Go to commentsDroga do domu /8
Text 156 of 167 from volume: Jurij Klimiencienko. Okręt płynie dalej
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2020-10-30
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1011

Kiedy zaczęło się wreszcie wywożenie radzieckich obywateli, marynarze wyszli na ich pożegnanie i, patrząc z zawiścią na załadowane ludźmi ciężarówki, za nimi krzyczeli:


- Przekażcie nasz pokłon Ojczyźnie! My też już szybko wyjedziemy! Na dniach!


Niestety, utknęliśmy w Wildflecken na długo. Oficer, który nas przyjmował, nie kłamał: już następnego dnia po naszym przyjeździe ułatwił kapitanom spotkanie z komendantem. Ten był bardzo układny i uprzedzająco grzeczny: powiedział, że chętnie będzie ich gościł u siebie w gabinecie choćby każdego dnia, lecz nie jest w stanie ni przyśpieszyć datę naszego wyjazdu, ni przekazać władzy radzieckiej wiadomość o naszym tu u nich w obozie pobycie, gdyż łączności żadnej - poza wewnętrzną amerykańską - on, przykro mu bardzo, ale, niestety, niestety, nie ma. Dlatego proponuje po prostu oczekiwać naszej kolejki i korzystać z okazji, by po doświadczeniach z hitlerowcami spokojnie wracać teraz do sił.


Przez jednego z naszych zaprzyjaźnionych Francuzów (był lotnikiem, zestrzelonym nad Germanią), który właśnie wracał do Paryża, nasi dowódcy przesłali dwa pilne pisma: to pierwsze na ręce naszego konsula we Francji i drugie - do generała Golikowa, który wtedy odpowiadał za repatriację ludzi radzieckich. W listach tych były podstawowe informacje, gdzie jesteśmy, jakie jest nasze położenie, oraz prośba o pomoc w jak najszybszym odprawieniu nas jednym transportem do Ojczyzny.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



W Wildflecken żyło się wesoło. Obóz nasz był damsko-męski, i było tu wiele młodych kobiet deportowanych na roboty przymusowe z całej chyba Europy. Wszystkie one czekały na swój wyjazd do domu, a póki co cieszyły się względną wolnością. Z jakichś resztek szmatek szyły sobie szałowe sukienki, robiły sobie nawzajem odleciane modne na topie fryzury, starały się o swój dawno zapomniany kobiecy wygląd. Oczy jednak miały pełne tęsknoty, były wystraszone i w stosunku do mężczyzn obojętne. Nie było w nich prawdziwej radości, którą na zawsze utraciły w dniu, w którym zostały na siłę wywiezione ze swoich miast i wiosek, potem były poniżane, głodzone, zmuszane do nieludzkiej pracy, często gwałcone, widziały tyle trupów, tyle dramatów ludzkich i tragedii... Tego nigdy się nie zapomina... Życie jednak szło dalej i natarczywie dopominało się swego...

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media