Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2020-12-01 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1115 |
Właśnie wracałem z porannych zakupów, gdy nagle za sobą usłyszałem damski głos:
– Przepraszam pana. Mam panu coś do powiedzenia. Proszę się zatrzymać.
Byłem pewny, że zaczepia mnie jakaś misjonarka Świadków Jehowy, więc szedłem dalej, nawet nie odwracając głowy.
– To dotyczy pana i jest bardzo ważne – upierała się.
Wtedy zatrzymałem się i zobaczyłem młodą kobietę o figurze i urodzie z górnej strefy stanów średnich. Ubrana była w czarną garsonkę, pod szyją miała białą apaszkę, a jej gładko przyczesane, ciemne włosy upięte były w mały koczek. Wyglądała jak recepcjonistka z dobrego hotelu.
– Jestem śmiercią i przyszłam tu, bo nadchodzi pański czas.
Mówiąc to, wyjęła z torebki smartfon i pokazała mi na jego ekranie legitymację ze zdjęciem, jakimś kodem paskowym i wyraźnym napisem: „Śmierć licencjonowana przez wszystkie religie”. Nogi ugięły się pode mną i o mało nie upadłem. Na szczęście tuż obok była ławeczka, więc zwaliłem się na nią i wybąkałem:
– Jaki czas?
Śmierć tymczasem przysiadła z wdziękiem obok mnie i grzecznie odpowiedziała:
– Czas pańskiego odejścia z tego świata. Przyszłam, żeby to panu osobiście powiedzieć i wszystko załatwić.
– Co załatwić?
– No, pańskią śmierć.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami i całą uwagę skupiłem na tym, żeby nie spaść z ławki. Po chwili oprzytomniałem i wtedy wpadł mi do głowy rozpaczliwie idiotyczny pomysł - uciekać. Dam nogę, a ona w tych szpileczkach i wąskiej spódniczce przecież mnie nie dopędzi. Śmierć jakby czytała w moich myślach, bo uśmiechnęła się uroczo i powiedziała:
– Przecież pan wie, że przede mną nie ma ucieczki. Na każdego przychodzi jego czas, więc nadszedł i na pana.
– I to ty zdecydujesz, czy zejdę zaraz tu na zawał, czy też za pięć minut walnie we mnie jakiś motocyklista na przejściu dla pieszych? – zapytałem, tłumiąc złość.
– A skąd! Kto by to wszystko ogarnął? – odpowiedziała z rozbrajającym uśmiechem. – Chorobami, wypadkami i tym podobnymi rzeczami zajmuje się przeznaczenie. Ono też decyduje o terminie śmierci. My tylko dbamy, żeby ludzi w odpowiednich momentach - że tak powiem - wyłączać.
– Nie ma odpowiedniego momentu na śmierć – żachnąłem się.
– No, może źle się wyraziłam. My dbamy o to, żeby ludzie umierali w przypisanym im czasie.
Chyba mój umysł nie działał już normalnie, bo nagle mnie to zainteresowało. Zapytałem więc:
– Czyli macie jakiś wykaz, który jest na bieżąco aktualizowany i lecicie według niego?
– Dokładnie tak, tylko że ten wykaz nie podlega żadnym zmianom ani aktualizacji – usłyszałem w odpowiedzi.
– Ale przecież zdarzają się wypadki, że ktoś wymyka się śmierci, bo lekarze go uratują i wtedy ten wasz grafik musi być zmieniony – drążyłem temat.
– Bzdura. Takie przypadki są wpisane w ludzkie przeznaczenie. Człowiek przeżywa, bo zgodnie z grafikiem jeszcze nie nadszedł jego czas, a nie dlatego, że mu ktoś pomógł – uprzejmie wyjaśniła moja rozmówczyni.
Na tym rozmowa utknęła i wyglądało na to, że śmierć zaraz się za mnie weźmie. Mój mózg jednak cały czas pracował intensywnie i wykombinował sobie, że ciągle ją zagadując, uniknę tego, co nieuniknione. Zacząłem więc z innej beczki:
– Powiedziałaś: „My tylko dbamy, żeby ludzi w odpowiednich momentach wyłączać”. Czy to znaczy, że nie jesteś jedna?
– Jasne, że nie. Czy pan wie, ilu ludzi umiera w jednej sekundzie? Nie wyrobiłabym się sama. Tylko w moim rejonie w tym czasie co z panem rozmawiam umarło już siedemset siedem osób – powiedziała patrząc na ekran smartfona. – O! Nawet już siedemset osiem – dodała.
– To kto ich „wyłączył”, skoro ty jesteś zajęta?
– Koleżanki. Zawsze sobie pomagamy.
– To aż ponad siedemset koleżanek musiało się pofatygować do twoich… pacjentów?
– Nie. Normalnie robimy to zdalnie, a tylko do niektórych musimy iść osobiście.
– Zdalnie? To znaczy jak? Przez Internet?
– Za dużo by pan chciał wiedzieć. To nie są informacje dla śmiertelników.
– To ja chyba jestem jakąś cholernie ważną szyszką, że musiałaś się pofatygować osobiście.
– A skąd. Każdego dnia jest wylosowywana jedna osoba i dzisiaj padło na pana.
Mówiąc to, podłubała w smartfonie i uśmiechając się przymilnie, powiedziała:
– Wybaczy pan, ale czas nagli, a my musimy jeszcze dopełnić jednej formalności. Poproszę o pański PESEL.
Mam pamięć do cyfr, więc go znałem i potulnie wyrecytowałem. Śmierć wklepała numer do smartfona, odczekała chwilę i wyraźnie zdziwiona powiedziała:
– Coś tu nie gra. Nie pomylił się pan? Ma pan może dowód osobisty?
– Babo! – warknąłem. – Nie noszę dowodu, idąc po bułki!
– Nic nie szkodzi – zaterkotała. – Zrobię panu zdjęcia, wyślę do centrali i wszystko się wyjaśni.
Powiedziawszy to, wstała i fachowo opstrykała mnie trzy razy: z lewej strony, z prawej i en face. Potem postukała palcem w ekran smartfona, usłyszałem ciche „piiip” i fotki poszły. Po chwili zadzwonił telefon. Śmierć przeprosiła mnie i odeszła kilka kroków. Jakiś czas tłumaczyła coś rozmówcy, wymachując wolną ręką, potem wysłuchała odpowiedzi, potakując głową. Po skończonej rozmowie wróciła do mnie i przystroiwszy twarz w niebiański uśmiech, powiedziała:
– Bardzo pana przepraszam. Zaszła pomyłka. To nie o pana chodziło. Tak się czasem zdarza w natłoku pracy. Jeszcze raz pana przepraszam.
Znowu o mało co nie zemdlałem i z trudem wybełkotałem:
– Czyli nie umrę zaraz, tu na tej ławce?
– Nie. I ma pan przed sobą jeszcze dużo czasu.
– A ile? – strzeliłem odruchowo.
– Tego panu nie powiem, bo to jest ściśle tajna informacja – odpowiedziała i rozpłynęła się w powietrzu.
Posiedziałem jeszcze chwilę na ławce, ochłonąłem i poszedłem do domu.
– Wiesz? Spotkałem na ulicy śmierć i pogadaliśmy sobie – powiedziałem do żony, zdejmując buty.
Z początku ją zatkało, ale po chwili powiedziała z błyskiem przebiegłości w oczach:
– Aha! Rozumiem. To jest pomysł na nowe opowiadanie. Prawda? Zaraz zrobię kawę, a ty siadaj i pisz, bo ci wątek ucieknie.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Myślę, że Connery.
ratings: perfect / excellent
Moło mi.
ratings: perfect / excellent
Wspaniałe opowiadanie. Szkoda, że nie zapytałeś czy po kobiety śmierć przychodzi w męskim wydaniu. Bo jeśli nie, to byłoby to niesprawiedliwe. Dla odchodzących kobiet oczywiście. Jakieś estetyczne zejście też im się należy. ;D
Emilia na przykład chciałaby odejść w towarzystwie Bonda (Connery), a Ty?