Go to commentsNie przepraszaj, Bergholio, nie przepraszaj
Text 14 of 27 from volume: Miejska etnografia
Author
Genrenonfiction
Formarticle / essay
Date added2021-07-04
Linguistic correctness
Text quality
Views954

NIE PRZEPRASZAJ, BERGHOLIO,, NIE PRZEPRASZAJ

{to tekst z czerwonym znaczkiem. Nie czytaj jeśli nie chcesz się poczuć urażony jego wymową.)

Dotąd myślałem, że Bergholio to postać z mroczną przeszłością, który ją przemyślał, przepracował i ta słodycz, jaką dziś emanuje, to wypadkowa jego wyrzutów sumienia. Ale on cały czas jest sobą. I dlatego wolałbym, by nie przepraszał – po co miałby mącić ludziom w głowach?

Kiedy czytałem Edwina Blacka „Wojna przeciw słabym”, mroczna historię o modnej w pierwszej połowie XX wieku eugenice, wydawało mi się, że cała ta historia w większości krajów skończyła się wraz z upadkiem Hitlera. To myślenie, że część ludzi jest zbędna. Że ubóstwo, inklinacje do zachowań przestępczych, głuchotę, ślepotę, epilepsje, choroby psychiczne się dziedziczy, więc wystarczy wysterylizować ich nosicieli, by wyeliminować te zjawiska. Nieco dłużej trenowano to w Skandynawii i jest to dziś źródło wstydu.  Tak do niedawna myślałem. Niestety, nie jest to prawda.

Eugenika była jednym ze źródeł nazistowskiej ideologii. Tam, gdzie w pakiecie nie występowały inne szajby w takim stężeniu, nie doszło do holocaustu, a jedynie do makabrycznej socjalnie makabry. Ubóstwo się dziedziczy i jego nosicieli należy sterylizować, by je wyeliminować? A może należy zastosować jakieś programy społeczne pozwalające biednym się wzbogacić, zdobyć pracę pozwalającą wydobyć się z biedy? Dla słabosłyszących aparaty umożliwiające normalne słyszenie. I tak dalej. Chorych sterylizować, eliminować czy może raczej leczyć i przywracać społeczeństwu? Niestety, jest jeszcze 3 droga. O ile w polityce dla terceryzmu mam wiele sympatii, to dla tego co zrobiono w Kanadzie – twórcze rozwinięcie idei eugeniki -  nie da się powiedzieć nic pozytywnego.

Zapraszano do Kanady Wojtyłę licząc na to, że przeprosi, bo to już wszystko wyłaziło na światło dzienne. Ale tam nie trzeba było walczyć z komunistycznymi demonami i w tym kraju znalazło schronienie i dom wielu uchodźców z demoludów. Białych uchodźców. Dla nich to był miły kraj, dostatni. Nie bez powodu to tam trafiło wielu z weteranów OUN i UPA. W 2019 roku delegacja przedstawicieli tzw. Pierwszych Narodów z Kanady przybyła do Watykanu i prosiła wujka Franciszka: może wypadałoby przeprosić, za to co kościół katolicki z nimi wyprawiał. Usłyszeli twarde: nie. Za pedofilię wobec białych dzieci można się wstydzić i przepraszać. Można to zwalczać. Ale dzieci Pierwszych Narodów nie są równe białym dzieciom – wedle Bergholia – i ich przepraszać nie będziemy. Może nie są tego godne.

Dlaczego 3 droga? U źródeł leży pojawiające się tu i tam nastawienie do podbitych autochtonów. Taką konstrukcję uzyskał kanadyjski system „edukacji” dedykowany dla dzieci Pierwszych Narodów. Całe to kształcenie nie miało na celu wprowadzenie tych dzieci na pierwszy szczebel edukacji wiodącej do kształcenia akademickiego – tak też to wyglądało w wielu innych regionach świata – nie nauczyć czegoś, a jedynie wygenerować grupę tubylców, którzy będą rozumieli wydawane im polecenia, więc w zamyśle, będą je posłusznie wykonywać. Na tym się ten system opierał: nauka czytania, pisania i katechizmu. Matematyki, geografii, chemii, biologii uczyć nie trzeba, bo dla służącego to zbędna wiedza. Większość tych szkół prowadził kościół katolicki, choć były i takie prowadzone przez ewangelików, babtystów. Wszystkie z nich to szkoły z internatem, do których dzieci trafiały na cały rok. Rodzice wiedzieli, co tam się wyprawia, ale zmuszano ich do oddawania tam dzieci – nie oddasz dziecka do szkoły to zabierzemy ci zasiłek i z czego będziesz żył? To gorsi ludzie, nie będziemy ich uczyć tak jak naszych dzieci, by nie stali się im równi. Te szkoły miały opuszczać półniewolne debile. Tak jeszcze do niedawna swoje mniejszości narodowe traktowała Norwegia. Ich dzieci mają iść do szkoły, ale tak, by nie dostały szansy stać się jednymi z nas.

Opowiada o tym reportaż Joanny Gierak – Onaszko „27 śmierci Toby’ego Obeda”.  To gore albo splatter punk socjalny. Dawno już nie czytałem tak przerażającej historii. Tak wiele dziecięcych śmierci – zaniedbanie, zaniechanie jako rozwiązanie systemowe. Te indiańskie dzieci zamknięte tam nie były ewidencjonowane jako osoby, były tylko numerami. Jak myśleć o tym, ze w ciągu roku szkolnego z ewidencji znikało bezpowrotnie dwadzieścia kilka numerów? Te dzieci nie przenosiły się do innych szkół. Nie wracały do domów. One znikały z ewidencji. Ta scena, gdy ksiądz przed całą klasą – a te spore były, bo tu nie chodziło o przyswojenie jakiegoś specjalnie skomplikowanego materiału dydaktycznego – wybiera jedną z dziewczynek, sadza ją sobie na kolanach i onanizuje na oczach innych dzieci…  Gwałty, bicie, surowe warunki bytowe. I konkluzja jednego z absolwentów takiej katolickiej szkoły z internatem: robili mi złe rzeczy i ja potem swoim bliskim je robiłem. Kościół katolicki jako zarażający złem. No i epopeja sądowa, ciągnąca się od lat ’90 XX wieku, o prawdę, o zadośćuczynienie i rząd kanadyjski w sądach stający po stronie tych socjopatów prowadzących te szkoły, przeciw ich ofiarom, ukrywający dowody będąc w ich posiadaniu… A dzieci poddane takim praktykom nie wyrastały – wbrew zamierzeniom – na sprawnych służących, ale na socjopatów.

Chyba najbardziej wstrząsnęła mną ta myśl Indianina, ze od dziecka uczono go robić złe rzeczy innym i on to powielał w późniejszym życiu. To zarażanie złem. Pedofilia, ale tu jeszcze dochodziła do tego bezsensowna przemoc wobec bliskich i osób z otoczenia.

Kanada, cywilizowany kraj, tam te relacje krążą, choć są tłumione. Ile takich dramatów wydarzyło się w Azji, Afryce? Jakoś tak – byłoby to ironia losu, gdyby nastąpiła zbieżność czasowa – gdy w Watykanie gościła ta prosząca delegacja Pierwszych Narodów o przeprosiny, a media włoskie obiegła informacja o ośrodku prowadzonym przez argentyńskich zakonników dla dzieci głuchoniemych, w którym dzieci były gwałcone. W dupę. W japę. W cipę. Ścigane po kościele przez ubranych w habity seksualnych drapieżników. We Włoszech, nieopodal Watykanu. Fajny pomysł – dzieci głuchonieme, więc nikomu nie opowiedzą o tym, co im robią. A jednak, a jednak.

W czasie, gdy pan Bergholio był szefem argentyńskiego episkopatu i typował do wyrzucenia z kraju nieprawomyślnych ( ale bez dzieci – te zostawiano i oddawano do adopcji zaufanym funkcjonariuszom reżimu – czy to przypadkiem nie byli pedofile, bo lepiej takie obce, przysposobione, nie swoje?), a jego ojczyzna walczyła w wojnie z Wielką Brytanią, problemem był komunizm, nie pedofilia. Topowym, medialnym.

Działając wspólnie i w porozumieniu Bergholio ukrył słynnego polskiego pedofila, Wielgusa, u siebie, aby nie dostał się w ręce dominikańskiego ani polskiego wymiaru sprawiedliwości. I pozwolił mu zdechnąć u siebie w spokoju. Dlatego, panie Bergholio, nie przepraszaj. Bo przeprosiny mogłyby zaciemnić obraz sytuacji i stworzyć niepotrzebne wrażenie, żeś ty dobry jest człowiek. Po co mącić ludziom w mózgach.

A kościół rzymskokatolicki, pomimo Wojtyłów i Bergoliów, potrafi wygenerować ciekawe, prospołeczne inicjatywy. Nie chcę myśleć, że wbrew nim, pomimo nich.

Im bardziej się przyglądam, tym więcej mroku tu widzę.



  Contents of volume
Comments (8)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Pytanie, co takie przeprosiny mogłyby wnieść. Tu chodzi o odnowę całego Kościoła. To, że dopuszczono do odkrycia tej zbrodni i mówi się o tym głośno, to jest ważne.
avatar
W imię Boga i pod auspicjami kościoła chrześcijańskiego w ciągu ostatnich stuleci zdobywano nie tylko obie potężne Ameryki,

skąd na przysłowiowe "skaliste góry" i głodne pustkowia wyrugowano rdzenną /katolicką dzisiaj/ indiańską ludność.

Ta religijno-kolonialna ekspansja dotknęła także całą Australię, całą Afrykę i Eurazję. Prawie wszędzie na wszystkich kontynentach "barbarzyńscy" autochtoni zostali jak nie wybici w pień, to zdziesiątkowani, zmarginalizowani i zepchnięci do roli służebnej.

I za co tu przepraszać?

(patrz tytuł)
avatar
Jorge Mario BERGOGLIO (patrz nagłówek i meritum)

- 266. papież i 8. suweren Watykanu -

nie będzie nikogo przepraszać za niewyobrażalną eksterminację wszystkich "barbarzyńców" na całej Matce Ziemi, za zbrodnie konkwisty i zrabowane złoto oraz okupione krwią bogactwa swych wspaniałych kościołów, bo mu nie starczyłoby życia, by je wszystkie co do sztuki poimiennie nazwać
avatar
Historia Magistra est

co oznacza, że - jak tak uważnie spojrzeć wstecz - cała ludzkość ma za uszami niesłychane zbrodnie, popełniane na i n n y c h ludach /najczęściej sąsiadach/

i nie ma takiego narodu, który nie miałby KOGO za co przepraszać.

My-Polacy również mamy na swoim własnym sumieniu niejeden taki przypadek
avatar
Emiliapienkowska,may za co przepraszać, ale nie my, tylko rządzący. Przeraża mnie, na przykład, że niesprawdzone szczepionki mają być obowiązkowe dla dzieci. Kto odpowie za ewentualne choroby u tych dzieci? Lekarze, rodzice? Czy ktoś będzie potem przepraszał czy nie , to nie jest istotne chyba.
avatar
Mamy*

Jakby tu rzec, może tak, że Anuszka rozlała już olej.
avatar
W państwie sobie podległym /w Watykanie/ papież /i suweren/ Franciszek zarządził obowiązek szczepień przeciwko covid-19, niesubordynowanym obywatelom grożąc zwolnieniem z pracy.

Czy nas-katolików ten przykład nie zastanawia?? Czyżby pomazaniec Boga nieomylny był... omylny?
avatar
Tak się zdarzyło, że niedawno moją współtowarzyszką podróży była osoba, która cierpiała na zanik komórek nerwowych w rdzeniu kręgowym. Objawia się brakiem władzy w jednej ręce. Lekarze są bezradni.Nikt nie przypisze tego niedawnemu szczepieniu, bo nie ma na to dowodów. A jakże choroba genetyczna, która się teraz objawiła.
© 2010-2016 by Creative Media