Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2020-12-13 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1003 |
To miał być zwyczajowy koncert, w malowniczo położonym miasteczku, u podnóża góry.
Ośnieżone okolice, pięknie zdobiły wigilię Bożego Narodzenia.
Zgodnie z tradycją, rozpoczęcie nastąpiło w obszernej,
acz przytulnej sali, w drewnianej chacie ozdobionej lampkami i słonikami.
Symbolami szczęścia.
Początkowo nic nie zapowiadało zdarzeń, które miały niebawem nastąpić.
Zasłuchana publiczność,
płynąca muzyka, a za oknem spadające srebrzyste gwiazdki.
Nagle światła pogasły, a śnieg na zewnątrz zastygł w czasie.
Gdy sala pojaśniała, trąbki zaczęły grać pierwsze skrzypce.
W tej samej chwili umarli pierwsi słuchacze.
Zgodnie z rytmem muzyki, w dziwnych tanecznych
konwulsjach, padali martwi na podłogę.
Tylko nieliczne zwłoki zostały na swoich miejscach.
Orkiestra nie mogła przerwać koncertu, a żywi nie mogli wyjść.
Jakby jakaś siła tym wszystkim sterowała.
Coś niewidzialnego, nie pozwalało wstać z krzeseł.
Mogli tylko siedzieć, słuchać i myśleć, kto następny.
Gdy dźwięk trąbek trochę przygasł, pierwsze skrzypce, zaczęły grać skrzypce.
Umarła następna część publiczności.
*
Wtem zauważono niewielkie, raczkujące.
Weszło po schodach na scenę, trzymając malutkie cymbałki.
Zagrało swoją melodyjkę i momentalnie zapadła oślepiająca cisza.
Żywi odetchnęli z ulgą. Martwi, nie.
*
Członkowie orkiestry nic nie pamiętali. Łącznie z dyrygentem.
Nigdy nie zdołano wyjaśnić owych zdarzeń,
a wielu zadawało sobie pytanie, dlaczego nie postukało
wcześniej.
Cymbałków także nie odnaleziono.
ratings: perfect / excellent
na naszej szeroko rozumianej widowni
(patrz całość wraz z datą publikacji oraz tytułami)
przez 365 dni zdążono odtrąbić
/zawsze z pierwszymi skrzypcami w roli 1. skrzypiec/
niejeden życia zgon ;(
To prawda.
Stąd te radosne fajerwerki i petardy
od Sydney, Szanghaj i Dubaj, przez W-py Bergamuty i Kozią Wólkę, po Grenlandię, New York i Hawaje
_________________________
JAKIE ZŁOTO
RZUCASZ W BŁOTO
TYLKO PO TO,
BY SIĘ CIESZYĆ
JAK TEN GŁUPI,
DURNIU TY, IDIOTO?!
(patrz sarkazm "w płęcie")
Bezrefleksyjne radosne pozbawione głowy tzw. życie własne obarcza nas wszystkich /łącznie z Przyrodą/
- niewyobrażalnym śmieciem,
- ciężkim stresem chorych, ludzi starych oraz malutkich dzieci
- i gigantycznymi /w skali Ziemi/ kosztami