Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2021-07-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 735 |
Gdy wreszcie wrócił do salonu i zobaczył na stole przygotowany posiłek a rozśpiewana Nora kręciła się ze ściereczką wokół mebli, to wiedział, że ten idylliczny i uspokajający obrazek jest tylko jej grą i on musi teraz bardzo się starać, by ona mu przebaczyła. Minie więc sporo czasu zanim mu ona przebaczy,
Pozornie w ich wspólnym życiu nic się nie zmieniło. Wrócili na farmę, wspólnie wykonywali wiele prac i razem jeździli w różne ciekawe miejsca, lecz nawet ich wspólne kąpiele w jeziorku, ani urokliwie pachnąca łąka, nie spowodowały jednak, że dystans między nimi zmalał. Nora, częste zapewnienia Angusa o jego wielkiej miłości przyjmowała z rozbrajającymi uśmiechami i nadal uparcie odmawiała mu wszelkich pieszczot.
I tak, mimo upływu czasu, żadnymi sposobami nie udawało się Angusowi jej uspokoić. Wprawdzie prostota życia tutaj, wymuszała i ich prostotę zachowania, ale ich wspólne życie polegać zaczęło tylko na wypełnianiu obowiązków. Pilnowali więc kury, biegając za nimi w poszukiwaniu ich jajek, wspólnie też sprzątali i razem kąpali. Prawie wszystko robili razem, lecz spali już osobno.
A, że był to też okres ogromnego wysypu grzybów i by jakoś tę okazję wykorzystać, Nora codziennie szła po nie do lasu. I codziennie Angus odszukiwał ją i zabierając od niej pełne kosze, a w drodze powrotnej polował. W ten sposób, wieczorami mieli obfite kolacje.
I tak było i tym razem. Oba psy, przyzwyczajone, że będą mogły popędzić za upolowaną zdobyczą, by skrócić jej cierpienia i przynieść trofeum Angusowi, tylko czekały na jego strzał. Jednak, tym razem nic im się nie trafiło i powoli cała trojka myśliwych zaczęła zbliżać się do pierwszych drzew lasu. I wtedy stało się coś niespodziewanego. Oba owczarki, jakby węsząc coś dużego, zjeżyły się nagle i nie czekając na Angusa, rzuciły w pościg za tą nieznaną istotą. Gdy wreszcie Angus dobiegł za nimi do miejsca w którym usłyszał głośną szamotaninę , zobaczył coś, co przeraziło go zupełnie. Na ziemi leżał mężczyzna powalony przez już tylko stojące nad nim teraz i warczące ich owczarki. Obok mężczyzny, z jakąś szmatą zasłaniającą jej usta, ze skrępowanymi na plecach rękoma i w podartym ubraniu, leżała Nora. Na ten widok, Angus nie zwlekając dłużej, zaczął strzelać. Nora, patrzyła na to wszystko dziwnym wzrokiem i jakby nadal nie rozumiejąc powagi sytuacji, wodziła oczami za Angusem. Wielokrotne raniony napastnik umierał powoli a wyzwolona z więzów Nora zaczęła się odsuwać od psów i obu mężczyzn. Wyzwoliciel i kat wyglądali przerażająco. Gwałciciel, który był od nich znacznie starszy, teraz leżał cały zalany krwią i na twarzy miał nadal wypisaną wściekłość, taką samą, jak w chwili, gdy ją zaatakował. Angus, który, wykonał na nim wyrok już za pierwszym razem, jakby obawiając się o swoją skuteczność, nadal mierzył do niego ze swojej broni, bo mimo, że robił to już kilka razy, chciał strzelać nadal. Już teraz, cała koszula tego człowieka wyglądała jak sito o dużych oczkach i pewnie zaczęła by wyglądać jeszcze gorzej, gdyby Angus nie musiał zająć się swoją dziewczyną. Nora już nie drżała. Niezbyt sprawnymi ruchami starała się założyć swoją porozrywaną bluzeczkę i wciągnąć na siebie zdjęte z niej siłą dżinsy. Angus, nie zważając na jej starania, próbował jej pomoc. Ona swoje ręce zaplotła wokół jego szyi i oboje zaczęli się podnosić. Po chwili jednak, ten jej uścisk osłabł i osunęła się na ziemię. Nieprzytomną wziął Angus na ręce i zaniósł ją do domu.
Tam właśnie, gdy tylko się ocknęła, spytała tylko:
- Angusie, co to było? Co ze mną się stało?
- Nic czego kochanie razem nie naprawimy. Postaraj się usnąć i trochę wypocząć a gdy się obudzisz o wszystkim ci opowiem.
Angus nie musiał ją o ten sen prosić, bo już po chwili spała.
Jakże nieprzewidywalne są chwile, które niespodziewane. przeżywamy. Pierwszy, po tylu latach tak bezpośredni kontakt z przedstawicielem własnego gatunku, gdy wreszcie po latach doszedł do skutku skończył się tragicznie. Mężczyzna, na drodze którego znalazła się Nora, już nie żył a ta jego łatwa zdobycz teraz z poszarpaną psychiką jeszcze długo będzie borykała się z napadami strachu a Angus, który za jej tragedię na sprawcy tego nieszczęścia wykonał tylko wyrok, chociaż do tej pory był tylko łagodnym chłopcem, teraz stał się mordercą. W tym spotkaniu przegrali wszyscy.
A, co kierowało tym wędrowcą, że zamiast szukać u tej nieznajomej dziewczyny pomocy lub wsparcia, wolał potraktować ją jak bezwolną zabawkę i postanowił brutalnie ją zgwałcić, sam już nigdy nie wyjaśni. Być może, zawsze był złym człowiekiem, bo i tacy się zdarzają a może to kiedyś właśnie jego tak brutalnie ktoś potraktował i odtąd mścił się na wszystkich. Lecz nawet to, nie usprawiedliwia jego zachowania. Nienawiść nigdy nie jest argumentem łagodzącym i nie zmniejsza kary za takie postępowanie.
Gdy tylko Nora usnęła, Angus prawie biegiem znalazł się powtórnie w lesie i nieopodal miejsca na którym leżał nieznajomy rozpoczął kopanie jego grobu. Gdy już skończył, to nim wrzucił go do tego dołu, przyjrzał mu się uważnie. Mężczyzna był dość ładnym brunetem o zdecydowanie męskich rysach twarzy. Znacznie wyższy od Angusa i masywniej od niego zbudowany, zapewne dysponował dużą siłą i tak filigranową istotkę, jaką była Nora, powalił lekkim uderzeniem. Nie pokonał jej jednak od razu, bo Nora, zaciekle z nim walcząc, pozostawiła na jego twarzy i obnażonej klatce piersiowej liczne zadrapania. Musiał więc użyć całej swojej siły by ostatecznie zmusić ją do poddania się. Teraz sam już bezbronny i wrzucony do wykopanego dołu nie wygląda już tak strasznie. I chociaż jego widok na zawsze już pozostanie w pamięci Angusa i Nory, to będzie już na szczęście tylko wspomnieniem. Zakopany teraz w tym lesie, już nigdy nie zniszczy nikomu życia a zamaskowany resztkami trawy i zasypany opadłymi z drzew liśćmi natychmiast zniknie z tego świata.
Gdy Angus wrócił do domu, Nora nadal spała i widocznie śniła właśnie coś strasznego, bo bardzo rzucała się po całym łóżku i wykrzykiwała jakieś niezrozumiałe słowa. Teraz, gdy mógł się wreszcie wyraźniej jej przyjrzeć, zauważył, jak bardzo na całym ciele była posiniaczona a z zaschłych śladów krwi widocznych na strzępach jej majteczek, wywnioskował o ogromnej brutalności jej napastnika.
Ten przerażający widok sprawił, że mimo wyrzutów sumienia, Angus cieszył się jednocześnie, że nie powstrzymał się i zabił tego zboczeńca, bo chociaż była to kara okrutna, lecz jednak współmierna do czynu, którego ten człowiek się dopuścił. To przecież teraz, właśnie przez niego, jego cudowna dziewczyna, ta ikona doskonałości i ideał miłosnych uniesień, leży bezbronna a jej niewinną dziewczęcą twarzyczkę wykrzywia ból. Dlaczego, nie obronił jej przed tym zboczeńcem i doprowadził do tragedii, pozwalając samej wędrować po leśnych ostępach. Mógł przecież przewidzieć, że kiedyś jego szczęście zostanie zburzone i coś takiego Norze się przydarzy. Mógł ją pilnować, ale uniesiony dumą i obrażony jej zazdrością o winylowe głosy, tego nie zrobił. I ona, jak czerwony kapturek trafiła na bardzo złego wilka i tylko przypadek sprawił, że ten zwierz jej nie zjadł. Dziewczynka była jednak postacią z bajki a Nora w rzeczywistości przeżyła straszne chwile. Dziewczynka też była mała i już za niedługo zapomniała o tym wilku a Nora tego zwyrodnialca nie zapomni już nigdy.
Gdy tylko Nora zbudziła się, natychmiast przytuliła się do leżącego obok niej Angusa.
- Miałam zły sen. Zrób coś kochanie abym o nim zapomniała. Tak się boję, że może to wszystko stać się ze mną w rzeczywistości. Nie dopuść do tego
- Jesteś już bezpieczna. W moich ramionach nic ci nie grozi. Ty tylko śniłaś. Nikt ci krzywdy nie zrobił i nie zrobi.
- Obiecujesz?
- Przysięgam na naszą miłość, że będę cię chronił w dzień i w nocy.
- W dzień to nawet się zgadzam, ale w nocy, tylko mnie kochaj i już nigdy nie pozwól, bym ci tego zabraniała.
Angus przyjrzał się teraz Norze dokładniej. Nie była wybudzona do końca a z pod jej zmierzwionych włosów, przez rozpalone czoło, długimi strużkami spływały krople potu. Była nadal półprzytomna i coraz bardziej majaczyła. Po chwili zmęczona, znowu opadła na poduszkę i zasnęła nerwowym snem. Angus ściereczkami zamoczonymi w wodzie nieomal całą noc studził jej rozpalone czoło a delikatnym muskaniem uspokajał jej drżące ciało. Dopiero rano Nora ocknęła się i widząc śpiącego obok Angusa zaczęła sobie przypominać wydarzenia poprzedniego dnia.
- Co on teraz o mnie sobie pomyśli. Tylko dlatego, że byłam zazdrosna o głupią płytę, teraz cierpimy oboje. Nie chciałam, żeby Angus mógł się cieszyć mną tyle razy ile tego chciał, to wziął mnie jak swoją tamten drań w lesie. Ubrana zbyt odważnie, sprowokowałam go sobą a później, gdy już zrozumiałam, jakie ma zamiary, to zamiast natychmiast uciekać, chciałam z nim porozmawiać. Ale jemu o żadne rozmowy nie chodziło. Chciał tylko mnie. I, gdy zaczął, to już nie umiał się opanować a to że walczyłam, tylko jeszcze bardziej go podniecało, bo pewnie myślał sobie, że bronię się tylko po to, bo w takiej sytuacji tak wypada a w rzeczywistości chciałam się przekonać, jak będę się czuła w ramionach innego. No i przekonałam się i teraz ta nauka będzie mnie bardzo drogo kosztowała. Angus, nie zapomni nigdy, że sama włóczyłam się po lasach, ryzykując tym, co się właśnie stało.
Nora szarpie nagle śpiącego jeszcze Angusa i pyta go:
- Potrafisz mi to przebaczyć, że już nie jesteś jedynym moim mężczyzną?
- Jak to przebaczyć? Przecież on wziął ciebie silą.
- Tak zgadza się, ale jednak to zrobił.
- Ale ty tego nie chciałaś?!
- Nie. Ale to jednak nie zmienia faktu, że wczoraj coś się przecież wydarzyło. I zostaliśmy ukarani, bo mimo, że tak bardzo siebie kochamy, to jednak przez głupotę pozwoliliśmy, by między nas wkradł się ktoś trzeci.
- I cóż mam ci dziewczyno przebaczyć? Czy to, że mnie wtedy z tobą nie było i przez to, cierpiałaś? Czy to że musiałem go za ten twój ból zabić?
- To on nie żyje?
- Nie pamiętasz niczego?
- Tego akurat nie.
Po tych jej słowach, Angus znacznie uważniej przygląda się swojej dziewczynie i zupełnie nie rozumiejąc jej toku myślenia, zaczyna zauważać, że Nora nieomal całkowicie inaczej pamięta wydarzenia wczorajszego dnia i sama oskarża się o sprowokowanie tego brutalnego gwałtu.
- Jak to dobrze, że tamtego brutala już nie ma. Już nam nie będzie więcej przeszkadzał i znowu będziemy sami.
Stan umysłu Nory nie poprawiał się. Już po południu, zapominała zupełnie o dniu poprzednim i koniecznie znowu chciała iść na grzyby. I dopiero, gdy wypiła szklankę naparu z melisy uspokoiła się i pozwoliła zaprowadzić do łóżka a w nim zaraz zasnęła. Pewnie te przeżycia były zbyt straszne, by mogła o nich w tej chwili pamiętać, bo od chwili ataku na nią, do czasu, oswobodzenia z rąk tego zwyrodnialca, minęło zbyt wiele drogocennych minut i przerażona Nora straciła już wszelką nadzieję na ratunek. A to, w jej umyśle nie mogło przecież przejść bez echa.
- On powiedział, że mnie zabije. – Powtarzała przez sen.
Ten jej stan najgorszego załamania trwał kilka dni, w czasie których, na przemian majacząc i chwilami odzyskując pamięć, przeżywała ciągle od początku te straszne chwile. Najczęściej wtedy siedziała skulona w kącie łóżka i patrzyła tylko, czy przypadkiem Angus nie zostawia jej samej. Niekiedy, próbowała gdzieś uciekać i dopiero uspokajana kolejnymi naparami różnych ziół przycichała i reagując na ich działanie zapadała w głęboki sen.
Dopiero po tygodniu stan jej poprawił się na tyle, że zachciało jej się wreszcie jeść. Do tej pory przecież, na każdą próbę nakarmienia jej, odwracała tylko głowę i zaciskała usta. Na szczęście dużo wtedy piła i te herbatki z różnych owoców, pozwoliły jej przetrwać.
Teraz, z ciągle przerażonym wzrokiem, bardzo wychudzona na buzi, z pozlepianymi od potu włosami i ciągle drżąca, wyglądała na znacznie starszą niż jest w rzeczywistości. Angusa jej wygląd nie przeraża. Dla niego Nora jest przecież najpiękniejszą dziewczyną i chociaż żadnej innej nie zna, to ona wystarczy mu zupełnie za wszystkie inne żyjące jeszcze na tym świecie. Krzywdę jej uczynioną, pomścił, do innej już nie dopuści a kochać jej nigdy nie przestanie i, gdy tylko Nora wyzdrowieje ich wspólne dni znowu staną się znowu piękne.
Jednak, dopiero, gdy po upływie kilku dni, więcej jedząc i siłą swojej młodości wreszcie przezwyciężyła ten kryzys i jej organizm zaczął powoli walczyć ze swoją słabością i zaczął regenerować utracone wcześniej przez Norę siły. A, gdy minęło znowu pięć dni, razem z Angusem spacerowała ona już wokół domu, ciesząc się słońcem i podjadając owoce. Była jednak nadal smutna, bo teraz, wraz ze zdrowiem, powracały do niej wszystkie wspomnienia i powiększało się jej niczym nie uzasadnione poczucie winy. Unikała więc wzroku Angusa i rozmów z nim o minionych chwilach i aby uporać się ze swoją traumą, udawała spokojną i zadowoloną. To zachowanie ograniczało znacznie możliwości udzielenia jej pomocy przez Angusa. Nie chciał jej przecież współczuć, a tylko, aby wiedziała, że on będzie ją kochał i w rozmowach nie wróci do tej strasznej części ich wspólnej przeszłości.
Jednak mijały dni i wycofanie Nory nadal się nie zmniejszało. Nie mógł więc, ani jej o tym powiedzieć, ani ani tych swoich uczuć okazać, bo, gdy tyko zaczynał się do niej zbliżać, to ona odsuwała się od niego i wtulała w poduszkę. I chociaż dni nieubłagalnie mijały, nic się nie zmieniało. Jego dziewczyna pozostawała niedostępna. Jej czasowo uszkodzona psychika, w znacznym stopniu zaburzała jej wszystkie potrzeby i nawet jej ogromna miłość do Angusa nie potrafiła przezwyciężyć strachu przed dotykiem mężczyzny.
Angus jednak czekał cierpliwie i wreszcie którejś nocy Nora przytuliła się do niego i wyszeptała, że jest gotowa. Najdelikatniej, jak tylko potrafił zaczął muskać jej ciało najpierw opuszkami swoich palców a później koniuszkiem języka i, gdy ona lekko drżąc, zaczęła te pieszczoty odwzajemniać, przypominać sobie zaczęli wszystkie miłosne sposoby wzajemnego uszczęśliwiania się i dopiero jej westchnienia rozkoszy, zakończyły ten ich pierwszy od wielu dni taniec miłości i oboje, jeszcze nie przestając się tulić, usnęli ukołysani spokojnym i odprężającym snem. Gdy rano obudzili się wreszcie, z tych objęć, mógł ich wyzwolić tylko narastający w nich głód. I mimo, że bronili się przed nim zaciekle i próbowali zagłuszyć go kolejnymi pieszczotami, to on nie dał jednak za wygraną i zmusił ich, by zasiedli wreszcie do szybkiego posiłku.
Od tego dnia rozpoczął się już ich pełny powrót do dawnych zwyczajów i mimo swojej dojrzałości, znowu jak dzieci cieszyli się wszystkim, co ujrzeli i co postanowili zrobić. Pasjonowali się więc codziennymi kąpielami w jeziorku i tarzaniem się później po ukwieconej polance. A, że stres związany z tymi miejscami wyparował z Nory już zupełnie, część swoich miłosnych uniesień przenieśli także w te urokliwe miejsca.
Wieś, po raz kolejny pokazała im, że powinni tutaj, nadal wspaniale żyć, bo, ich farma, gdy ją opuszczą, będzie powoli umierała, a wszystko bez nich, zdziczeje i rozpadnie się. Porozrzucane bezładnie jaja, spadłe z drzew owoce i dojrzałe warzywa, czyli, ta cała hojność przyrody, straci nagle sens swojego istnienia, bo niezagospodarowana, jest nikomu niepotrzebna. Oboje rozumieli to znakomicie i zostając tutaj, chcieli matce naturze podziękować w ten sposób za tę nad nimi opiekę.
I, gdy już nic nie zakłócało ich szczęścia, to przewrotność losu, przypomniała im nagle, o rozgranej tak jeszcze niedawno tragedii i dręczycielu Nory. Ich złudzenie, że gdy od nich odejdzie, zatrze za sobą wszystkie ślady swojej bytności wśród nich. Niestety tak się nie stało. Nora, której wcześniej wrócił już zupełnie apetyt i jej policzki zaokrągliły się a cała jej figura powróciła do poprzedniego stanu, nagle po zjedzeniu czegokolwiek zaczynała mieć dość intensywne nudności. Gdy przez kilka dni one nie ustępowały, oboje już wiedzieli, że spodziewa się dziecka.
I chociaż ten dzieciak był jeszcze za mały, by Nora mogła go poczuć, to właśnie w ten sposób dawał jej znać, że właśnie nadchodzi. I, nim udało mu się zaokrąglić brzuch swojej przyszłej matki, już wiedziała, że za kilka miesięcy pozna on już swoich rodziców.
- I, co teraz z nami będzie Angusie?
- Po prostu będziemy mieli naszego dzidziusia. I go pokochamy. Nigdy przecież nie możemy wykluczyć, że oboje jesteśmy jego biologicznymi rodzicami a tylko przypadek sprawił, że właśnie teraz, gdy nam dwojgu to się udało, wmieszał się, ten mężczyzna i jeszcze zza grobu, próbuje zniszczyć nasze szczęście. Zobaczysz, jaka to będzie radość, gdy wreszcie tę naszą dzidzię zobaczymy. I tak zresztą to maleństwo, prócz nas, na tym świecie nie ma nikogo. Jeśli więc, będziesz zdrowa, to ze wszystkimi innymi problemami jakoś sobie poradzimy.
- I myślisz Angusie, że i ja potrafię być mamą?
- I tak, za niedługo nią zostaniesz.
- I, będziemy nadal ze sobą szczęśliwi?
- Już przecież jesteśmy. We dwoje, czy troje, co za różnica. Jeśli mnie nadal będziesz kochała, to wtedy i ja będę wspaniałym ojcem. Przecież to dziecko będzie cząstką ciebie a nie masz w sobie niczego, za czym bym nie szalał.
Dla zranionej duszy Nory, te słowa Angusa, były balsamem. O ile łatwiej, po ich usłyszeniu, będzie mogła teraz znieść ten kolejny szok związany z minionym strasznym przeżyciem. Nie mogła przecież wykluczyć, że ten jej obecny stan jest konsekwencją gwałtu. Była przecież świadoma, że przecież już wielokrotnie mogli zostać rodzicami, bo ich miłość nie znała ograniczeń i liczyli się z tym, że kiedyś zrobią sobie wspaniałego bobasa. Lecz jednak, aż do teraz, tak nie stało. Ale to nie oznacza wcale, że chociaż teraz Angus, z miłości do niej, zgodzą się na wszystko i chce uznać dziecko, to przecież może kiedyś tego żałować.
Dlatego Nora, mimo tych wszystkich zapewnień jej chłopaka, w sytuacji tak dramatycznej, postanowiła jednak pozbyć się jakoś tego niechcianego balastu. Nie zważając więc na to że i sobie może zrobić krzywdę, podjada nasiona dzikiej marchwi i pije różne dziwne napary, skacze z krzeseł i bardzo intensywnie ćwiczy skłony. Tymi swoimi zgubnymi praktykami jest tak zdeterminowana, że nie zauważa, jak Angus, na myśl o powiększeniu rodziny, stara się, aby ona w zdrowiu przetrwała ten cały czas do porodu. Robi jej różne odżywcze soki i karmi surówkami. Wieczorami, otula ją ciepłymi pledami i nie pozwala, by wykonywała zbyt wiele prac. Oboje więc zupełnie inaczej traktują tę perspektywę przyszłych narodzin.
Na szczęście Nora, już zbyt wielu innych pomysłów na pożegnania dzieciaka nie miała, to jej szalony plan zupełnie się nie powiódł, i chcąc nie chcąc, doczekała w zdrowiu, okresu, w którym wystąpiły u niej pierwsze nudności. Teraz, wszystko co jadła i piła na długo w niej nie pozostawało i dzięki temu wraz z pokarmem, bezwiednie usuwała z siebie także i szkodliwe toksyny. Gdy już ostatecznie poddała się, z nieszczególnym entuzjazmem zaczęła więc przyzwyczajać się do myśli o byciu mamą i aby Angus nie poznał, że niezbyt to wszystko ją cieszy, udawała zadowoloną. A, gdy później wystąpiły u niej znaczne wahania nastrojów, już zupełnie zapomniała o swojej walce i skupiła się tylko na przemiennie występujących napadach śmiechu i płaczu, które to czynności zapełniły ostatecznie jej myśli. Ostatecznie, pozostałe jeszcze gdzieniegdzie w niej wątpliwości, zastąpiły fanaberie jedzeniowe, polegające u niej na pragnieniu spożywania kilku dziwnych potraw jednocześnie. Jadła więc słodkie jabłuszka, zakąszając je kiszonymi ogórkami, lub wymyślała inne nie mniej egzotyczne potrawy. Jak teraz to wszystko, utrzymywało się w niej, tylko ona sama to wiedziała.
Czas jednak płynął i wreszcie przyszło uspokojenie. Nora, która do tej pory zachowywała się dość nieprzewidywalnie, teraz zaczęła myśleć rozsądnie i nawet znaczny przyrost swojej wagi, mniej sprawne ruchy i rożne przebarwienia skórne, jakoś spokojnie znosiła i nawet potrafiła przetłumaczyć sobie, że te wszystkie niedogodności dodają jej uroku.
Jedyne, co dość mocno zaprzątało jej myśli, to powracający niepokój o wierność Angusa. Bo teraz, gdy jest trochę mniej dla niego dostępna i nieco straciła na swojej atrakcyjności, to może się przecież zdarzyć, że Angus spotka w lesie jakąś dziewczynę i Nora, aby go uratować, zmuszona ją będzie zabić, aby tamta nieznajoma nie próbowała odebrać ich dziecku ojca a jej chłopaka. Częstymi więc buziakami, przekonywała go, że gdy już wszystko wróci do normy i ona będzie znowu tą jego ukochaną Norą, to wynagrodzi mu ten stracony czas i najlepiej, jak będzie potrafiła, wypełni mu sobą każdy dzień.
Jej przewidywania nie sprawdziły się jednak i ich maleństwo będzie miało tylko jednego mordercę w rodzinie.
Chociaż więc nadal staje się coraz grubsza, nie musi się o niego obawiać, bo Angus nie opuszcza jej ani na chwilę, więc nie ma czasu na leśne wycieczki. Dlatego, ze spokojem przypatruje się, jak jej piersi rozrastają się do katastrofalnych rozmiarów i jej nogi puchną. Tylko strach przed porodem, nieraz ten jej spokój burzy i wtedy nawet Angus nie potrafi jej pomóc. Takich dni jest jednak mało i Nora cierpliwie znosi wszystkie niedogodności bycia w ciąży.
Gdy w końcu ten dzień nastał i Norę przebudziły skurcze, które z początku delikatne a z upływem czasu coraz częstsze i silniejsze, zmusiły ją, aby z pomocą Angusa przeszła na taras i położyła się na materacu.
Już wcześniej wybrali to miejsce, bo tutaj nie musiała myśleć tylko o jednym i mogła, dla odwrócenia uwagi, rozglądać się po otoczeniu i na dodatek, dzięki świeżemu powietrzu, miała mniejsze kłopoty z utrzymaniem odpowiedniego oddechu. Tak trenując gwałtowne łapanie powietrza, przyjemnie spędziła kilka następnych godzin i wreszcie rozpoczęła ostatni etap swojego zadania i już na poważnie zaczęła rodzić. Dzieciak wypchnął z niej trochę wody i wtedy poczuła wyraźnie, że kieruje się do wyjścia. Aby ułatwić mu tę krótką podróż, jeszcze intensywniej zaczęła oddychać i, aby Angus choć trochę wczuł się w atmosferę tej chwili, wbiła swoje paznokcie w jego ręce. Puściła go dopiero wtedy, gdy dzieciak był już prawie gotowy do zobaczenia tego świata. A on, nie leniąc się zbytnio, pokazał najpierw swoją główkę, by później, przy wtórze krzyku radości swojej mamy, sam, mógł też obwieścić rodzicom swoje pojawienie się. Odczekał więc tylko chwilę i gdy Nora zamilkła, rozdarł się na cały głos. Tak radośnie, bez zastanawiania się, czy przypadkiem nie będzie lepiej zawrócić jeszcze w bezpieczne miejsce, przywiązany jeszcze jakiś sznureczkiem do swojej rodzicielki, ukazał się ostatecznie jej oczom.
To chłopiec, krzyknęli oboje jednocześnie, patrząc na jego ślicznie pomarszczoną twarzyczkę a później i całą główkę, na szczycie której rosły już czarne kędziorki a w końcu i na to miejsce, które ostatecznie udowodniło im, że ich syn, nie jest dziewczynką.
Tak zakończyło się to wydarzenie dnia i rozpoczęło normalne codzienne życie trójki przyzwyczajających się do siebie ludzi. Gdy Angus brutalnie przeciął nożycami jego ostatnie połączenie z Norą i opatulony pieluchą, ich potomek trochę na to zły, usnął wreszcie obok swojej mamy, pozwolił jej nawet na chwilę odpoczynku. Jednak, aby już zupełnie nie wypadła z rytmu, po paru minutach zażądał od niej należnego mu pokarmu. I odtąd Kędziorek, bo tak mu dali na imię, napełniając pieluchy i krzykiem pokazując im swoje niezadowolenie, rósł, dając tym radość swoim rodzicom.
Nora, dzięki codziennym treningom, jakim poddawał ją Kędziorek z każdym dniem starała się mocniejsza. W stertach pieluch, pudrów i zasypek, odnajdowała się wyśmienicie. Nieraz tylko zupełnie wyssana, pozwalał Angusowi na igraszki z synem. Swoje życie intymne zawęziła znacznie, bo radość z możliwości spełnienia dziecku wszystkich jego zachcianek, pochłaniała ją całkowicie. Bez żalu, zabraniała więc Angusowi przymilania się do niej, bo po tym, jak sama spodziewała się, że zaraz po porodzie stanie się znowu piękna i atrakcyjna, to teraz, gdy każdego dnia przyglądając się w lustrze, tego efektu nadal nie dostrzegała, wolała więc swojego chłopaka zbytnio od siebie nie odstraszać. Był przecież przyzwyczajony do czegoś innego i teraz to, że jest gruba i brzydka, może mu trochę przeszkadzać w koncentracji. A przecież oboje nie chcą by ją zawiódł.
W chwilach wolnych od wszelkich zajęć, pewnie z powodu nadmiaru czasu, Nora bardzo się martwi, że mimo, iż jej syn, ciągle coś od niej chce i wypija z niej ogromne ilości mleka, to jej piersi nadal się nie kurczą a jej brzuch nie staje się płaski i Angus na tę jej klęskę musi patrzeć. Nigdy nie umiała przegrywać a teraz robi to właśnie w walce samej z sobą. Wytrwałość jej chłopaka może przecież się skończyć i w końcu może zechcieć czegoś więcej niż tylko zabaw z Kędziorkiem.
Na szczęście, czas mijał i Nora zaczęła wreszcie widzieć zmiany w swoim wyglądzie. Powoli stawała się tą dziewczyną, którą była jeszcze tak niedawno. Aby ten proces wizualnie jeszcze powiększyć, natychmiast zaczęła dbać o swój wygląd, zakładając na siebie, coraz mniej ją okrywające ciuchy i miniówkami podkreślając długość jej nóg a tuszami długość jej rzęs. Te zabiegi przynosić zaczęły oczekiwane skutki, bo takim, najkrótszym nawet pokazie jej nowego stylu, ten starszy z jej mężczyzn, jakby spodziewając się od niej wieczorem jakiejś specjalnej nagrody, jeszcze bardziej ochoczo zajmuje się tym młodszym. I tak cała ich trójka staje się nadzwyczaj szczęśliwa.
Kędziorek rośnie i po dużych porcjach wypijanego mleka, zajada jeszcze różne smaczne musy warzywne. Z tempa jego rozwoju wyraźnie widać, że nie długo zechce zjeść także swoją pierwszą w życiu potrawę mięsną.
Z rodzicami komunikuje się już nie tylko rzęsistym płaczem, lecz także swoim gaworzeniem. Patrzy już z zainteresowaniem na swoją mamę i ciągle od nowa sprawdza gust taty, by ostatecznie przekonać się, czy obaj mają podobne poczucie piękna. Czasami po tych intensywnych przemyśleniach, wydobywa z siebie różne niezrozumiałe wyrazy, przez co Angus nie wie, czy we wszystkim tak do końca się zgadzają.
I tak, gdy oboje z Norą są wpatrzeni w swojego syna, nawet nie zauważają, jak on rośnie i, że w końcu jest też już na tyle duży, by ostatecznie spać w swoim łóżeczku. Jest to także najwyższa pora dla Nory i Angusa, aby zdecydowali wreszcie, czy Kędziorek ma ciągnąć za włosy tylko ich. I chociaż oni, jak na razie, całymi dniami odżegnują się od poszerzenia rodziny, to jednak nocami, to swoje zdanie gwałtownie zmieniają i wpatrzony w nich Kędziorek, ostatecznie nie wie już, czy są aż tak zmiennymi istotami, czy tylko, jako dorośli, wiedzą najlepiej jak mają się ze sobą bawić.
Czarek i Sara, które już od początku swoim ludziom trochę zazdrościły tego ich przychówku, nie czekając dłużej dorobili się kolejnej czwórki szczeniąt. A, że tutejszy lepszy, niż w miejskich murach klimat, wpływał na małe owczarki znakomicie, to szczeniaki rozwijały się szybko, bo mając jeszcze do swojej dyspozycji ogromny teren do swoich zabaw, nikomu nie wchodząc w drogę, mogły jednocześnie należycie się wybiegać.
I tak, życie młodych rodziców obu ras zaczęło znowu nabierać kolorów. I wtedy, gdy rodzice Kędziorka patrzyli jak ich syn zaczyna powoli stawiać pierwsze kroki i już sprawnie wypowiada wyrazy, to w tym samym czasie rodzice szczeniąt, nie mając już zupełnie nic do roboty, spali sobie na świeżym powietrzu. I znowu, gdy Kędziorek zajmował się swoim tatą a rozbiegana po całym terenie gromadka szczeniąt znakomicie dawała sobie radę, to Nora, uatrakcyjniała swoim chłopcom spędzanie wspólnych chwil, pokazując się im w kuszących stroikach i obaj wtedy wiedzieli, że wybrali sobie odpowiednią dziewczynę na mamę Kędziorka.
Na tych wzajemnych czułościach minęły im trzy sezony. Zadomowieni na swojej farmie, już zupełnie sprawnie umieli radzić sobie z codziennymi pracami. Odnaleźli nawet własne źródło wody. Zaradność ich poprzedników raz jeszcze przyszła im z pomocą. Tamci ludzie wykopali kiedyś studnię głębinową. Do tej pory była ona sprawna i wodę można było z niej czerpać na dwa sposoby: wyciągając ją przy pomocy zamocowanego nad nią kołowrotka na którym zakręcony był łańcuch z doczepionym wiadrem, lub przy pomocy ręcznej pompy. Szczególnie ten drugi sposób był przydatny w domu. Bo właśnie. Ta instalacja, na stałe połączona była z domem i zapewniała możliwość napełniania bojlerów zamontowanych na strychu. To właśnie, dzięki temu, mieli namiastkę prysznica, z którego dla oszczędności korzystali zawsze oboje a Kędziorek w tym samych czasie, mógł pluskać się w wannie, pod troskliwą opieką mamy, która chociaż zajęta była przez jego tatą, nie tylko kąpielą, to jednak bacznie mu się przyglądała.
Ta instalacja zapewniała także pełną obsługę kuchni, łazienki i WC a więc żyli teraz luksusowo i tylko nieraz jeszcze, jeziorko i łąka, za nimi za nimi czasem tęskniły.
Ale i one widywały całą tę trójkę, gdy z gromadką rozbieganych psów, pojawiali się tutaj aby Kędziorek poznawał lepiej najbliższe otoczenie i potrafił stąd wrócić do domu. Pogodny z natury i nadzwyczaj ciekawski, lubił przecież już nieraz zaskakiwać rodziców swoimi wypadami do różnych miejsc, tak, że już kilkakrotnie musieli oni przyprowadzać go powrotem a to z pobliskich innych farm, a to znowu z sadu, gdzie siedział na jakimś drzewie i objadał się owocami. Poza tym, lubił tak jak oni kiedyś, oglądać różne książki, co dawało im nadzieję, że zacznie za niedługo interesować się ich treścią. Aby ten proces przyspieszyć, starali się nawet dawać mu do rączek niektóre publikacje dla dorosłych z wieloma zdjęciami i czekali cierpliwie aż wreszcie zapyta ich:
- A, co to?
Ale, jak na razie, wolał jednak podglądać swoich rodziców i z przedstawionymi w tych publikacjach sytuacjami zapoznawał się w rzeczywistości i to na żywo. Pomysł Nory był jednak dość słuszny, bo gdyby którąś z tych nieco akrobatycznych pozycji jednak przeoczyli, to, gdy o nią Kędziorek zapyta, Angus, skrupulatnie mu to wszystko wyjaśni i w ten sposób unikną kolejnych pytań z serii:
- A, dlaczego? A, jak?
Za jakiś czas, nie będą więc musieli kombinować, jak mu to wszystko pokazać, bo przecież, trudno jest skupiać się na czymś i jednocześnie o tym synowi opowiadać. Tak więc, w razie potrzeby, są gotowi na edukację Kędziorka już teraz.
A ponieważ z ich projektu pt. drugie dziecko, jak na razie nic nie wychodzi, to, aby ich pierworodny miał wreszcie z kim się bawić, mają teraz i tak wiele dodatkowych zajęć. Niech więc ten czas wykorzystają wszyscy z pożytkiem dla siebie.
W chwilach wolnych, dla rozrywki, wożą Kędziorka do miasta. Tam jest ubierany i wyposażany w nowe zabawki a przy okazji tych sentymentalnych wycieczek, poznaje bardzo wiele ulubionych miejsc swoich rodziców i bywa z nimi w domu, w którym oni kiedyś mieszkali. Z wiekiem zainteresowaniem słucha ich opowiadań o dzieciństwie i dziwi się, że już teraz, sam nie może z jakąś dziewczynką zamieszkać tutaj, bo i on chce mieć o czym swoim dzieciom opowiadać. Jak na pięciolatka, ma dość daleko idące plany dotyczące życia i wczesnego usamodzielnienia. Na szczęście, w najbliżej okolicy żadnych dziewczynek nie ma i z realizacją tych zamierzeń musi Kędziorek jeszcze trochę poczekać.
Wspomnienia mają to do siebie, iż najczęściej ubarwiają nieco przeżyte w rzeczywistości chwile, więc ich syn o swoich rodzicach dowiedział się tylko tyle, że byli najwspanialszymi i nadzwyczaj grzecznymi dziećmi, które bardzo siebie kochały i tylko dlatego, że umieli tę swoją miłość poprzeć czynami, to on wtedy zjawił się na świecie.
Żadnych innych opowieści, które by ten obraz mogły choć trochę zmącić, nie usłyszał, więc, aby nadal to ich uczucie przynosiło mu jakiś pożytek, nie będzie im zbytnio nocami przeszkadzał, bo podobnie jak oni chcą drugiego dziecka i jemu zachciało się także mieć brata lub siostrę.
Czy im wszystkim uda się im temu wyzwaniu sprostać, przyrzec synowi nie mogą, lecz obiecują mu, że jeśli im tym przeszkadzał nie będzie, to zrobią wszystko, aby tak się stało. Przecież, odkąd pierwszy raz spróbowali to zrobić, nadal nie widzą w tym nic trudnego, a im więcej razy próbują, tym mniej się przy tym nudzą. A, motywowani przez syna, to swoje namiętne przytulanie, traktują coraz poważniej, a to, że Kędziorek na nich patrzy i im dopinguje, jeszcze bardziej biorą sobie do serca i wierzą, że w końcu rozliczą się z tej danej mu teraz obietnicy.
Na razie jednak, są nadal tylko we trojkę i nie odnoszą sukcesu. I właśnie z tej przyczyny Norze i Angusowi jest bardzo przykro, bo nie chcą, aby właśnie w ten sposób losy ich rodziny się zakończyły. Nie po to przecież tak bardzo się starają, aby nie mogli doczekać szczęścia własnych dzieci a później i wnuków. Przecież sami przetrwali, żyjąc tylko nadzieją, więc nie mogą teraz przestać wierzyć, że pozostałe po nich następne pokolenia, przyczynią się także do uratowania ludzkości.
Aby nie popaść w zupełną apatię, w poszukiwaniu bezpieczeństwa, tak właśnie, jak to robili w dzieciństwie i teraz, coraz częściej i coraz mocniej wtulają się w siebie.
A, gdy i to nie pomaga, zagubieni zupełnie, chcą uciec od tej swojej samotności. I ta ich nagła chęć spotkania ludzi, jak krzyk rozpaczy, zmusza ich, aby na pobliskim polu, nocami rozpalali ogromne ogniska i w niebo wystrzeliwali sygnały świetlne. Wierzą, że jeśli ktoś prócz nich tutaj nadal żyje, to, gdy te ich znaki zauważy i sam zapragnie takiego spotkania, to przecież jakoś da znać o sobie.
Na razie jednak ani nowe dziecko ani nowi znajomi nie mają zamiaru ucieszyć ich swoją obecnością, więc oboje muszą dołożyć jeszcze wielu starań, aby cokolwiek z ich planów wreszcie się ziściło.
Na oczekiwaniu i staraniach zeszło im jeszcze trochę czasu. A, że właśnie z założonymi rękoma nie czekali na cud, lecz aktywnie pomagali swojemu losowi, Nora zaczęła mieć znowu intensywne nudności i różne zachcianki. Tym razem więc, lepiej już przygotowani, rozpoczęli oczekiwanie na przyjście ich drugiego dziecka, dla którego też będą musieli w końcu znaleźć kogoś, nie tylko do zabawy. Ta osoba, musi podobać się nie tylko ich dziecku ale i im także. Na razie, przynajmniej na następne dziesięć lat te kryteria spełnia tylko Kędziorek a później, jeśli nic się nie wydarzy, te ich dzieci będą musiały iść szukać swojego szczęścia.
Tak więc, gdy już jedno z marzeń na zamiar się spełnić, to wierzą, że może i na spełnienie drugiego taką szansę też mają. Na razie jest jednak przed nimi dość długi okres zmian. Nora, już się martwi, że po raz kolejny będzie musiała ograniczyć swoją pełną dostępność Angusowi i już wie, że nie zniesie tego, gdy w tym czasie ci obcy się pojawią. Nie będzie miała przecież czasu ani siły, aby go obronić przed jego własnymi zachciankami wobec tych panienek, które mogą się tutaj pojawić nie mówiąc już o zachciankach tych dziewczyn wobec Angusa. A przecież utrzymać obecnego swojego wyglądu nie będzie w stanie, więc Nora na zapas zamartwia się o trwałość ich związku. Tylko Kędziorek, na tę wieść, że już nie musi podpatrywać, czy rodzice starają się wypełnić to dane mu przyrzecznie, bez przerwy ich pyta:
- A, długo jeszcze?
Angus, poi znowu swoją ukochaną sokami, troskliwie przegrzewa ją ciepłymi okryciami i, aby nie zaszkodzić dziecku, już teraz ogranicza mocno swoje zapędy. Ta niczym jeszcze nieuzasadniona jego abstynencja, martwi Norę bardzo, bo przecież, przyglądając się w lustrze nie zauważa u siebie, zbyt drastycznych zmian, więc myśli, że jeszcze spokojnie może poradzić sobie z różnymi fanaberiami Angusa i nie musi on już teraz tak nagle od niej się odzwyczajać. Tym bardziej, że teraz mogą to robić tylko dla przyjemności a nie z obowiązku wobec syna.
- Może byś jednak kochanie o mnie nie zapominał. Z moją sprawnością jeszcze jest nie tak źle a ten brak twojego zainteresowania może w końcu przestać mi się podobać. Jak chcesz, to, gdy ktoś obcy się u nas zjawi, to poproszę go, aby ciebie przy mnie zastąpił.
- O czym ty mówisz dziewczyno? To ja się poświęcam a ty mnie straszysz. Jeśli tak zrobisz, to go zabiję. Już raz to zdobiłem, to przecież już mam praktykę.
- Oszczędź kochanie człowieka. I nie pozwól mi na takie myśli. Po prostu bądź nadal przy mnie i rób co potrzeba, to ja będę ci wierna a ty podwójnym mordercą także nie zostaniesz.
Takiej prośby dziewczyny i takiego wezwania, ignorować się przecież nie dało. Dlatego takiego drobiazgu, nie mógł Angus swojej Norze odmówić.
I od tego momentu, znowu stanął na wysokości zadania i nie przestawał tych pieszczot, aż to ona zdecydowała, by go wreszcie odstawić od siebie.
Lecz, gdy tak już się stało, codziennie z niepokojem sprawdzała, czy przypadkiem kogoś z obcych nie będzie musiała powitać. Oboje byli przecież bezbronni, bo on nie miał praktyki, by sam stanąć w obronie swojej wierności a ona nie chciała skrzywdzić żadnej dziewczyny. A, poza tym, wolała, aby w tym stanie nikt jej także nie widział. Bo, jak zwykle wstydziła się nawet Angusa a co dopiero innego chłopka. Na razie była przecież taka brzydka i gruba. Lepiej więc będzie, gdy ci nieznajomi, zjawią się wtedy, gdy ona już zacznie wyglądać kusząco.
Angus wtedy będzie z niej dumny i urokowi innej zwieść się nie pozwoli, a ona pokaże się wszystkim młoda, piękna i zgrabna i na tyle mądra, że nie da go sobie żadnej innej odebrać.
Jednak, obawy Nory nie spełniły się. Zdążyła jeszcze bardziej przytyć, urodzić dzidziusia i znowu schudnąć. I już była powabna i gotowa na nowe wyzwania, a los ciągle nie mógł zdecydować, czy ma na ich drodze życia postawić jeszcze kogoś. Przedtem, strzegł ich przed takim spotkaniem i tylko dwa razy im tych ludzi pokazał. Raz byli to wystraszeni wędrowcy, a raz wędrowiec, który Norę wystraszył. A teraz, chociaż słyszy te ich natarczywe prośby, nie wie, czy gdy, po raz trzeci z kolejnym wędrowcą, zaaranżuje im spotkanie, to zrobi im tym przysługę, czy tylko krzywdę na nich przyniesie.
Zostaną sami, będą żałowali, że przy nich nie ma nikogo. Znajdą się inni, będzie im będzie źle, że sami nie zostali. I, chociaż nieznajomym szansę dać przecież muszą, to mogą już okazji nie mieć, by do swojej samotności mogli kiedyś powrócić. Aby więc, dać im jeszcze nacieszyć się swoją, już liczniejszą rodziną, los kieruje wędrowców daleko od ich domu.
A oni, na razie mają swoje nowe radości i muszą także podjąć jedną ważną decyzję. Bo oto, gdy właśnie na świat przyszła ich córeczka, to oni nie znają jeszcze jej imienia. Jest taka słodka i śliczna i bardzo podobna do brata. Tylko, że nie brunetką i włoski ma tak jasne, że ich dostrzec nie mogą. A do tego, ma twarzyczką, nawet trochę gładszą od nowonarodzonego Kędziorka. I jest naprawdę dziewczynką, bo zalewała całe pieluchy a nie tylko ich jedno miejsce.
Teraz, gdy już trochę przyzwyczaili się do widoku córeczki, właśnie starają się wymyśleć dla niej jakieś piękne imię. Wszystkie, które do tej pory wymyślili, nie oddawały jej uroku. Dopiero po dwóch dniach i tak, po wielu naradach, zdecydowali wreszcie. Karmelka będzie miała brata Kędziorka a Nora i Angus dwójkę dzieci o niespotykanych i oryginalnych imionach. Wszyscy z tego powodu są szczęśliwi a ich najmłodsza latorośl nawet nie płacze, gdy tak do niej mówią. Tylko jej brat jest nieco sfrustrowany, bo nie spodziewał się, że ona będzie taka mała i właśnie przez to, nie będzie się nadawała do czegokolwiek. Nie o taką siostrę mu przecież chodziło. Ale widocznie, jedynie na taką, jego rodziców było stać, bo większa już w mamie by się nie pomieściła.
Jest więc taka, na jaką sobie zasłużyli. Bardzo wiele wymaga i zbyt często płacze. Nie może więc Kędziorek przebywać blisko Karmelki, aby słuchać tych jej ciągłych protestów na złe odżywianie i mokre pieluchy, sam więc woli siedzieć na jakimś drzewie i przyglądać się, jak jego rodzice nie nadążają z jej obsługą. Cieszy się przy tym, że ma od swojej siostry dużo lepszy charakter i, że to tylko ona ich terroryzuje. Gdy to dostrzegą, pewnie też zrozumieją, że on powinien pozostać jedynakiem. A, za to, że tak dobrze znosi ich pomyłkę, będą go bardziej kochali. Wprawdzie sam ich do tego namawiał, lecz czy dorośli zawsze powinni słuchać swoich dzieci? Przecież mają także swoje rozumy i powinni z nich czasem korzystać.
A Karmelka, jak to dobrze Kędziorek zauważył, stara się, aby rodzice nie mieli chwili spokoju. Biedaki, spełniają jej wszystkie zachcianki, ale i tak ciągle przeciwko czemuś protestuje. I chociaż, jest przecież ich drugim dzieckiem i powinni mieć już więcej praktyki, to jednak, aby jakoś ją ujarzmić, nie znajdują żadnego sposobu i wygląda na to, że to Karmelce uda się ich wytresować.
I nawet ich to nie martwi, ale, że na to wszystko patrzy ich syn, tego znieść nie mogą. I im bardziej krytycznym wzrokiem Kędziorek na nich spogląda, tym oni szybciej przy swojej córeczce biegają. Ich syn, nie jest przecież niczemu winien, że nie wyciągnęli prawidłowych wniosków ze szkoły życia, jaką im dał kiedyś i nie myśląc zupełnie, znowu sami się w te problemy wpakowali. Jak mają go za to nie kochać, że tak się stara, by nie dokładać im jeszcze dodatkowych zajęć i spokojnie znosi to, że już zupełnie nie mają czasu, aby nim się zajmować.
Dobrze chociaż, że te zajęcia w znaczny sposób wpływają na poprawę figury Nory i przez to, jej dobrego samopoczucia. Dzięki swojej córeczce, dla odzyskania poprzedniej linii, nie musi robić już nic więcej, niż tyko zajmować się Karmelką. I tak, w ten dziecinnie prosty sposób, już teraz zaczyna się mieścić w ciuchy sprzed lat, kiedy to jeszcze była nieopierzoną nastolatką. Angus z wrażenia, że ma taką młodą dziewczynę zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem przy ich trzecim dziecku, nie będzie miał już dwóch córek i syna. Dlatego, zupełnie zgadza się ze swoją dziewczyną i też potwierdza, że limit narodzin w ich rodzinie został ostatecznie wyczerpany i odtąd on przytulać się będzie do Nory tylko w celach rekreacyjnych a nigdy już prokreacyjnych.
To, że teraz, Angus zastanawia się nad Norą a ona nad ich córeczką, a oboje nad swoją rodziną, jest sprawką losu, który po raz kolejny, chce im uzmysłowić, jak odpowiedzialnie powinni podejmować wszystkie swoje ważne decyzje, aby ich później nie żałować. Zbyt pochopne, kończą się nie najszczęśliwiej. Oczywiście dotyczy to ich życzenia o spotkaniu się z ludźmi. Mają już swoją czteroosobową rodzinę i dobrze się stanie, gdy zdążą się nią nacieszyć. Lecz, jeśli chcą mieć trochę dodatkowych problemów, to tym razem, los takie spotkanie z nieznajomymi im umożliwi. Lecz, czy ta wzajemna konfrontacja obcych sobie osób, przyniesie jakieś rozwiązanie dla ich dzieci, tego pewni być nie mogą. Dlatego, ani nadgorliwość, ani tym bardziej przyspieszanie tempa wydarzeń, w tym wypadku nie jest aż tak wskazane. Z zamartwianiem się o przyszłych partnerów dla Kędziorka i Karmelki, Angus i Nora, powinni jeszcze trochę odczekać i to, przynajmniej do czasu, aż ich córeczka przestanie nosić pieluchy a syn zejdzie już na stałe z drzewa.
Życie nie znosi jednak próżni, więc podpowiedzi losu, pozostaną tylko podpowiedziami a oni i tak wiedzą lepiej, co mają robić. Znowu obok ich domu płoną ogniska a nocne niebo rozświetlają różnobarwne sygnały świetlne.
Ta zabawa w poszukiwanie przyszłości, cieszy Kędziorka i drażni trochę Karmelkę. Jedno więc z ich dzieci chodzi uśmiechnięte a drugie płacze z byle powodu. Zaś Angus i Nora, niecierpliwie wyczekują na skuteczność ich wezwań i realizację bliskiego spotkania z nieznajomymi. Chwilowo jednak, to ich oczekiwanie na ocalałych z pandemii ludźmi, jest jednak bezskuteczne. Widocznie, ci obcy, jeszcze nie dostrzegają tych zaproszeń do wspólnego życia. Ale, gdy wreszcie je zobaczą, pewnie z czystej ciekawości i oni te tereny odwiedzą. I wtedy tylko czas pokaże, czy wszyscy uczestnicy tego spotkania będą ze swoich decyzji zadowoleni.
V
- Dobrze, że przypadkiem przechodziliśmy przez te okolice, bo tych waszych sygnałów z tamtej strony gór nie bardzo widać.
Tymi słowami przywitała Angusa i Norę dziewczyna, która niespodziewanie pojawiła się przed ich domem. Od Nory była o kilka sezonów młodsza. Jej kasztanowe włosy spływały długimi lokami po bokach jej głowy i zakrywały dużą część jej twarzy. Wyraźnie widać było, że od dawna była w drodze, bo na całym jej ubraniu widoczne były ciemne plamy a na ciele też liczne i podobne, świadczące o tym, że nie myła się od kilku dni. Mimo jednak zmęczenia i tego brudu i tak oboje zauważyli jej urodę. Ani o trochę nie była brzydsza od Nory. Obok niej trzymając się za ręce stało jeszcze dwoje dzieci. Ta parka była podobnie do dziewczyny niesamowicie brudna i zmęczona długim marszem.
- To Armin i Nastia, moje rodzeństwo. – Oświadczyła, widząc jak oboje gospodarze patrzą na dzieci. - A ja jestem Estera. - Dodała.
- Wędrujemy od dość dawna i dopiero teraz spotkaliśmy was, jako pierwszych. Odkąd nasi rodzice umarli, szukamy kogoś, kto nas przygarnie. Jeśli chcecie, możemy zamieszkać gdzieś obok i będziemy wam pomagali w czym tylko zechcecie. A, na razie pozwólcie nam trochę się przespać.
Nora od razu zauważyła, że całej trójce do szczęścia potrzebna była nie tylko woda. Nim się więc wykąpali, zdążyła zrobić dla wszystkich coś do zjedzenia i do picia i gdy już cała trójka wyszła z łazienki, wszyscy zasiedli do stołu.
- Ale tutaj macie fajnie. Jak za dawnych czasów. U nas tak nie było. Rodzice nie ruszali się z miejsca a okolica była biedna, więc mieszkaliśmy w domu jak sprzed wieków. Ale miało to także swoje zalety. Tam wszystko działało, bo było na różne korbki i pokrętła. Na szczęście, były tam różne zwierzęta i dużo roślin i drzew, więc mieliśmy co jeść. I pewnie do tej pory tam byśmy sobie spokojnie żyli, lecz nagle, może pół roku temu, oboje starsi rozchorowali się. Raz już tego wirusa zwalczyli, ale za drugim razem to im się nie udało i jakoś tak po tygodniu zmarli. Jakżeśmy ich spalili a prochy pochowali, to wyruszyliśmy w drogę. Mam ze sobą te dwa maluchy, więc zanim tu trafiliśmy trochę czasu nam zeszło. Oczywiście nie szliśmy akurat w tę stronę, lecz jak zboczyliśmy te światła, to skręciliśmy, by się tutaj do was dostać. Dzieci jednak szybko nie chodzą. Są trochę jeszcze słabe, więc więcej odpoczywaliśmy niż szliśmy. I nawet już myślałam, że tutaj nie trafimy, bo jakiś czas tych waszych sygnałów nie było. I dopiero niedawno je zobaczyliśmy. A, że trochę zboczyliśmy z kursu, to musieliśmy nadrabiać drogi. Ale w końcu dotarliśmy. Bardzo się cieszę, że to właśnie na was trafiliśmy, bo wyglądacie tak ładnie i pewnie jesteście też dobrzy. Arminek i Nastusia nic prawie nie mówią, bo jeszcze za rodzicami tęsknią, ale jak was lepiej poznają, to zobaczycie, że też są zabawni i mili. Żeby wszyscy byli tacy jak wy, to jeszcze większość ludzi by istniała. A tak, ciągle ze sobą walczyli i jak opowiadali mi rodzice, którzy sami słyszeli to naszych dziadków, ciągle jakieś wojny były, więc w końcu, los się na wszystkich zemścił i zesłał tę zarazę, która nawet teraz jeszcze zabijać potrafi. Jest okrutna, bo robi to na oślep. Ani mama, ani nasz tata nie byli źli a umrzeć musieli, a taki sąsiad, co zastrzelił swoją żonę i wziął sobie młodszą nadal żyje. Właśnie, przyznam się teraz, że to przez tego sąsiada spakowałam dzieci i uciekłam, bo skoro już raz zabrał się za taką młodą, to gdy ona mu się znudzi, mógł zachcieć i mnie. A on mi się nie podobał, bo nie dość, że się nie mył, to ciągle chodził pijany i jeszcze te swoje obie żony bił a na dodatek, wygadywał, że musi tak robić dla sprawiedliwości, bo ten świat przez takie baby raz już zginął, to nie chce aby drugi raz to się wydarzyło.
- A tutaj mieszkacie tylko wy, czy jeszcze ktoś zajmuje te domy które mijaliśmy?
- Od zawsze jesteśmy sami. Nawet, gdy jeszcze mieszkaliśmy w tym wielkim mieście nikogo nie spotkaliśmy. Ta okolica jest zupełnie pusta.
- To z nami będzie wam raźniej. A, nawet dzieci nie macie?
- Mamy dwójkę.
Dopiero teraz Nora zauważyła, że Kędziorek jeszcze się nie pokazał a Karmelka nie płacze.
- Chodź ze mną Esterko, to ci ich pokażę.
- Cześć, jestem Esti, przyjaźnie witała się z synem Nory dziewczyna a Kędziorek, patrząc na nią zapomniał nawet, jak ma na imię.
- Jaka śliczna. – Podziwiała teraz Estera Karmelkę. – Od razu widać, że wasza, bo nawet włoski ma po mamie. Jak pani będzie chciała, to mogę się nią zająć. Oboje moich wykołysałam, to mam praktykę i wiem ile czasu zajmuje wychowanie takich szkrabów.
- Dziewczyno, mów mi po imieniu, bo przecież jestem niewiele starsza od ciebie.
- Po imieniu, to znaczy jak?
Dopiero teraz Nora przypomniała sobie, że aby nie przerywać potoku słów Estery, nawet się nie przedstawiła. Zrobiła to teraz nie tylko za siebie, ale za całą rodzinę. Po chwili dziewczyna już ich znała i gdy Nora karmiła małą opowiadała jej dalej o swoich losach.
- To, jak już mówiłam, gdy opuściliśmy dom rodzinny, to postanowiłam, że mojemu rodzeństwu zapewnię nowy, też pełen miłości, jak był nasz. Ale szliśmy tak długo i nikogo nie spotkaliśmy. Widocznie, takich osad, jaką była nasza, jest już niewiele, lub nie ma ich wcale. Gdybyście nie wpadli na tak genialny plan z tymi sygnałami świetlnymi, już byśmy was mijali i szli dalej. A tak, nasza droga dobiegła wreszcie końca. A, co może się mylę?
- Muszę jeszcze porozmawiać z Angusem, ale jestem pewna, że też się zgodzi. Moje poparcie już masz. Teraz będziemy musieli tylko przeorganizować nieco ustawienie mebli w domu i przywieziemy z miasta łóżeczka dla was, bo aż tylu przecież nie mamy. Zawieziemy też wszystkie potrzebne wam rzeczy, ciuchy i zabawki dla maluchów. Lubisz czytać?
- Jeśli pytasz, czy umiem czytać, to tak, ale w podróży książki były za ciężkie, więc ich nie wzięłam. Ale jeśli chcesz to mogę ci coś poczytać?
- Nie o to mi głupolu chodzi. Czytam sama, lecz pytam czy i ty chcesz?
- A, co może źle się wysławiam, czy też nie znam jakiś słów. Może i tak, ale przecież wychowując naszą trójkę rodzice nie mieli aż tak dużo czasu, by mnie edukować a dla maluchów było jeszcze za wcześnie do tych książek. Starsi planowali, że może nawet za jakiś czas i z nimi zaczną naukę, aby się za nich nie wstydzili, gdy ktoś ich o co spyta, ale nie wyszło, nie zdążyli i teraz muszę sama to zrobić. Niech i ja się za nich nie wstydzę, choćby przed wami, bo innych przecież nie ma. Ja też wiele już umiem. Potrafię trochę liczyć i nawet znam kilka wierszy, Może powiedzieć jakiś?
- Nie kochanie, nie trzeba. Ja ciebie nie oceniam, tylko chcę się dowiedzieć, co lubisz robić. Każdy przecież ma jakieś zainteresowania.
- Tak za bardzo, to nie miałam czasu polubić coś tak zupełnie. Pewnie, właśnie teraz mi się to uda, bo skoro w okolicy nie ma innych ludzi, to, gdy zostanę sama, to będę musiała tę swoją samotność, czymś zająć. Chyba, że bez jakiegoś człowieka tylko dla mnie, w końcu nie wytrzymam, to wtedy dzieci wam zostawię a sama pójdę szukać swojego szczęścia. Ale na razie to się jeszcze nigdzie nie wybieram. Jestem przecież jeszcze za młoda na takie rzeczy. I dopiero, gdy poczuję, że krew to nie woda, pomyślę, co dalej z sobą zrobić. Bo taka moja samotna wędrówka to też nic dobrego. Jakiegoś tam chłopaka pewnie i znajdę, ale czy będzie dla mnie dobry, to skąd mam wiedzieć. Może zechce mnie na raz a potem wyrzuci i będę się z tym brzuchem tułała po świecie. Więc, tak sobie teraz pomyślałam, że przy was to nawet samej, będzie mi lepiej, niż z takim co to bije i nie szanuje swojej kobiety. Ale czas pokaże. Może i tutaj jakiś się zjawi i jak go już poznam i okaże się nawet dobrym człowiekiem, to wtedy już go nie puszczę. Też przecież chcę mieć coś z tego życia a nie tylko opiekę nad rodzeństwem i patrzenie na czyjeś szczęście. I co mam Noro rację?
- Oj nawet nie wiesz dziewczyno jaką. Bez miłości, to żyć się odechciewa a samej dziewczynie jest tym trudniej, bo jest przecież słabsza od najsłabszego chłopaka a, że jeszcze przytulić się nie ma do kogo, to strach pomyśleć, jakie jej życie los zgotował. Ja bym bez Angusa nawet dnia nie przetrwała a z nim, każda moja chwila jest radosna.
- O właśnie. Myślę to samo, ale ty powiedziałaś to tak ładnie, że aż mi się chce płakać, że takiego chłopaka nie mam. A, dawno go znasz?
- Od zawsze. Zanim się mówić nauczyliśmy, już byliśmy razem i póki mówić będziemy jeszcze potrafili, razem też zostaniemy. Na szczęście my nie musimy nikogo dla siebie szukać. Chyba tylko dla naszych dzieci.
- To dla nich te wszystkie ognie odpalaliście? I mądrze. Jeśli się ktoś zjawi, to będziecie mieli czas aby go poznać i nie oddacie swoich na zatracenie a tylko z obopólnej miłości. Lecz taka jedna, czy nawet dwie osoby nie wystarczą. Aby trafić właściwie, to nieraz całego miasta ludzi będzie mało. Zresztą to serduszka waszych dzieci będą wybierać a nie wy. Ale życzę wam szczęścia w tych poszukiwaniach, bo jak się ma fart, to od pierwszego razu może coś zaiskrzyć. A, że wy dobrzy ludzie jesteście, bo nas przygarniecie, to coś czuję, że będzie się wam darzyć.
Nora już podziwiała tę rudowłosą małą diabliczkę. Dziewczyna miała gadane i zamknąć jej buzię, mógł tylko jakiś chłopak i to tylko pocałunkiem. A, że jednocześnie skromność aż od niej biła, to skrzywdzić taką sierotkę wprost nie sposób. Przy niej, ich życie z pewnością nabierze nowych barw. Jej rodzeństwo znakomicie się nada do wspólnych zabaw, najpierw z Kędziorkiem, a później nawet z dwójką ich dzieci. A Nora, będzie miała wreszcie prawdziwą przyjaciółkę. Najmniej skorzysta na tym wszystkim Angus, bo ona będzie teraz trochę zajęta trójką nowych mieszkańców ich domu i aby mógł się do niej przytulić, pewnie zaczną odwiedzać znowu swoje jezioro i łączkę. Ale przecież robić tak będą, tylko dlatego, że są już dorośli a Esterka nie, to, aby jej nie było z tego powodu smutno, nie będą się przy niej nawet całować. Nie jej wina, że jak mówiła, jest jeszcze na to za młoda.
Teraz więc, już tylko dla niej nadal będą wysyłać te swoje sygnały. Niech i ona zazna szczęścia. Przecież inaczej pomóc jej nie mogą. Nawet przecież, gdy Estera zacznie już na poważnie pragnąć przytulania, to Nora, która już ją lubi, dla tej ich przyjaźni, nie wypożyczy jej Angusa. Przecież, aż tak bardzo chyba jej nigdy nie pokocha.
- Już jutro, pojedziemy do miasta. Tam wybierzesz sobie wszystko co zechcesz. A na razie znajdę tobie i dzieciom coś do spania. A, rano w mojej szafie, poszukasz sobie coś na drogę. Teraz proponuję, abyście poszli już spać. Mam nadzieję, że na nowym miejscu nie przyśni ci się ten obrzydliwy sąsiad.
- Chyba, tak daleko, jego władza nade mną nie sięga. Dobranoc moja droga Noro.
Po dość późnym śniadaniu, zupełnie już wypoczęta cała trójka wędrowców, z zaciekawieniem przyglądała się otoczeniu. Najwcześniej od stołu odeszły dzieci. Nim jeszcze zdążyły opowiedzieć sobie, kim są, to już Kędziorek uznał ich za dobrych znajomych i postanowił pokazać im wszystko, co sam uznał za warte obejrzenia. Zabrali z sobą nawet Karmelkę i po chwili zniknęli z oczu dorosłych.
- Pojedziesz z Angusem. Prawda kochanie, że w mieście chętnie pokażesz Esterze, wszystko, o co cię poprosi?
- Nie z tobą?
- A, jak? Karmelka tyle bez jedzenia nie wytrzyma. A z nią boję się jeszcze gdzieś jechać. Chyba to rozumiesz?
- No jasne. A ja głupia nie pomyślałam, że dziecko ma też swoje wymogi. Jak się trochę odwyknie od pieluch, jak to jest ze mną, to się takie sprawy zapomina. Trochę mi tylko szkoda, że tak jest, bo wiesz, ja tego twojego chłopaka jeszcze trochę się wstydzę. Nawet ze mną nawet nie gadał, to pewnie i w drodze słowa żadnego się do mnie nie odezwie. A ja jestem taka stęskniona za rozmowami. Z tobą, to od razu poczułam, że będzie nam fajnie. A z nim, to co innego. Zawsze to chłop. Nawet, gdyby i przestał być taki milczący, to, i o ciuchach ani różnych babskich sprawach z nim nie pogadam. A i o wszystko też nie zapytam.
- A, o co nie możesz go zapytać?
- No wiesz, o watę, czy co innego na te krwawienia co nas tak często nękają, a i majtek oraz staników też przy nim wybierać nie będę.
- Masz rację Esterko, o tym nie pomyślałam. Ale ja mam duże zapasy wszystkiego o czym mówiłaś. Tak więc nasze sprawy kobiece, zostawimy na później. Jego tym nie kłopocz. Z grzeczności zacznie ci jeszcze doradzać i obojgu wam zrobi się niezręcznie, gdy nagle w bieliźnie mu się pokażesz. A nam obu taka wspólna wycieczka przyda się znakomicie. O rany, nawet nie spytałam, czy ty umiesz jeździć na rowerze?
- No jasne. Może nie nadzwyczajnie, ale na prostej drodze z niego nie spadam. A zresztą jak zlecę, to i tak mi się nic nie stanie. Najwyżej nabiję sobie guza i pościeram kolana. A to przecież do wesela się zagoi.
- A, o jakim weselu mówisz?
- To takie powiedzenie. Znaczy, że później, po jakimś czasie.
- No dobrze. My tu sobie gadamy a tam Angus czaka.
- Pamiętajcie także o rowerach dla dzieci. I wracajcie szybko, bo już za wami tęsknię.
Nora oszołomiona tempem swoich decyzji, dopiero teraz zaczęła się zastanawiać na tym, jak to sytuacja zmienia sposoby postępowania. Jeszcze tak niedawno, bała się innych dziewczyn, a teraz sama wysyła Angusa z Esterą na wycieczkę. I jeszcze nawet tym zbytnio nie jest zaniepokojona. Bo i czym. To, że ona jest ładna i młodsza od niej, to przecież jeszcze nic nie znaczy. Przecież Angus ją kocha a Esti jest jej najlepszą przyjaciółką. Oboje więc jej krzywdy nie zrobią. No tak przynajmniej powinno być. Jego miłość i jej kobieca lojalność, zawieść nie powinny. Poza tym, Esti chce mieć dom i rodzinę, a przedwczesne romanse, te jej plany mogą popsuć. Poza tym, sama mówiła, że jest jeszcze na to za młoda. Może więc o tym nie zapomni?
Z tą za wczesną młodością to jest jednak coś nie tak, bo gdybym tak kiedyś myślała o sobie, to na razie Karmelka by została jedynaczką.
Mimo, iż te rozważania miały Norę uspokoić, to jednak ją zaniepokoiły. Po raz drugi raz, samych ich nigdzie nie puści. Po co ich stresować a siebie denerwować. Dobrze, że na razie mam się czego obawiać, bo przecież porządne dziewczyny na pierwszej randce nie są takie łatwe.
- Mamo, mamo! Daj nam coś jeść i pić, bo już powinna być kolacja.
To rozbiegany Kędziorek z Nastą i Arminkiem nawołuje rodzicielkę, by wreszcie zajęła się nimi. Widać, że cala trójka jest szczęśliwa. Spoceni i już brudni, rękoma pchają do buzi całe kawały gotowanego mięsa z kurczaka i wlewają w siebie litry napoju z soku truskawkowego.
- A, co wam się tak bardzo spieszy?
- Bo proszę pani, Kędziorek jeszcze nie wszystko nam pokazał. A moja siostra jest taka ciekawa wszystkich nowości. Zawsze taka była. To i teraz musi szybko o wszystkim się dowiedzieć.
- Czy rzeczywiście Nastusiu lubisz bawić się z Kędziorkiem?
- No! Fajny jest prze pani.
- Mówcie do mnie mamo.
- Dobrze pani mamo.
Nora od razu zauważyła, że Kędziorek polubił tę dwójkę dzieciaków, bo pozwala im się bawić jego zabawkami i pokazuje swoje ulubione miejsca.
- Jak to dobrze, że chociaż on nie ma żadnych obiekcji i nie obawia się, że Nastia i Arminek zabiorą mu rodziców. Bo, jeśli nawet tak się stanie, to dadzą mu siebie. I tak dla niego ten cały bilans się wyzeruje. A, ja tak niepokoję się o ich siostrę. Może i ona, gdy trochę mi Angusa zabierze, to chociaż w całości da mi siebie.
Dzieciaki po posiłku, natychmiast się oddaliły u teraz z oddali dobiega tylko głos Nastki, która rządzi chłopcami i ciągle coś im opowiada. Jest taka podobna do swojej siostry. Pewnie, jak i ona, mówi o wszystkim co leży jej na sercu. A, że jest brunetką. No cóż nie wszyscy w rodzinie muszą mieć kasztanowe włosy.
I tak, jak się Estera domyślała, Angus przez całą drogę milczy. Nie wie jak ma się do niej zwracać. To już wie, że najlepiej, gdy będzie do niej mówił po imieniu, ale o czym ma być ta rozmowa, tego już nie potrafi wymyśleć. Z Norą takich problemów nigdy nie miał. Rozumieli się nawet bez słów. Ale ona zawsze była jego dziewczyną i od dzieciństwa był w niej zakochany. A, z tą dziewczyną nie wiąże go nic.
- Estero. Czy ty może wiesz, po co do tego miasta jedziemy?
- Przyjrzeć się czemuś do spania i rowerom dla mnie i trójki dzieci. A, jeśli się panu zbytnio nie spieszy, to jeszcze coś tam sobie pooglądam. Po inne potrzebne rzeczy, to już same z Norą przyjedziemy, aby pana zbytnio nie fatygować. A, później to i dzieci weźmiemy, niech i one też zobaczą te wielkie budowle. Tam za górami, skąd pochodzę, takiej metropolii nie było, tylko same osady z jednym, czy dwoma sklepami. A, i te sklepy już były prawie puste. Bo tam żyło kilka rodzin a na dodatek, ten sąsiad co o nim mówiłam, z nich resztę rzeczy zabrał dla siebie i gdy coś od niego chciało nabyć, to trzeba mu było za to płacić. I tak, za coś większego, to żądał odrobku w polu a za małego, takiego dla dziewczyn, to choćby całusa wołał. Nikomu niczego nie dał. Ja, bez rodzica, nigdy u niego po nic nie byłam, a i tak raz za coś u niego sprzątałam, chociaż, za tę jego żonę, co ją zastrzelił, nie lubiłam go i trochę się go bałam. Niemiły był taki. Nie to co pan.
Sama Estera rozwiązała problem z tymi imionami. Angus jest dla niej panem i na razie, dla bezpieczeństwa niech tak zostanie. A, wszystko co chce, to jej pokaże, lecz z tym oglądaniem to musi się spieszyć, bo przecież Nora prosiła, aby szybko wracali. Nie może jej przecież zawieść i pokazać, że tak mu z tą dziewczyną było dobrze, że nie dotrzymał przyrzeczenia. O głupi gramofon miał ciche dni, to o Esterę, miałby ciche noce.
Niewiele udało im się zabrać na farmę. Ledwie dwa rowery. Jeden dla niej i jeden dla Kędziorka. Po dwa pozostałe ktoś będzie musiał przyjechać tutaj ponownie.
Z tego powodu, że Estera nie mogła się wygadać, gdy wreszcie wszystko zapakowali, cieszyła się, że już wracają. Nie umiała trwać ciągle w milczeniu, a przecież wspólnych tematów nie mieli. Przy Norze, czuła się zupełnie wyluzowana i mogła mówić jej o wszystkim a na dodatek sama, nie musiała jej nawet słuchać. A, że dawno nie miała do kogo gęby otworzyć, to teraz przy niej, te braki w rozmowach nadrobi z nawiązką.
- No to wróciliśmy. Pan Angus bardzo mi pomógł. Ale nie ma, jak w domu. Jak wracaliśmy to sobie pomyślałam, że przejdę po tych pustych domach w okolicy i sprawdzę, czy tam coś nadającego się do spania nie znajdę. Ze zwożeniem tego wszystkiego z miasta rady sobie nie damy a z pobliża, to i taczką mogę po to pojechać.
- To, nie chcesz niczego nowego?
- A po co! I tak nikogo do siebie nie zaprosimy, to nie ma co się wstydzić, że śpimy na używanym. A, może tam będą zupełnie fajne rzeczy. Jak Noro chcesz, to zaraz tam pójdę.
- A nie jesteś zmęczona?
- Co tam zmęczenie, gdy muszę coś poradzić, byśmy się na kupie nie gnieździli. A, może wybierzemy jakiś obszerniejszy dom i tam zamieszkamy?
- To nie chcesz być z nami?
- Oczywiście, że chcę, ale myślałam, że może wam to nie pasuje. Obcy w domu, to zawsze problem. Bo ani pogadać o swoich sprawach, ani się przytulić. Ale, jeśli nas zniesiecie, to zostaniemy.
- Tutaj też jest dużo miejsca. Całe piętro jest przecież wolne. I chociaż dla nas ten dom znaczy bardzo dużo, bo jest częścią naszej najpiękniejszej historii, to z chęcią się z wami nim podzielimy.
- No chyba, że tak. Ja też jestem sentymentalna, ale żeby nie dać się sąsiadowi, to musiałam porzucić swoje przyzwyczajenia i ruszyć z rodzeństwem w drogę. I dobrze zrobiłam, bo teraz mam was. No, już trochę odpoczęłam, więc mogę na te poszukiwania już się wybrać. A, o tym, co znalazłam, opowiem wam po powrocie.
- A, możemy Esterko iść z tobą?
- Dobrze. Nawet mi dzieciaki pomożecie, gdyby już teraz coś trzeba było przynieść.
Gdy już ta rozgadana czwórka zniknęła z pola widzenia Nory, ta mogła wreszcie spytać swojego chłopaka.
- No i co panie Angusie? Jak udała się wycieczka z tą pyskatą panną?
- Tego jej gadulstwa nie zauważyłam, bo przy mnie prawie milczała. I dobrze. Teraz właśnie słyszałem, że gada co jej ślina na język przyniesie. Ty może się w tej paplaninie nawet i orientujesz, ale ja, to właściwie nawet bym nie wiedział o co jej chodzi. A swoją drogą z tym szukaniem po domach, to miała dobry pomysł. I to trzeba jej przyznać, że jest bardzo praktyczna. My, tego terenu jeszcze nie oglądaliśmy, a ona po kilku dniach będzie go znała jak własną kieszeń.
- Rzeczywiście. Raz tylko ukrywałam się przed tobą w tym domu obok a i wtedy nie przyjrzałam się niczemu.
- A, nie mówiłaś mi o tym.
- To było po tej jajecznicy, co ją sam zjadłeś. Ale teraz nie myślmy o tym. Bo, nie licząc Karmelki, jesteśmy wreszcie sami. Może wykorzystamy jakoś tę okazję?
- A, bardzo byś tego chciała?
- Z tobą zawsze.
Infantylna gadanina "o miłości" może zapełnić pustą głowę, pełne ręce. No, i może tutaj tego być wszak więcej, dużo-dużo więcej!
?
/pisze/ "gada, co jej /jemu/ ślina na język przyniesie. Ty /ja, ty, on, ona, my, wy, oni/ może nawet się w tej paplaninie orientujesz, ale ja to właściwie nawet bym nie wiedział, o co jej chodzi."
(patrz ostatni akapit)
Świat dwojga /trojga, czworga, sześciorga itd./, rozgrywający się
D Z I S I A J
w 3. tysiącleciu PO Chrystusie
pomiędzy łóżkiem a talerzem
- to świat nie tyle SF/Fantasy
co
hmmm... pomyślmy...
p i a s k o w n i c y
??
?!
ratings: poor / medicore