Czuję się grypowato… O rany, mam tylko nadzieję, że to żadna świńska grypa. E nie, na pewno nie! No ale jakby nie patrzeć, każde grypsko jest świńskie, bo też chory na nią człek czuje się świńsko.

Okey, kończę już to swoje marudzenie i zabieram się za leczenie. Znam się trochę na różnych takich domowych sposobach, bo też po mojej kochanej babuni odziedziczyłam gen odpowiadający za zielarskie zapędy. Mam też spisane wszystkie jej porady w razie gdyby mi coś z głowy wyleciało… A więc, do leczenia marsz! Samoleczenia.


Sposób na chorobę


Pogodnie i słonecznie dziś dookoła…

Ja też jestem pogodna, lecz nie wesoła.

Bo jakże wesołą mam być kochani,

Skoro się czuję tak jakoś do bani?

Potężne grypsko mną zawładnęło,

Choć nie wiem jak i skąd się wzięło.

Lecz ja się choróbsku wcale nie daję,

Wytaczam działa i do walki staję!

Swoim sposobem — starej zielarki

Zażywam zioła — najlepszej marki.

Raz lampa na podczerwień, raz inhalacja,

To znów napotne sole i nowa kreacja.

Zmieniam piżamy jedna za drugą,

By w strugach potu nie siedzieć długo.

Co sił i pomysłów walczę z chorobą,

By nie rządziła kolejną mą dobą.

Jutro do życia zamierzam wstać zdrowa

I myśleć pozytywnie — zacząć od nowa.


Eee tam, będę walczyć. Zarządzam krótki rozejm... Zasuwam do ogródka i do słoneczka się wyłożę. A nuż mi pomoże?



  Contents of volume
Comments (7)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Przykre skutki
Wyrywności:
Czecha dymi,
Bolą kości.
Trza się napić
Mocnej wódki!
avatar
Oj, dymi czasem czacha, Emilio... Nie tylko Czecha. ;)
avatar
Napisałam

czacha dymi,

ale to nie ja tutaj rządzę :)
avatar
A kto, Emilio? Pewnie jakiś ksenofob... Jak nic czacha mu zbyt mocno dymiła i na Czecha zwalił. ;D
avatar
Rządzą tu krasnale,
Malowane lale,
Rządzi mały chochlik -
Szkodny jakiś psotnik :)
avatar
Pandemia nas wszystkich nauczyła skutecznie jednego: bać się obcych

ORAZ tego, że

sami jesteśmy bezpieczni jedynie dla samych siebie.

To wywraca kompletnie do góry nogami perspektywę postrzegania ludzi oraz swego własnego "ja"
avatar
Emilio, dziękuję za fajny wierszyk. No tak, z chochlikami bywa różnie. ;)
No niestety, masz rację. Ale to nie tylko pandemia, bo i bunt Matki Natury, która coraz mocniej przestrzega ludzkość. Nie wspominając już o kolejnych poczynaniach szaleńców, skutkujących dalekosiężnym exodusem ludzi.
© 2010-2016 by Creative Media