Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-03-05 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 570 |
W całkowitej ciszy Ostap zgarnął wszystkie pieniądze z powrotem do walizy i wrzucił ją na bagażnik gestem godnym monarchy. Znowu usiadł na siedzenie, plecami oparł się o oparcie, szeroko rozstawił nogi i spojrzał na szajkę-szachrajkę.
- Jak zatem widzicie, nauki humanistyczne również przynoszą bogate owoce. - powiedział milioner, ponownie zapraszając studentów, by pośmiali się razem z nim.
Ci jednak milczeli, wpatrując się w różne guziczki i wieszaki na ornamentowanych ściankach przedziału.
- Żyję jak sam bóg, - kontynuował Wielki Kombinator, - czy raczej jak półbóg, ale to w końcu jedno i to samo.
Chwilkę poczekawszy, niespokojnie się poruszył i zawołał w jak najbardziej przyjacielskim tonie:
- Coście, szatany jedne, tak skapcanieli?
- To ja już idę, - powiedział ten wąsaty, podumawszy przez moment. - Pójdę do siebie i zobaczę, co tam, jak tam... i w ogóle.
I wyskoczył z przedziału.
- Zadziwiająca rzecz, bardzo zastanawiająca. - zauważył Ostap. - Jeszcze dzisiaj rano wcale się nie znaliśmy, a teraz czujemy się tak, jakbyśmy byli znajomi co najmniej dziesięć lat, prawda? Co to takiego? Jakieś fluidy?
- Ile jesteśmy winni za herbatę? - zapytał Parowickij. - Ileśmy tutaj wypili szklanek? Dziewięć czy dziesięć? Trzeba spytać obsługę. Zaraz przyjdę, poczekajcie chwilkę.
Razem z nim ulotniło się jeszcze czterech innych młodych ludzi, którzy koniecznie chcieli pomóc w rozliczeniach z obsługantem.
- To co, może coś zaśpiewamy? - zaproponował Bender. - Jakiś stary szlagier. Na przykład *Siergiej pop! Siergiej pop!* Chcecie? Śpiewam rzadkim nadwołżańskim basem.
I, nie czekając odpowiedzi, Wielki Kombinator pośpiesznie zaśpiewał: *Hej, po rzeczce, hej, po bystrej siwy kaczor płynie*. W chwili, gdy zbliżał się chóralny refren, Ostap jak dyrygent machnął rękoma i tupnął nogą, lecz groźny zespołowy okrzyk nie nastąpił, jedna tylko nieśmiała Lida Pisariewskaja wstydliwie zapiszczała: *Sirgiej pop! Siergiej pop!*, ale natychmiast urwała - i uciekła.
Przyjaźń niknęła w oczach. Już niebawem w przedziale została sama tylko dobra i miła panienka w greckich tenisówkach.
- I dokąd oni wszyscy zwiali? - spytał Ostap.
- Rzeczywiście, - wyszeptała dziewczyna. - Trzeba się dowiedzieć.
Zgrabnie rzuciła się do drzwi, lecz nieszczęsny milioner schwytał ją za rękę.
- Żartowałem, przepraszam. - wymamrotał. - Jestem dyrygentem orkiestry symfonicznej!.. Synem leutenanta Szmidta!.. Mój ojciec był tureckim poddanym. Proszę mi wierzyć!..
- Proszę mnie puścić! - wyszeptała panienka.
Wielki Kombinator został sam.
Przedział nadal trząsł się i strasznie skrzypiał. W niedopitych szklankach dźwięczały łyżeczki, i całe to szklane herbaciane stadko powoli zjeżdżało na skraj stolika pod oknem. W drzwiach pojawił się obsługant, podtrzymując podbródkiem kolejną stertę czystej pościeli oraz pledów.
1931