Go to commentsAngus i Nora 1/5
Text 1 of 5 from volume: Angus i Nora
Author
Genrefantasy / SF
Formprose
Date added2021-07-15
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views641

Nie pamiętają od jak dawna są razem. Myślą, że od zawsze. Pamięć małych dzieci jest wprawdzie bardzo ulotna, lecz chyba nie dlatego, ani Angus ani Nora nie przypominają sobie czasu, w którym żyli nie tak, jak teraz, czyli osobno. Widocznie los złączył ich kiedy byli jeszcze niemowlakami.

A od tego czasu minęło już kilka lat i teraz, w chwili, w której rozpoczyna się ta opowieść, choć nadal są jeszcze dziećmi, to już potrafią sami zadbać o siebie. Innego wyjścia zresztą nie mają, bo przecież stracili właśnie swoich opiekunów i już zupełnie sami muszą starać się przetrwać w tym niegościnnym świecie.

Tak do końca nie są jeszcze gotowi na tę samotność, lecz, jakby przewidując, że kiedyś tak się stanie, niania Nory i wujek Angusa, przez te lata ich wspólnego życia przygotowali ich na tę smutną chwilę rozstania, ucząc ich najpotrzebniejszych rzeczy, jakże teraz niezbędnych obojgu dzieciom do przetrwania. I zrobili to na tyle dobrze, że chociaż w tej chwili Norze i Angusowi jest smutno i trochę się boją, to jednak, wierzą w swoje siły i swoją zaradność.

Czasy, które minęły już przecież nie wrócą. Opiekunów z nimi nie będzie a innych ludzi w tym mieście nie ma.

W świecie, w którym przyszło im teraz żyć, nic nie jest takie, jak było kiedyś. Nie mają kalendarza, nie znają swoich dat urodzin i jedyne, co Nora usłyszała kiedyś od swojej niani, to była data, od której to wszystko się zaczęło. A był to rok 2020. I on stał się przełomowym dla późniejszego upadku ludzkości.

Właśnie w tym roku wybuchła epidemia wirusa, która później przerodziła się w pandemię, a że niezależnie od niej ziemię nawiedziły także liczne kataklizmy, to skutkiem działalności tych wszystkich sił przyrody, było zniszczenie prawie całego istniejącego dotąd życia. Ludzkość niemalże wyginęła a nieliczni, którzy nabyli odporność na zarazki, rozproszyli się po całej planecie i nadal walczą o swoje istnienie. Żyją teraz w nielicznych i niekomunikujących się ze sobą grupach.

Tak jest i z naszymi dziećmi, które ze swoimi opiekunami żyły do tej pory w tym ogromnym, lecz zupełnie bezludnym mieście a teraz, już samotnie muszą kontynuować tutaj swoją walkę o przetrwanie.

Dawno temu, kiedy rodzice Nory i Angusa byli jeszcze małymi dziećmi a świat, który wtedy był jeszcze pełen życia, to mimo, że już chylił się już ku upadkowi, potrafił jednak sprawić, że ich czwórka, nim zaginęła w mrokach historii, zdołała jeszcze dorosnąć, założyć rodziny i w końcu spotkać się ze sobą by dać pod opiekę obcym ludziom swoje ukochane dzieci. A ta para dorosłych wyprowadziła Norę i Angusa ze strefy zagrożenia w miejsce bardziej bezpieczne. Tak dzieci zamieszkały w tej metropolii, która teraz jest ich jedynym domem.

I nie jest teraz dla nich ważne gdzie są, lecz ważniejsze jest to, że nadal żyją. A przecież tak niewielu to się udało. Nasze dzieci wiedzą to, ponieważ, jak do tej pory ta ich okolica jest nadal zupełnie pusta. Wprawdzie, kilka lat temu zawędrowały tutaj jakieś dwie nieliczne grupy ludzi, lecz przerażone, że nie będą na tym terenie same, w pośpiechu oddaliły się stąd i nigdy w pobliże miasta nie powróciły. Być może żyją teraz gdzie indziej a może i to im się nie udało.

Te wcześniejsze zupełnie nieudane spotkania z obcymi i obecna sytuacja sprawiły, że Angus i Nora poczuli, iż mają tylko siebie. A, czy to dobrze, czy też źle, jest im zupełnie obojętne.

A teraz właśnie jest noc i leżą na jakimś starym kocu i patrzą w niebo.

- Lubisz gwiazdy? Bo ja tak.

- Noro, jesteś niemożliwa. Zawsze mnie o to pytasz. I zawsze mówię, że nie wiem, co mam w nich podziwiać

- Bo jest ich dużo i tak lśnią.

- A ty nie lśnisz i jesteś jedna, a wiem, że właśnie, to w tobie lubię najbardziej.

- Miły jesteś.

- Bo dwóch takich wariatek bym nie zniósł.

- O, to już mi się mniej podoba.

- Masz rację, bo nie miało.

- Dobra. Śpimy.

Właściwie mogą spać, mogą rozmawiać a nawet mogą milczeć. Mogą tak wiele. I nigdzie im nie spieszy. I najważniejsze, że chociaż nie ma już przy nich wujka i niani, to we dwoje, czują się bezpiecznie.

Tej wiary we własne siły nauczyli się, gdy zostawali sami. Ich opiekunowie bardzo często znikali na długie godziny i wtedy oboje ukrywali się w jakimś pobliskim domu i mocno przytuleni do siebie, przeczekiwali, aż wreszcie dorośli do nich powrócą. Dopiero wtedy, opuszczali to swoje schronienie, by powrócić na otwartą przestrzeń. Właśnie takie postępowanie tak weszło im w krew, że dopiero niedawno poczuli się na tyle dorośli, by go zaniechać.

Ale zacisza opuszczonych domostw kuszą ich nadal, bo przecież kiedyś dzięki nim poznawali różne przedmioty. Gdy więc wchodzili

gdzieś, czuli, że tam czeka na nich jakaś niespodzianka, kolejna przygoda i zabawa. Buszowali więc w tych miejscach bardzo długo i przeszukiwali każdy kąt, znajdując jakieś fajne przedmioty. Przy okazji tych zabaw, mimowolnie uczyli się rozpoznawać i nazywać wszystko to, co ich otacza. Znajdowali też różne kolorowe książki, które tak zaczęły ich swoimi kolorowymi ilustracjami ciekawić, że zabierali je ze sobą, by cieszyć się ich widokiem na dłużej. To zamiłowanie, wykorzystał wujek Angusa, który aby wytłumaczyć im znaczenie różnych zawartych tam znaków, po prostu nauczył ich czytać. Odtąd już sami rozgryzali różne, nieraz bardzo trudne treści w tych książkach zawarte i doskonaląc się w czytaniu i rozumieniu tekstu, poznawali jednocześnie jak wyglądało życie, którego już teraz nigdy nie zobaczą. Ta fascynacja lekturami poszerzała ich zakres wiedzy i zaczęła kształtować ich umysły. Dlatego teraz, potrafią opowiadać o rzeczach, których przedtem nawet sobie nie wyobrażali a od chwili, gdy pozostali już są zupełnie sami, pewnie ta miłość do książek przyda im się najbardziej. Aby przeżyć, będą przecież musieli poradzić sobie ze wszystkim a tylko w tych publikacjach znajdą odpowiedzi na pytania, jak to zrobić.

Najmniejszy problem będą mieli z ubiorami. Kiedyś, gdy działalność ludzka, tak znacznie naruszyła równowagę ekologiczną, matka natura zareagowała na to ociepleniem klimatu ziemi. I to, co wtedy było jedną z przyczyn upadku ludzkości, tak teraz, dla wszystkich którzy jakoś przeżyli, stało się dla wybawieniem. Ludzie, nie muszą przecież zmagać się z ogromnymi różnicami temperatur i mogą w spokoju odbudowywać swoje populacje. Dlatego właśnie nasza dwójka dzieci nie musi martwić się zbytnio swoimi ubiorami i znalezieniem schronienia przed szalejącymi wiatrami i mrozem. Takich wahań i załamań klimatu tutaj po prostu nie ma a przy nieomal jednakowej całorocznej temperaturze i znikomych jej różnicach w ciągu dnia i nocy, obojgu dzieciakom wystarcza do ubioru coś przewiewnego, a nocą najwyżej jakieś lekkie sweterki lub bluzy. A, że w supermarketach jest tych ubrań pod dostatkiem, ani Angus, ani Nora, nie muszą tracić zbyt dużo czasu na ich zdobycie. Dawniejsza ludzka przezorność w gromadzeniu różnorakich dóbr, spowodowała, iż rzeczywiście, mimo upływu wielu lat, prócz tych o terminach przydatności, łatwopsujących i wysychających, większość wyprodukowanych kiedyś rzeczy zachowała się w dość dobrym stanie i nie uległa degradacji.

Tak więc wszędzie, gdzie teraz trafiają, zarówno Angus jak i Nora, znajdują dla siebie nieomal wszystko i cały asortyment rożnach kreacji jest tylko do ich dyspozycji i mogą sobie pozwolić na codzienną wymianę garderoby, tym bardziej, że wszystko nadal znajduje się tam w należytym porządku, bo ludzie odchodząc z tego terenu nie pozostawili po sobie zbyt wielu śladów i jakby po udanych zakupach dopiero co stamtąd wyszli. Najczęściej, wokół panuje ład i brak jest objawów pospiesznej ucieczki czy grabieży. Dzięki temu, dzieci przebywają w ich wnętrzach całymi godzinami i szukają nie tylko ubrań. Różnym znalezionym tam przedmiotom wynajdują ich możliwe zastosowania i w ten sposób uczą się jak mogą je kiedyś wykorzystać dla siebie.

Już teraz, zabierają ze sobą przydatne przy spożywaniu posiłków naczynia jednorazowe, gdyż z powodu braku łatwo dostępnej wody, nie zmywają brudnych sprzętów kuchennych. Z tego samego powodu nie piorą brudnych ubrań, więc i je zabierają z sobą także.

Od momentu utraty opiekunów minęło już wiele dni. Angus i Nora potrafią już zaopatrzyć się w potrzebne im jedzenie. Na szczęście dla nich z jego zdobyciem nie ma zbyt wielu kłopotów. Po wielu latach od swojej katastrofy, zniszczona ziemia prawie całkowicie przywróciła już swoją świetność. Dlatego, nawet w najbliższych okolicach przebywania naszej pary dzieci, wszędzie, gdzie kiedyś były jakieś tereny zielone, teraz rosło nieomal wszystko. Od tak dawna sprzyjający szybszej wegetacji klimat i zmiany genetyczne roślin, sprawiły, że pełno było dojrzałych warzyw i różnych owoców i to nie tylko tych regionalnych ale także i egzotycznych. Dzięki temu obojgu dzieciom zawsze udawało się coś smacznego znaleźć. A, że i w książkach pełno było porad z zakresu działkowej uprawy ziemi, to nie tracąc czasu na zbędne zastanawianie się, sami na utworzonych przez siebie grządkach, siali i sadzili, różne nadające się do tych celów nasiona i rośliny, w nadziei, że kiedyś to wszystko wyrośnie i wyda plon. W ten sposób, ich pożywienie, które może nie było nadzwyczaj wykwintne i energetycznie zbilansowane, to jednak jak na te warunki życia i zdolności przyrządzania tych potraw przez tak młodocianych kucharzy, nie było także najgorsze. Jak na razie nie poradzili sobie tylko ze zdobywaniem białka, chociaż i je w szczątkowych ilościach spożywali, gdy z pobliskiej rzeki Angus przynosił złapane na wędkę różne ryby, które nabite na patyki i trzymane nad płonącym ogniskiem smakowały im nie najgorzej i przez to prawie każdego dnia ich dieta stawała się coraz bardziej pełnowartościowa. A jeśli dodamy do tego, że i z wodą też nadzwyczajnych problemów nie mieli to ich szanse na przetrwanie znacznie się polepszyły. Ta woda, wprawdzie nie ciekła z kranu, ani też nie znajdowała się w dawniej do tego dostosowanych pojemnikach, lecz była w nieograniczonych ilościach dostępna w pobliskiej rzece. Ten, kiedyś odrażający nawet zapachem ściek, teraz stał się źródłem bardzo czystego i smacznego napoju.

Wyspani, najedzeni i napojeni, oboje czuli się szczęśliwi. Z takim zapasem energii, wyruszali tym chętniej w poszukiwaniu nowości i odkrywaniu jeszcze prawie zupełnie nieznanego im świata, czyli, odwiedzali kolejne sklepy, place zabaw i kiedyś należące do prywatnych właścicieli mieszkania i domy.

W tych sklepach spotykali sporo sprzętów, które chociaż kiedyś jako wytwory największego postępu technologicznego były według gdzieniegdzie wiszących jeszcze kartek z cenami, najdroższe, to teraz z powodu braku prądu nie nadawały się już do niczego i stały się po prostu zwykłymi śmieciami. Może, gdy kiedyś znajdzie się jakaś garstka ludzi, którzy będą oni umieli uruchomić istniejące jeszcze nadal elektrownie, to przynajmniej część z nich odzyska swoją sprawność. Ale jak na razie, te przedmioty bezużytecznie leżą lub stoją w różnych kątach wielkich magazynów i potwornie zakurzone, czekają na swój koniec.

I tak, jak pewnie już nigdy, Angus i Nora nie zobaczą wielu działających urządzeń, tak i nie usłyszą żadnego z odgłosów wielkiej metropolii. Albowiem, w całym mieście panuje nieomal grobowa cisza. Jest ona tylko sporadycznie przerywana odgłosami nielicznych zwierząt lub dość głośnymi uderzeniami, gwałtownie rozsypujących się konstrukcji, lecz z wielu różnych przyczyn, miasto to pozbawione jest innych odgłosów świadczących o toczącym się w nim życiu. I nie ma się co dziwić tej ciszy. Bo tam, gdzie mieszka tylko dwójka dzieci, nie można przecież usłyszeć brzmień tak charakterystycznych dla miasta milionów ludzi i dlatego oni oboje mogą sobie te wszystkie kiedyś zamilkłe odgłosy wyobrazić.

Na szczęście, z tych dostępnych dla Nory i Angusa i niezmiernie im przydatnych wytworów ludzkiej myśli, są nadal książki. Właśnie, dzięki temu staremu wynalazkowi druku, mogą oni teraz zanurzać się w przeszłości i poznawać życie, które było dawno temu, lub nawet to, z tak nieodległych czasów, które istniało nim oboje przyszli na ten świat.

Właśnie niedawno Nora wynalazła gdzieś jedną taką opowieść o dwójce dzieci, które zupełnie same potrafiły przeżyć na bezludnej wyspie. Gdy już całą ją przewertowała, teraz z rozmysłem zaczęła ją czytać na głos. Angus, początkowo słuchał jej niezbyt dokładnie, lecz i on w końcu dał się uwieść jej treści.

- To prawie, jak o nas. Tylko, że one musiały polować i zbudować sobie szałas a my mamy o wiele lepiej. Jeśli one przetrwały, to i nam się to uda.

- Ale ich miał kto uratować a nas nie. A wiesz może dziewczyno, co to jest fikcja literacka?

- Wiem, ale przecież mogę sobie pomarzyć, że wszystko będzie dobrze. A ty zamiast mnie pocieszać, to straszysz. I, jak mam zawierzyć swoją przyszłość takiemu pesymiście i pozwolić by został kiedyś ojcem moich dzieci.

Angus zbaraniał. Skąd w głowie małej dziewczynki rodzą się takie pomysły. I dlaczego Nora mówi słowa, których zupełnie nie rozumie.

- A po co ci te dzieci. Mało mamy swoich problemów. Weź się za coś pożytecznego a nie tylko te romansidła i romansidła.

Naburmuszona, odwróciła się od niego i zaczęła cicho płakać

- I czego beczysz?

- Bo mnie nie chcesz. To kogo będę miała?

- A ta znowu swoje. Co ma moje chcenie do tych twoich dzieci?

- Sama z siebie ich przecież nie urodzę

Tym razem Nora przedobrzyła. Rzucił w nią poduszką bo pomyślał, że to ją uspokoi i wyciszy. Ale nic z tego. Nadal pochlipywała i ze smutną miną patrzyła mu w oczy.

- Czego jeszcze dziewczyno chcesz ode mnie?

- Żebyś ode mnie nie odszedł. Wiesz przecież, jak bardzo boję się być sama, więc jak sobie pójdziesz, będę musiała poszukać sobie kogoś, kto się mną zaopiekuje.

- Przecież nigdzie nie idę, więc nawet o tym nie marz, że tak łatwo zastąpisz mnie innym chłopakiem.

- Nie marzę, bo przecież tutaj żadnego nie ma.

- A, jakby był?

- To wtedy ty się wystraszysz, że on mnie weźmie ze sobą i go stąd przepędzisz, bo jeśli tego nie zrobisz, to kto by z tobą został? A przecież bardzo nie lubisz sam spać w nocy.

Czy ta Nora nie wie, co małym dziewczynkom wypada mówić a czego nie. Myśli, że będę o nią zazdrosny. Na szczęście jesteśmy sami i nie sprawdzi, czy ma rację. A to wszystko, przez te książki. Mącą małym dziewczynkom w głowach i przez to starsi od nich chłopcy mają problemy. A, co się stanie, gdy ten pomysł z rodziną jej nie przejdzie i znowu zacznie o nim mówić. Jak mam wtedy zareagować na te jej fanaberie? To nie jest zabawne. Pewnie już teraz jej nie wystarczam i dlatego tak bardzo chce mieć jeszcze kogoś, by pomagał mi ją przytulać. Co za przewrotna dziewczyna. A ja nawet nie pomyślałem, że nie daję sobie z nią rady. Przecież była dotąd taka spokojna i niczego ode mnie nie wymagała, a jednak, nawet milcząc, zupełnie inaczej wyobrażała sobie ten nasz związek. I teraz, to ja muszę zrobić wszystko, by nie musiała mnie więcej straszyć. Dlaczego jednak nie poczekała jeszcze parę lat z tymi swoimi wymaganiami i gdy ja chcę być nadal dzieckiem, to ona chce być już taka dorosła. No trudno. Gdy kogoś spotkamy to ja od razu pokarzę temu chłopakowi na co mnie stać i go przepędzę. Nora ma być zawsze tylko moja i żaden pętak tego nie zmieni.

Na szczęście dla obojga nikogo nie spotkali. Angus nie musiał więc stroszyć przed żadnym obcym jak kogut a Nora nie mogła udowodnić sobie, że jeszcze komuś, prócz jej chłopaka może się podobać. A, że oboje od zawsze kochali siebie, to powoli wszystko zaczęło wracać do normy. Jednak chłopak, już raz zaniepokojony jej stanem umysłu, trochę inaczej zaczął się przyglądać tej swojej zwariowanej dziewczynie. I wydawało się, że znowu wszystko jest z nimi tak dobrze, jak było kiedyś.

Oboje oni, od wczesnego dzieciństwa, byli przyzwyczajone do życia w ciszy, więc nawet teraz, odgłosy zbliżającej się burzy, powinny sprawić, że nagle zaczną potrzebować swojej obecności. Gdy więc kolejna z nawałnic rozszalała się już dość mocno a groźne pomruki piorunów zaczęły mieszać się z błyskawicami, Angus oczekiwał, że za chwilę przybiegnie do niego wystraszona Nora i wtuli się w jego ramionach, prosząc jednocześnie, aby ją pocieszył. Jednak tym razem czekał na próżno. Mijały długie minuty, trwała burza, a jego dziewczyna nie pokazała się. Sam mocno tą burzą wystraszony i niezmiernie zdziwiony jej nieobecnością przy sobie, wyruszył na poszukiwanie Nory. Znalazł ją siedzącą w kącie pokoju i bardzo zapłakaną.

- Dlaczego kochanie nie przyszłaś do mnie? Przecież czekałem na ciebie.

- A dlaczego ty sam, wcześniej mnie nie szukałeś? Przecież mogłeś mnie przytulić a ja bym ci na to pozwoliła.

- To już nie boisz się już burzy?

- Nawet bardzo, lecz nie z jej powodu płaczę, bardziej bałam się, że znowu mnie odtrącisz a tego bym nie przeżyła.

- Przecież nigdy tego nie zrobiłem.

- Pewnie już to zapomniałeś, ale kilka dni temu o mało nie musiałam odejść od ciebie.

- Dlaczego tak to zrozumiałaś? Ja tylko pytałem, po co nam dzieci.

- A ja odpowiedziałam, że dla nich chcę abyś przy mnie był. Inaczej przecież nie zostaniemy nigdy rodziną.

I znowu Nora zaskoczyła go bardzo. Bo, jak mógł się spodziewać, że ta niespełna dziesięcioletnia dziewczynka potrafi z ich rozmów wyciągać tak dorosłe wnioski i że pamięta to wszystko, co do niej mówi.

A myślał, że będzie tak prosto. Kolejny raz ją obejmie, powie, że zawsze będą razem a na uspokojenie da jej buziaka i to wszystko załatwi. A tu nic z tego. Ona, patrzy teraz na niego tym swoim dziwnym wzrokiem i oczekuje czegoś innego. A on, aby nie usłyszeć, że tego nie chce, boi się przez to nawet jej dotknąć. Dlaczego, mimo, że zna ją od tak dawna, to nadal nie wie, co ma zrobić, by ją przebłagać i sprawić, by już się na niego nie gniewała? Dlaczego, mimo, że czas mija, Nora do niego się nie odzywa?

I, gdy już zupełnie nie potrafił nic rozsądnego wymyśleć i już był bliski kompletnego załamania, usłyszał na szczęście:

- Co tak nade mną chłopaku stoisz? Przytul mnie wreszcie.

- Zgadzam się na te twoje dzieci, - krzyknął radośnie - tylko więcej mnie nie strasz, że odejdziesz.

- Dobrze. Na razie nigdzie się nie wybieram. A o dzieciach porozmawiamy o za kilka lat.

Wtuleni w siebie przeczekują ostatnie głośne akordy burzy. Nora jest zadowolona, że wymogła na Angusie posłuszeństwo, a on, że wreszcie trzyma w ramionach jedyną istotę, która tam się powinna znaleźć i zarazem też tą jedną, którą w przyszłości będzie chciał mieć tylko dla siebie.

Wieczór, który właśnie zapada, dla ich obojgu nie jest żadną przeszkodą przed wspólnym wyjściem na spacer. Ciemność nigdy nie kojarzyła im się z niczym złym i nawet ją lubią. Dlatego właśnie teraz, trzymając się za ręce, idą ulicami miasta, wdychając powietrze nasycone ozonem i pachnące świeżością. Niebo nad nimi usłane jest milionami gwiazd. I cała ta otaczająca nasze dzieci sceneria, powoduję, że pod wpływem tego romantycznego nastroju, ich serca zaczynają bić coraz szybciej.

- Lubię z tobą być.

- Ja też to lubię, a najbardziej, gdy słyszę od ciebie, gdy to mówisz.

- I, tak będzie zawsze?!

- Mnie o to pytasz?

- Siebie nie muszę, bo wiem, że tak będzie.

Im obojgu, rzeczywiście ta bliskość jest niezwykle potrzebna, bo aby mogli przetrwać w tej miejskiej pustyni, muszą się wspierać. Każde z nich ma jakieś talenty i już umie wiele zrobić, ale tylko dopełniając się, we dwójkę mają szansę na przetrwanie. I chociaż, są jeszcze dziećmi, to już czują, że właśnie teraz powinni zrobić wszystko, by kiedyś w przyszłości mogli stać się parą, bo, gdy nie spotkają innych ludzi i tak będą tylko ze sobą.

A tych ludzi nadal wokół nich nie ma, bo dawno temu prawie nikomu nie udało się uratować przed tą zagładą. I tylko oboje mogą się teraz domyślać, co się wydarzyło, że ci ludzie, odchodząc, tak mało śladów zostawili po sobie, bo jakby chcąc zatrzeć wszystkie oznaki swojej tragedii, już naznaczeni śmiercią, w spokoju i cierpliwie oczekiwali na swoją kolej, zostawiając obowiązek pochowania swoich zwłok, wszystkim tym, którzy jeszcze przy życiu pozostali. I tak było do samego końca, bo dzieci leżących na powierzchni ziemi, żadnych szkieletów ludzkich jeszcze nigdy nie spotkały.

Teraz, gdy właśnie wracają już do domu, rozmyślają równocześnie o swoich intymnych wyznaniach i dramatycznych przemyśleniach nad ludzkim losem. Czują przy tym, że mimo swojego młodego wieku, są w swoich poglądach na siebie i życie już bardzo dorośli. W innych warunkach, mogli z tą odpowiedzialnością za swoje czyny jeszcze trochę poczekać, ale, że tutaj nie ma już nic normalnego, to i z myśleniem o swojej przyszłości nie mogą zbyt długo zwlekać. I nawet, gdy oznaczać to będzie przyspieszone zakochiwanie się w sobie, to i tak będzie to znacznie lepsze od biernego przyglądania się biegowi rzeczy i oczekiwaniu na cud. Są przecież jedynymi, którzy sami siebie kontrolują i jedynymi, którzy kiedyś z tego życia się rozliczą. A, że ten napisany dla nich przez los scenariusz innych opcji nie przewiduje, muszą zacząć tak żyć, jakby cały świat do nich należał i tylko oni należeli do tego całego świata.

Na szczęście dla ich obojgu, te wszystkie konieczności podejmowania tylko odpowiedzialnych decyzji, jeszcze ich tak mocno nie przynaglają, mogą więc jeszcze trochę wahać się, czy już chcą być duzi, czy jeszcze mają trochę czasu, by pozostać dziećmi. Na razie, oba te rozwiązania są równie dobre, więc Angus i Nora wierzą, że nie zostaną od razu srogo ukarani, gdy jeszcze trochę pobłądzą w swoim postępowaniu.

I właśnie, tak myśląc, odłożyli na jakiś czas te wszystkie alegorie do lamusa a sami, aby znowu poczuć się niezależni, postanowili, że przy kolejnych odwiedzinach jednego z większych sklepów wezmą sobie stamtąd dwa rowery. Te pojazdy, wyposażone w specjalne przyczepki, będą odtąd ich jedynymi środkami transportu. Dzięki nim zaczną wreszcie odbywać dłuższe wycieczki za miasto a w nim, nie będą już musieli nosić ze sobą zbyt wielu ciężkich przedmiotów.

Po krótkim namyśle i jeszcze krótszym wyborze upatrzonego już wcześniej sprzętu, szczęśliwi wyjechali na ulicę. I odtąd, każdego następnego dnia tylko w ten sposób, mimo pozbijanych kolan i licznych zadrapań, zaczęli się poruszać. A, gdy już zupełnie opanowali technikę jazdy, po raz pierwszy wyjechali tymi swoimi rowerami za miasto.

W okolicy było nawet kilka wiosek. Tak samo jak ich metropolia puste, oferowały im jednak nowe doznania i bardziej zróżnicowane pożywienie. Tak się bowiem złożyło, że kilka zwierząt uszło z życiem i nieco zdziczałe wałęsały się wokół domostw w których kiedyś się wychowały. Tak więc, przy jednym z gospodarstw zauważyli kilka kur i dużo porozrzucanych w różnych miejscach jaj. I o ile ten drób był smacznym kąskiem, to składane przez kury jaja, kusiły ich znacznie bardziej. Gdy poczekali do następnego dnia, zauważyli, że mogą wreszcie pożywić się smaczną jajecznicą ze szczypiorkiem. Te wyśmienite dania, Angus zawdzięczał Norze, która nie tylko, że była dobrą degustatorką, to jeszcze umiała na podstawie zapamiętanych przepisów z książek kucharskich, te wszystkie smakołyki wyczarować. I wtedy to, Angus zrozumiał na czym polegała przewaga jego dziewczyny nad nim samym. Przekonał się bowiem, że stare powiedzenie o drodze kobiety do serca mężczyzny wiodącej przez jego żołądek, jest nadal prawdziwe. I dlatego, za potwierdzenie tej maksymy, pokochał Norę jeszcze bardziej. A ona, dlatego, że tą kobietą niezaprzeczalnie była, to ten wzrost uczuć Angusa, zauważyła od razu.

- Czy chcesz jeszcze dokładkę kochanie?

- A może powinienem coś i dla ciebie zostawić?

- Jedz na zdrowie, ja mam jeszcze marchewkę do schrupania.

- No, chyba, że tak. To poproszę o jeszcze jedno jajko.

Co zjedzone, to zapomniane. Miłość miłością a głód głodem. I tak niechcący Nora udowodniła sobie, że poza tą miłością, innych uczuć od swojego chłopaka zbytnio liczyć nie może. A szkoda, bo miała dla niego jeszcze kilka niespodzianek, a tak, to za karę, nawet buziaka od niej nie dostanie.

Angus najedzony aż do przesytu, nawet nie przeczuł, że kolejny raz przetestowany przez Norę, nie zdał znowu celująco tego egzaminu i tylko dlatego, że ona nadal ma tylko jego, to od razu nie został przez nią wysłany samotnie do miasta. Senny, zdążył tylko powiedzieć, że tutaj zostanie na noc i już trafił w objęcia Morfeusza. Nora, która też chciała nacieszyć się jeszcze urokami tej wsi, musiała jednak znaleźć sobie inny dom w pobliżu. Tak bardzo chciała go ukarać, że wolała wybrać samotność w nieznanym miejscu, niż bezpieczną przystań w jego ramionach. Rano, gdy Angus obudzi się bez niej, może zrozumie wreszcie swój błąd i gdy się odnajdą, przeprosi ją za wszystko co zrobił, a jeszcze bardziej za to, czego nie zrobił a powinien.

Wczesnym rankiem, nagle obudzony pianiem koguta Angus, tak bardzo przestraszył się tym nieznanym mu odgłosem, że jeszcze bardzo długo nie zauważył braku przy sobie Nory. Dopiero, gdy mimo kilkukrotnych nawoływań, jego dziewczyna nadal się nie pojawiła, wstał, aby ją szukać i po znalezieniu skarcić. Gdy jednak nie znalazł nawet jej roweru, zrozumiał, że znowu czymś jej zawinił. Czym i kiedy to się stało, tego, nawet nie próbował sobie przypomnieć. Nora była przecież tak skomplikowaną kobietą, że on prostolinijny mężczyzna nigdy jej nie zrozumie. Zresztą po co? Ona sama najlepiej mu to wyjaśni i to wielokrotnie, jakby za pierwszym razem tego nie zdołał zrozumieć. Lecz aby to się stało muszą się jakoś zobaczyć. Pomyślał, że właśnie ona, gdy tylko przestanie się na niego gniewać, będzie mogła to zrobić szybciej, bo on nie ruszy się stąd ani na krok. I tak przecież nie ma szans na to, by, jeśli ona sama tego nie zechce, mógł trafić na jej ślad. Trochę głodny, usiadł na ganku, by Nora łatwiej zauważyła, że czeka na jej powrót.

Gdy słońce było już wysoko na niebie, Nora wyspana i wypoczęta, obudziła się wreszcie. Bez pośpiechu napaliła w kuchennym piecu i zaczęła przygotowywać się do zrobienia śniadania. Po jakiejś godzinie, zdziwiła się trochę, że nadal nie widzi Angusa. Schowała się przecież w domu obok i nie musiał zbyt daleko iść, by ją znaleźć i przeprosić, lecz widocznie i to było niego za trudne. Gdyby się postarał, już by tu był i jadł z nią posiłek. A tak będzie głodny. Przez trochę zakurzoną szybę wyjrzała, by sprawdzić, czy nadal jest tam, gdzie go zostawiła, czy może wrócił już do miasta, by tam jej szukać. Angus siedział oparty o barierkę werandy i wyraźnie o czymś intensywnie myślał, bo nawet oczy miał zamknięte.

Nora była zupełnie zaskoczona. Angus nie woła jej i nie próbuje odnaleźć, lecz w spokoju oczekuje na to, że się podda i do niego wróci. Nie doczeka się tego.

Wściekła do granic wytrzymałości, z hukiem otworzyła frontowe drzwi i nie patrząc w jego stronę, wsiadła na rower, aby jak najszybciej stąd odjechać. Po kilku minutach tej ucieczki zatrzymała się. Angus za nią nie jechał. Gdy wróciła, jej chłopak spał w najlepsze w miejscu, które przedtem także zajmował i widać było wyraźnie, że nie usłyszał odgłosów jej poprzedniej złości. Musiała więc swój występ powtórzyć. Aby jednak tym udało jej się uzyskać należyty efekt, zrobiła to z jeszcze większym impetem. O odniesionym sukcesie dowiedziała się prawie natychmiast, gdy usłyszała jego błagalne wołanie, by wróciła, bo on nie ma siły uganiać się po tych bezdrożach. Ta jego bezczelność była już totalnym przegięciem. Zalewając się łzami Nora przyspieszyła. Chciała uciec od Angusa jak najdalej i pragnęła, by on jej na to nie pozwolił. Chyba wyczuł, że powinien na ten desperacki krok swojej dziewczyny jakoś zareagować, bo po chwili ruszył za nią w pogoń.

Pozwoliła by ją wreszcie dopadł i patrząc mu prosto w oczy zaczęła krzyczeć:

- Ty niewdzięczniku. Tyle robię dla ciebie a ty nawet potrafisz zrozumieć, że nieraz sama sobie odejmuję od ust, byś tylko ty był zadowolony.

- Przecież pytałem a ty mi pozwoliłaś.

- A, jak bym znowu chciała odejść, to też byś mi pozwolił?

- To zupełnie inna sprawa.

- Nie prawda, Obie sprawy dotyczą głodu.

- Jak to?

- Ty nie chciałeś bez jedzenia iść spać a ja nie chciałam byś z tego powodu nie miał siły mnie przytulić. Najadłeś się a ja nadal spragniona twoich uczuć musiałam zasnąć sama, bo ty wolałeś wybrać swój spokój a nie mnie. I tego ci nie zapomnę.

Tym razem Nora nie pozostawiła żadnych niedomówień. I Angus nie będzie mógł się bronić tym, że czegoś nie zrozumiał. Zwykle mówiła zawile i skomplikowanie, co ułatwiało mu obronę, bo wtedy traciła więcej czasu na wyjaśnianie a mniej na gniew. Teraz było niestety odwrotnie. Jedyne, co mógł zrobić, to błagać ją o litość, bo powinna mu przebaczyć, gdyż nieświadomie ją uraził a to przecież była w każdym sądzie sytuacja łagodząca wyrok.

- Nie chciałem, byś cierpiała. Nie wiedziałem co czynię. Nie karz mnie tylko dlatego, że nie potrafię zrozumieć kobiet. Pozwól bym cię teraz przytulił i pocałował.

- I mam ukarać siebie, bo tobie zachciało się nagle pieszczot?

- A ty ich nie chcesz?

- Pieszczoty nie powinny być dla nas ani karą ani nagrodą, gdybyś pomyślał sercem, to o nic byś prosić nie musiał. Dlaczego tylko ja wiem, kiedy tych oznak mojej miłości potrzebujesz?

- Bo jest to proste. Ja zawsze potrzebuję ciebie a ty mnie, tylko nieraz.

- To chyba wczoraj, to twoje zawsze zbyt wcześnie poszło spać, bo moje nieraz, nie doczekało się tych pieszczot, przez co oboje głodni swoich uczuć, musieliśmy zasnąć nie zaspokojeni.

- To już nie mam prawa do chwili słabości?

- Masz, ale beze mnie.

Gdyby sprzeczki były rzeczywiście oznakami wielkich uczuć, to Angus i Nora, już by wygrali każdy konkurs o największą miłość. Lecz oni nawet się nie sprzeczali. To tylko Nora zupełnie słusznie broniła swoich praw bycia w ich związku kobietą, nie tylko taką nie z garami i pieluchami, ale istotą pożądaną i upragnioną. Może zbyt wcześnie i zbyt wiele, wymaga tego od swojego niedojrzałego chłopaka, lecz jeśli teraz on tych jej pragnień nie zrozumie, to, gdy będą już zupełnie dorośli i Angus dojdzie do wniosku, że skoro i tak nie ma żadnego konkurenta, to nie musi się już zupełnie o nią starać, to wtedy dla Nory będzie już za późno na takie żale. A tak teraz, chociaż może nie osiągnęła wszystkiego, to chociaż jej chłopak już wie, że ona umie o siebie walczyć i nie podda się tak łatwo jego dyktatowi.

Z ich dziecięcych przekomarzań o miłość, nie pozostało już prawie nic. A przecież jeszcze tak niedawno Nora zastanawiała się, jak kiedyś w przyszłości będzie mogła zakochać się bez pamięci w Angusie, skoro już teraz tak go kocha. A on wierzył, że skoro poza Norą nie ma nikogo innego, to i ona powinna tylko o nim myśleć. A teraz oboje chcą być dla siebie ważni, choć jeszcze nie wiedzą, że w związku nie liczy się to, ile z niego bierzesz, lecz tylko, ile wysiłku w jego przetrwanie wkładasz i żadne przepychanki słowne nie pomagają go ochronić przed upadkiem. Ale nim to do nich dotrze, już teraz muszą swoje wzajemne relacje starać się wyciszyć i zrozumieć, że druga strona ich związku ma takie same prawa do błędów, które, gdy są nieświadome, powinny być rozumiane i przebaczane.

W tej zagmatwanej sytuacji oboje pogubili się zupełnie. Chcieli już się pogodzić, lecz im dłużej Angus prosił Norę, by już się przestała na niego gniewać, tym te jego błagania były mniej skuteczne. To zupełne poddanie się przez jej chłopaka, sprawiało, że dopiero teraz zaczęła się na poważnie zastanawiać, czy powinna go nadal tak torturować. Bo, gdy teraz patrzyła na niego z góry a on wbijał w nią ten swój proszący wzrok, to mimo, iż była z siebie dumna, to jednocześnie czuła, że nieco przesadziła. Bo jeśli za każdym razem Angus, zamiast postawić na swoim i pokazać męską siłę, zacznie się zachowywać jak ona, to zamiast mieć przy sobie obrońcę Nora zyska słabszą koleżankę. A o to przecież zupełnie jej nie chodziło. Chciała tylko, aby Angus ją bronił, kochał i podziwiał, a nie jej się bał.

- Już dobrze przebaczam ci. Ale bądź dla mnie milszy i chociaż udawaj, że ci na mnie zależy.

- Nie muszę udawać. Przecież cię kocham.

- Jak siostrę?

- A, jak inaczej, przecież jeszcze jesteśmy dziećmi.

- Masz rację mój ty dzieciuchu.

Rzeczywiście. Nora dopiero teraz zrozumiała, że mają jeszcze tak mało lat a jej się wydaje, że jest już zna tyle duża, by doprowadzać do takich kłótni, jakie zdarzają się tylko dorosłym. Pewnie to z powodu lektur, już teraz zachciało się jej odgrywanie roli takiej niedocenianej kobiety a powinna być nadal tylko szczęśliwą dziewczynką. I taką będzie. Przynajmniej na razie. Chociaż będzie to trudne. Bo, jak się już raz coś zaczęło, to później nie jest się tak łatwo z tego wycofać.

Trochę jeszcze niepewnie, Angus złapał Norę za rękę, przyciągnął ją do siebie i przytulił. Gdy nie zaprotestowała, pocałował w usta. I tak objęci i prawie pogodzeni, wrócili wreszcie do tamtego domu, w którym wczoraj to wszystko się zaczęło.

Teraz siedzą oboje na ganku domu. Wokół panuje cisza i tylko co jakiś czas gdaczące kury przypominają im o tym, że powinni poszukać więcej jajek, by część z nich zjeść zaraz a część zabrać ze sobą do miasta. Nora cieszy się myślą, że mają od teraz swoje gospodarstwo. Nie skusiło ich ono, jak kiedyś innych mieszczuchów świeżym powietrzem, lecz tutaj łatwiej jest jej przygotowywać posiłki. Za chwilę, w kuchennym piecu, przy pomocy kilku szczap drewna, rozpali ogień i obojgu usmaży jajecznicę. Później, na grillu, który jest na stałe zamontowany na jednej ze ścian tego budynku, upiecze warzywa a już dzisiaj wieczorem, razem usiądą we fotelach i przy rozpalonym przez Angusa kominku, Nora dopilnuje, aby romantycznie spędzili czas.

W mieście, tych wszystkich wspaniałości są pozbawieni zupełnie. Wszystkie urządzenia, które tak kiedyś tak bardzo ułatwiały ludziom życie, teraz są tylko martwymi eksponatami. A tutaj, chociaż nie tak nowoczesne, wszystkie te sprzęty działają. Nawet piwniczka, którą zobaczyli przypadkiem, głęboko wykopana w ziemi, utrzymuje przyjemny chłód i pozwala na dłuższe przechowywanie owoców, warzyw i gotowych potraw.

Angus, któremu o tym wszystkim opowiedziała, ucieszył się z jej dzisiejszych planów i już zaczął oczekiwać na poranny posiłek. Nauczony jednak wczorajszymi wydarzeniami, aby nie pokazać, jak bardzo jest głodny, udaje, że jest zajęty wyglądaniem przez okno. Nora, po cichu się z niego śmieje. Lecz tym razem już go niczym nie ukarze. Niech je, niech śpi, niech będzie nadal chłopcem. Dobrze, że w ogóle jest i to ona ma go dla siebie.

- No to co, mój ty braciszku, jeśli jesteś głodny, to zapraszam cię do stołu.

Gdy wyszli już budynku i mieli już odejść, aby pobuszować trochę po okolicy, niespodziewanie zauważyli, jak przed ich oczami przebiegł nagle jakiś zwierzak. Po chwili zobaczyli go znowu. Przysiadł dość blisko werandy na której stali i po raz pierwszy w życiu oboje mogli mu się przyglądać. Był duży. Trochę szary i miał czarne łaty. I był psem. I to nie byle jakim. Był owczarkiem i to, tak samo jak Nora i Angus zdziwionym tym niespodziewanym spotkaniem. Widocznie Ich zapach i dziwne zapachy wydobywające się z domu, spowodowały, że poczuł nagłą potrzebę bliższego z nimi kontaktu. Był psem jeszcze bardzo młodym i skorym do zawierania nowych znajomości. Nie mógł więc przepuścić takiej okazji, by nie przekonać się, czy dobrze zrobi, gdy właśnie teraz zbliży się do tych niegroźnie wyglądających i niebyt wielkich osobników innego niż on gatunku. Warcząc i piszcząc jednocześnie przyczołgał się w ich pobliże. Ze strachu, czy nadal robi dobrze, najeżył swoją sierść i niecierpliwie zaczął rozglądać się po otoczeniu, szukając ewentualnej drogi odwrotu. Nie wiedział przecież, czy przypadkiem te dwa nieznane mu zwierzątka nie biegają znacznie szybciej od niego i czy nie są wrogo nastawione. Przełamał jednak ten swój wrodzony strach i przybliżył się dzieci.

- Zobacz Angusie jaki śliczny pies. Chcę go mieć.

- To się go sama spytaj, czy on też chce mieć ciebie.

- A jak mam to zrobić. Przecież on nie umie mówić.

- To wystaw rękę. Jeśli ją poliże to będzie znaczyło, że wszystko jest w porządku.

- A, co innego z tą moją ręką może zrobić.

- Wystaw, to sama się przekonasz. Może cię nie ugryzie.

Nora, przestraszona przez Angusa, zbyt szybko wycofała wyciągniętą rękę i w chwili, gdy już chowała ją za siebie, zobaczyła tylko, jak ten owczarek z piskiem od niej ucieka.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media