Text 112 of 240 from volume: Zielone lustro
Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2021-09-25 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 995 |
bez obecności twojej umieram
wyciągam nogi
słowa z uwagą przebieram
daj znak choćby
na słupie ogłoszeń
przybędę jak rycerz z przyłbicą
w czarnym kapturze
słońce rozświetli zbroję
będę błyszczał jak pięć złotych w trawie
jeśli nie chcesz nie myśl tak o mnie
nie myśl o Don Kichocie
zbroję schowam w szafie wspomnień
mogło być dobrze
jak bobrom zimą w żeremi
samotność wali do drzwi
otwórz szkoda ich
(patrz tytuł poetyckich wynurzeń, chociaż się nazywa inaczej)
czyli po całości tekst tylko dla niezorientowanych, u których zapowiedź
przybędę jak rycerz /albo/ z przyłbicą
/albo/ w czarnym kapturze
budzi jedną jedyną nadzieję /co ostatnia ginie/, że z tej okazji po raz n-ty znów ci postawią darmową flaszkę.
Staropolski rzeczownik "żeremię" jak
ciemię
brzemię /nie drzemię!!/
plemię
siemię
jest rodzaju nijakiego
Wyciągam nogi -
ja, człek ubogi,
u kresu drogi!
Konam wciąż stale
i słów mych zakalec
w ostatnim szale
ci, Klaudio Cardinale,
poświęcam -
twój Adam Malec
JA - i wyciąganie nóg ( już to samo może biedną białogłowę odstraszyło????)
JA - z przyłbicą, ja w kapturze, pod słońce, podświetlony, promienisty itp.
Cierpiący, lecz na tyle przytomny (!), żeby w odpowiednim momencie nie pozwolić na niszczenie drzwi (bo kosztują(((; .
No i pozostajemy z pytaniem : dlaczego ona akurat odeszła?
No naprawdę nie wiem((((;