Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-02-07 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 610 |
- Co za wstręciuchy! - krzyczał w stronę swych odprowadzających kolegów. - Czy wy w ogóle potraficie pojąć, czym jest Magistrala Wschodnia?!
Gdyby jego ręce nie były w tej chwili zajęte wielką maszyną do pisania w ceratowym kurierskim pokrowcu, być może nawet by pobił któregoś z redakcyjnych przyjaciół, taki to był namiętny pasjonat, sercem i głową oddany swemu dziennikarskiemu rzemiosłu. Już teraz, natychmiast, gotów był wysłać do swojej gazety telegram błyskawiczny, tyle że - póki co - w ogóle nie miał o czym pisać.
Przybyły na dworzec przed wszystkimi współpracownik gazety związkowców, Pogorszański, nieśpiesznie przechadzał się wzdłuż pociągu. Pod pachą niósł przewodnik *Turkiestan. Pełne geograficzne compendium naszej ojczyzny. Codzienny niezbędnik dla podróżujących Rosjan* autorstwa Siemionowa-Tiań- Szańskiego wydany w 1903 r. Od czasu do czasu przystawał przy grupkach odjeżdżających oraz tych, co się z nimi żegnali, i z pewnym przekąsem i nutą wisielczego humoru mówił:
- To co? Wyjeżdżacie? No, no!
Albo:
- Nie odjeżdżacie? No, no!
W ten sposób doszedł do czoła pociągu, długo, odchyliwszy głowę do tyłu, patrzył na parowóz, i w końcu powiedział do maszynisty:
- Pracujesz pan? No, no!
Potem reporter Pogorszański wlazł do wagonu i już w przedziałe otworzył ostatni numer swojego pisma i oddał się lekturze swego własnego artykułu pod tytułem *Ulepszyć pracę komisji ławniczych* z podtytułem *Komisje restrukturyzują się w sposób niedostateczny*. Tekst zawierał sprawozdanie z jakiegoś posiedzenia, a stosunek autora do zdarzeń, jakie opisywał, można było określić jedną frazą: *To co? Wasze posiedzenie trwa? No, no!* Tak czytał do samego odjazdu.
Jeden z odprowadzających, facet z różowym pluszowym nosem i aksamitnymi skrońmi, wypowiedział proroctwo, które wszystkich wprost przeraziło:
- Znam dobrze takie wyjazdy, - zakomunikował, - bo sam w nich brałem udział. Wasza przyszłość jest mi doskonale znana. Teraz jest was około setki ludzi. Wasza podróż potrwa ogółem cały miesiąc. Dwóch z was zapodzieje się na malutkiej głuchej stacji bez żadnych pieniędzy i dokumentów i dogoni ten pociąg dopiero po tygodniu, jako przeraźliwie głodni i oberwani zniszczeni ludzie. Komuś obowiązkowo ukradną walizę - być może Pałamidowowi albo Lawłazjanowowi, a może Nawrockiemu. Poszkodowany będzie potem przez całą drogę marudził i żebrał u swych sąsiadów o pożyczenie pędzla do golenia. Jeden z pasażerów, ma się rozumieć, umrze, i jego przyjaciele, zamiast jechać na uroczystości oddania Magistrali, będą musieli wieźć jego drogie prochy z powrotem do Moskwy. Wozić trupa, wiadomo, straszna nuda, no, i ten zapach! Oprócz tego w pociągu dojdzie obowiązkowo do karczemnej awantury. Możecie mi wierzyć! Ktoś z was, chociażby taki na przykład Pałamidow albo Pogorszański, postąpi wobec was wyjątkowo podle; wy będziecie potem długo i męcząco go sądzić i przesłuchiwać, a on z kolei z jękami i bekiem - wszystkiemu zaprzeczać. Ja to wszystko świetnie wiem. Teraz jedziecie w eleganckich kapeluszach i letnich czapkach z daszkiem, ale z powrotem wszyscy wrócicie w tiubietajkach. Najgłupszy z was kupi kompletny strój bucharskiego*) żyda: aksamitną czapkę z otokiem z futerka szakala i gruby watowany pled, zszyty w kształcie wierzchniego okrycia. No, i, ma się rozumieć, wszyscy każdego wieczoru będziecie śpiewać *Stieńkę Razina*, będziecie głupio się wydzierać: *Chlup! za burtę ją wyrzuci w pierwszą lepszą sprawiedliwą falę*. Mało tego! Razem z wami wydzierać się będą też obcokrajowcy z sąsiedniego przedziału: ``W dół Matuszki Wołgi, siur notr mer Wolga`` **)
1931
................................................................................................
*) Buchara - dwustutysięczne miasto w Uzbekistanie;
**) siur notr mer - zruszczona francuszczyzna w poprawnym zapisie sur notre mere
ratings: perfect / excellent