Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-12-28 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 614 |
Czasami myślę, że moja zewnętrzna forma jest snem. Staję przed lustrem i nie poznaję swojej twarzy. Zamykam oczy i próbuję sobie przypomnieć jak wyglądałam dzień przed wypadkiem. Nie pamiętam. Minął rok, albo dziesięć lat, aktualnie upływ czasu nie ma dla mnie znaczenia. Mama często przytula mnie i mówi, że byłam najbardziej uśmiechniętą nastolatką wszechświata. Brat przyrzeka, że piękniejszej blondyny niż ja, nikt nie widział na osiedlu. Tata nie mówi nic. Nie wiem, czy dlatego, że też mnie nie pamięta, czy z powodu tego, że felernego dnia prowadził samochód.
Tata teraz dużo pije. Lubię wspominać czas, kiedy nie tylko ciałem, ale i umysłem bywał w domu. Zawsze wesoły, zabawny, cały w skowronkach. Pamiętam, że bez przerwy opowiadał dowcipy, z których wszyscy się śmiali. Skoro oni się śmiali, to i ja się śmiałam, choć często nie rozumiałam kontekstu. Ludzie uwielbiali towarzystwo taty.
Od wypadku, kiedy kładłam się do łóżka, próbowałam znaleźć jakikolwiek sposób na to, żeby zasnąć. Sprawdziłam, że muzyka relaksacyjna na mnie nie działa, a liczenie baranów nie przynosi pożądanego efektu. Na szczęście niedawno odkryłam, że moje ciało utula do snu jedna, jedyna rzecz. Teraz już wiem, że muszę zamknąć oczy i przypomnieć sobie ulubiony rytuał z dzieciństwa. Kiedy miałam kilka lat, wieczorem, tuż po kąpieli, tata siadał na krawędzi mojego łóżka i czytał mi książki. Miliony, miliony bajek. Tata i ja. Uwielbiałam ten moment, nie tylko dlatego, że poznawałam ciekawe historie, ale że mogłam poczuć jego bliskość, dotyk, zapach, wibracje jego głosu. Dzisiaj może wydawać się to śmieszne, ale przez długi czas nie przyszło mi nawet do głowy, że mama w ogóle potrafi czytać.
A teraz tata chla do upadłego. Wieczorem, ze swojego okna widzę, jak zataczającym się krokiem zbliża się do klatki schodowej. Podchodzę do drzwi wejściowych i nasłuchuję. Po dłuższej chwili wjeżdża windą na trzecie piętro. Przez wizjer sprawdzam, czy w niej nie przysnął. Żaden z domowników nie otwiera mu drzwi, jakbyśmy jeszcze przez chwilę chcieli wierzyć w to, że rzeczywistość jest inna. Tata przez następne dziesięć minut próbuje wsadzić klucz do zamka, po czym wpada do mieszkania, najczęściej lądując uwalonym ciałem na podłodze i w takiej pozycji śpi do rana. Już dawno przestaliśmy pomagać mu wstawać i odprowadzać go do łóżka.
Dzisiejszy wieczór nie wygląda inaczej. Widzę, jak tata leży na podłodze w nienaturalnej pozycji. Z ust wylatuje mu spieniona ślina. Na spodniach, które wyprasowałam mu wczoraj, w okolicy krocza dostrzegam olbrzymią, ciemną plamę. Patrzę na niego i nawet nie płaczę. Siadam na podłodze obok, opieram się plecami o ścianę, znajduję najbardziej wygodną pozycję. Wyciągam z kieszeni nóż sprężynowy, zwalniam blokadę. Ostrzem dotykam do żył swojego prawego nadgarstka. Przeciągam. Nóż wchodzi w moje ciało. To samo robię z drugą ręką. Krew zalewa moje ubranie. Patrzę na tatę.
Przytomność odzyskuję w szpitalu. Leżę na łóżku w białej, sterylnej sali. Spoglądam na zabandażowane nadgarstki, a potem na tatę, który siedzi obok mnie na metalowym stołku. Łzy lecą ciurkiem z jego zapuchniętych oczu. Ociera je nasadą dłoni. Odruchowo wciągam powietrze do płuc. Choć znajduję się tak blisko niego, nie czuję zapachu alpagi. Tata wstaje i całuje mnie w czoło, a potem sięga dłonią do stojącej przy łóżku skórzanej teczki. Wyciąga z niej książkę. Siada na taborecie, zerka na mnie, uśmiecha się i zaczyna czytać. Głos mu drży…
ratings: perfect / excellent
Pisać właśnie t a k
ratings: very good / excellent