Go to commentsRozdział 18. Na lądzie i na morzu /6
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-12-25
Linguistic correctness
Text quality
Views688

Siedząc już za nareszcie swoim własnym biurkiem, Sause pisał do narzeczonej:


*Droga Tili, żyję bardzo dziwnym, niezwykłym życiem: nic nie robię, jednak dostaję za to regularnie co do minuty pieniądze, i wszystko to niezwykle mnie zdumiewa. Opowiedz o tym naszemu przyjacielowi, doktorowi Herngrossowi. Na pewno go to zaciekawi.*


Powracający z Moskwy Połychajew, dowiedziawszy się, że Sause ma swoje własne biurko, bardzo się ucieszył.


- No, to cudownie! - powiedział. - Niech tego Niemca we wszystko wprowadza Skumbriewicz.


Niestety, Skumbriewicz, z całą niespożytą energią właśnie oddany organizacji potężnego koła harmonistów-bajanistów*), przekazał inżyniera w ręce Adolfa Nikołajewicza, co się zresztą jemu wcale nie spodobało. Cudzoziemiec przeszkadzał mu w czasie przekąsek i w ogóle pchał się w nie swoje sprawy, i dlatego Bomze przeniósł go do działu eksploatacji. Ponieważ jednak dział ten przechodził właśnie restrukturyzację, co polegało na nieustannym przesuwaniu biurek z jednego miejsca na drugie, to w rezultacie Heinricha Marię spławiono na wydział finansowy, a tam Arnikow, Drejfus, Sacharkow, Koriejko i Borisochlebskij, którzy w ogóle nie znali niemieckiego, uznali, że Sause - to turysta z Argentyny, i całymi dniami zaznajamiali go z herkulesowskim systemem księgowym. Posługiwali się przy tym alfabetem dla głuchoniemych.


Po miesiącu wpieniony maksymalnie Sause dopadł Skumbriewicza w bufecie i zaczął krzyczeć:


- Nie będę brał wynagrodzenia za nic! Macie mi natychmiast dać jakąś konkretną robotę! Jeśli to potrwa godzinę dłużej, złożę skargę przełożonym!


Zakończenie tej gadki nie spodobało się Skumbriewiczowi, dlatego wezwał do siebie Bomze.


- Co jest z tym Niemcem? Czego się tak piekli?

- Wie pan co, - odrzekł na to Bomze, - według mnie to po prostu jakiś wichrzyciel. Jak Boga kocham! Siedzi jak panisko przy biurku, w nosie sobie dłubie, dostaje kupę szmalu i jeszcze narzeka.

- Rzeczywiście jakaś warcholska natura, - zauważył Skumbriewicz. - jak to u Niemca. Trzeba zastosować wobec niego jakieś represje. Przy pierwszej nadarzającej się okazji powiem o tym naczalstwu. Już go nasz Połychajew żywo usadzi!


Jednakowoż Heinrich Maria sam postanowił przedrzeć się do naczelnika *Herkulesa*, lecz z racji tego, że był on rasowym reprezentantem swoich pracowników, którzy *minutę temu właśnie wyszli* albo *przed chwilką tutaj byli*, próba ta skończyła się jedynie na wielogodzinnym przesiadywaniu na drewnianej kanapie i na wybuchu Jowiszowego gniewu, którego ofiarami padły niewinne dzieci lejtenanta Szmidta.


- Prokliaty biurokracja ruski! - pienił się Niemiec, z nerwów przechodząc na trudny język gospodarzy.


Ostap w milczeniu wziął gościa pod pachę, podprowadził go do wiszącej na ścianie skrzynki próśb i zażaleń i jak głuchemu powiedział:


- Tutaj! Do skrzynki. Szrajben, szrib, geszriben. Pisać. Ponimajecie? Ja piszu, ty piszesz, on piszet, ona, ono piszet. Ponimajecie? My, wy, oni, one piszut żałoby i kładut w siej skrzynka. Kłaść. Czasownik kłaść. My, wy, oni, one kłaść skarga, kłaść zażalenie ... I nikt tego nie wyjmować i nie czytać. Nie wyjmować. Czasownik nie wyjmować. Ja nie wyjmuję, ty nie wyjmujesz...


I raptem nasz Wielki Kombinator ujrzał w końcu korytarza szerokie biodra Skumbriewicza, więc, nie dokończywszy swej lekcji gramatyki, pognał jak jeleń za nieuchwytnym działaczem społecznym.


- Trzymaj się, Germanio! - na pożegnanie zawołał, biegnąc za komandorem, Bałaganow.


Ku wielkiemu gniewowi Ostapa, Skumbriewicz znowu przepadł, jakby się zdematerializował.


- Toż to już mistyka jakaś! - powiedział Bender, kręcąc głową, - Był człowiek - i już go nie ma.


I obaj mleczni bracia z determinacją zaczęli po kolei otwierać wszystkie drzwi jak leci. Z trzeciego pomieszczenia Bałaganow wyskoczył jak z przerębli. Twarz jego wykrzywił grymas przestrachu.




1931



........................................................................................


*) harmoniści-bajaniści - muzykanci, grający na bajanie, typowo rosyjskim akordeonie guzikowym

  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
To rewelacyjne, prawdziwe studio systemu radzieckiej gospodarki.
avatar
Co zastanawia, napisany 13 lat po rewolucji październikowej "Złoty cielec" bynajmniej nie jest poczytnym romansem, na którym każdy mniejszy czy większy pisarz zawsze zbije niezłą kabzę

- i im bardziej to romans w stylu porno, tym lepiej -

to tylko nudna proza obyczajowa

(bo chyba nie oficjalnie proklamowany dopiero 4 lata PÓŹNIEJ socrealizm?!)

Dlaczego ludzie to czytali?? Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 1931 r. 30 lat potem wydano 5-tomowe "Dzieła zebrane" Ilfa i Pietrowa, a ja korzystam z edycji z 1976 r.

Po co w CCCP - i to w wielomilionowych nakładach - w ogóle to drukowano??
avatar
Pamiętacie słynne hasło peerelowskiej, niezbyt wymagającej pragmstycznej klasy robotniczej "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy!"? Te dwa tysiące za nicnierobienie na Zachodzie odpowiada 1/5 - 1/10 socjalu dla bezrobotnych.
© 2010-2016 by Creative Media