Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-01-28 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 962 |
Wielki Kombinator wyrwał się z kręgu rozbieganych i osunął na ławkę, przypadłszy do ramienia siedzącego obok brodatego jak pop szwajcara.*)
- Taki ja na ten przykład! - rzekł raptem tamten, widać nazywając głośno po imieniu od dawna męczącą go myśl. - Radził mi niedawno pomreż**) Terentiew brodę zapuścić. Gadał, że zagram Nawuchodonozera***) abo innego jeszcze Baltazara w filmie, ino nazwe to żem zapomniał. I ja żem te brode wyhodował jak u patriarchy wprost na podziwienie! A tera co mnie z nio robić nieszczęsno! Pomreż gada: nie bydzie już wiency filmu niemygo, a w tem dźwienkowem przecie nie zagrasz, bo jaki tam u ciebie ten twój głos? Barani! To i siedze s to brodo jak jaki tfu! nie przymierzajonc kozioł! Golić szkoda, a nosić wstyd. To i tak biedny se żyje.
- A zdjęcia u was robią? - spytał Bender, powoli odzyskując przytomność.
- Jakie tam u nas zdjencia? - ważnie się nadąwszy, odrzekł brodaty szwajcar. - W totym roku zdjeli film niemy z użycia i do ty pory po wszystkich sondach i kryminałach sie włóczo.
- A czemu wszyscy tutaj tak biegają? - dowiadywał się Ostap, wskazując na schody.
- U nas nie wszystkie tak biegajo, - zauważył portier, - na ten przykład towarzysz Suprugow nie biega, bo to człowiek rzetelny. Cięgiem myśle iść do niego w sprawie ty brody, spytać, jak bendo płacić: czy w etacie, czy jakoś inaczy...
Usłyszawszy słowo *płacić*, Bender od razu poszedł do Suprugowa. Solidny ten człowiek nie skakał po piętrach, nie nosił alpejskiego beretu, nie nosił nawet zagranicznych szarawarów, ani golfów. Na sam jego widok bardzo przyjemnie odpoczywały oczy każdego, kto by nań tutaj nie spojrzał.
Suprugow Wielkiego Kombinatora przyjął nadzwyczaj sucho.
- Jestem zajęty, - rzekł krzykliwym pawim głosem, - Panu mogę poświęcić najwyżej dwie minutki.
- To mi zupełnie wystarczy. - zaczął Ostap, - Mój scenariusz *Szyja*...
- Proszę krócej.
- Scenariusz *Szyja*...
- Mówcie konkretnie, czego wam trzeba?
- *Szyja*...
- Krócej, proszę. Ile potrzebujecie?
- Jakiś głuchy zabrał mi...
- Towarzyszu! Jeżeli natychmiast nie powiecie, ile wam trzeba, wskażę wam drzwi. Ja nie mam czasu.
- 900 rubli, - wymamrotał Wielki Kombinator.
- 300 i ani kopiejki więcej! - kategorycznie rzekł Suprugow. - Proszę brać pokwitownie i stąd wyjść. I proszę pamiętać, żeście ukradli mi dodatkowe półtorej minuty.
Tu Suprugow zamaszystym charakterem pisma sporządził notkę dla księgowości i złapał za słuchawkę telefonu.
Wyszedłszy z kasy, Bender wsunął banknoty do kieszeni i powiedział:
- Brodaty Nawuchodonozer miał rację. Jeden tutaj człowiek jest konkretny - i jest nim Suprugow.
A tymczasem bieganina po schodach i piętrach, cały ten kołowrót, szum i chichot w tej fabryce snów sięgnął zenitu. Sekretarki reżyserów szczerzyły ząbki, pomreży prowadzili czarnego kozła, zachwyceni jego fotogenicznością, konsultanci, eksperci i dysponenci żeliwnej pieczęci zderzali się wzajemnie i ochryple chichotali. Kłusem przebiegła kurierka z wiechciem do sprzątania. Ostapowi nawet zdawało się, że jeden z asystentów-aspirantów - ten w błękitnych pantalonach - wzbił się ponad cały ten tłum i, o włos mijając żyrandol, przysiadł na gzymsie.
I właśnie wówczas rozległo się bimbanie zegara na parterze w westybulu.
- Bim-bammmm!
Dźwięki te wstrząsnęły całym szklanym atelier. Asystenci, konsultanci, eksperci i redaktorzy-montażyści hurmem zbiegali na dół po schodach, i przy drzwiach wyjściowych rozpoczął się szturm.
1931
........................................................................................................
*) szwajcar - w eleganckich instytucjach w specjalnej liberii /w uniformie/ odźwierny, portier;
**) pomreż - w slangu filmowym pomocnik reżysera;
***) Nawuchodonozer - prosty portier jest nieuczony i mówi tak, jak go na podwórku uczyli
ratings: perfect / excellent
chociaż i ten dawno już wziął i zwariował i, jak powiada wielki Shakespeare, stał się "snem obłąkanego".
Jaka jest ta skala wszędzie powszechnej kradzieży, skala wyłudzeń, malwersacji, pobierania nienależnych pieniędzy, zawłaszczania cudzego dorobku, majątku, skala plagiatowania cudzej twórczości, podrabiania cudzych podpisów, włamywania się na cudze konto, premiowania tylko swoich etc., etc.??
I KIEDY się to skończy?!
ratings: perfect / excellent
Film to świat, to się nie zmienia. Świat w pigułce. Zawsze jest jakaś gwiazda, mniej lub bardziej oświetlająca plan. I całe to otoczenie, które się dookoła nie kręci. Zupełnie jak w życiu.
Interesujący jest plan. Tyle ludzi musi dołożyć swoją cegiełkę, żeby film mógł powstać.
Terentiew radził żeby brodę zapuścić. A tu masz... Życie.
Sprzedawca w dziale męskim robi furorę, jest mistrzem w swoim zawodzie. Niestety, nie posiada fraka, który jest mu potrzebny żeby pokazać się na salonach. Pożycza go więc od manekina. Zdejmując frak, odpada głowa i toczy się po podłodze. Głowa manekina rzecz jasna. Lecz subiekt nie bierze sobie tego znaku do serca.
W filmie zawsze jest coś takiego jak drugie dno. Nawet jeśli reżyser zamiast filmu kręci lody. Albowiem każdy film, tak jak świat, obraca się wokół Słońca.
Czy we wirtualu
Świat nasz jest
Z neandertalu