Author | |
Genre | history |
Form | article / essay |
Date added | 2021-10-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1190 |
Niedobrze jest żyć nazbyt długo, o czym, najprawdopodobniej przekonały się ostatnio na sobie dwie sędziwe „powstanki”, które niedawno wyraziły w sposób niezbyt cenzuralny swoją dezaprobatę wobec poczynań tych, z jakimi nie jest tym paniom-staruszkom po drodze.
Oczywiście nie wymagajmy od nikogo, by ten „ktoś” akurat musi z nami się utożsamiać, niemniej: grzecznie wymagajmy od owego „ktosia” tego samego, czego ów „ktoś” od nas wymaga. Nawet wobec własnej siwizny.
Bo gdyby teraz tak sławna „pani Wanda” przeszła na Tamtą Stronę już kilka dekad wcześniej, to tu, mimowolnie nasuwa się pytanie, któż by wtedy pohukiwał gromko o „przelewaniu krwi”, bohaterstwie plus jeszcze innych zasługach? I w tym momencie przypomina mi się stara, ponieważ pochodząca z 1965 roku, śpiewana przez Jerzego Połomskiego, piosenka:
„Warszawskie dziewczyny od rana na szpilkach
Bo młodość jak chwilka to każda z nich wie
Warszawskie dziewczyny wydają pieniądze
Tu fryzjer tu kino nie zawsze najmądrzej
Wybaczcie dziewczynom warszawskim dziewczynom
Bo każda choć nic dobrego
Kocha tego jedynego na dobre i złe
Gdy na niebie zbrakło gwiazd
Kiedy gruzy dymiły na Freta
Gdy nie było Warszawy wśród miast
Kiedy milczał jak głaz poeta
Znów ożyły ulice kamienice ruiny
Wróciły do miasta warszawskie dziewczyny
Warszawskie dziewczyny już teraz na szpilkach
Bo młodość jak chwilka to każda z nich wie
Warszawskie dziewczyny tu kawa w Harendzie
Tam Fukier i wino a chłopcy są wszędzie
Wybaczcie dziewczynom warszawskim dziewczynom
Bo każda choć nic dobrego
Kocha tego jedynego na dobre i złe.”
Sporo jeszcze wtedy żyło podobnych „pani Wandzie” sanitariuszek, łączniczek, prowadzących kuchnie polowe, stojących pod ostrzałem w kilometrowych kolejkach po wodę tych anonimowych bohaterek, które w 1944 roku swoją spontaniczną powinność traktowały niczym rzecz najnaturalniejszą na świecie.
Z pewnością niniejsze „powstanki” wielokrotnie przeżywały tragiczne miłości, żyły w wolnych związkach, rodziły pozamałżeńskie dzieci, przerywały ciąże. Niejedna z nich zapisywała się też do „przewodniej siły narodu”, ponieważ przynależność do PZPR stwarzała perspektywę bardziej znośnego życia. Natomiast w momencie śmierci? Tylko nekrolog oraz przykrótkawa w wydaniu bliskich im potomnych, pamięć. Może jeszcze jakiś medal, krzyż zasługi, ministerialna nagroda?
Lecz „pani Wandzie” plus podobnie myślącym koleżankom przytrafiło się wielce dyskusyjne szczęście. A mianowicie: bardzo długie życie i niestety – u schyłku tego życia – osobliwy brak szacunku, jaki żadną miarą nie przystoi „szlachetnej starości”.
ratings: perfect / excellent