Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2022-03-14 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 659 |
Zahaczyłem jeszcze o łaźnię. Żeby zmyć ten swąd, po przebywaniu w kapilicy, po obłoku kurzu, który powstał przy wystrzale, i po papierosie. Niedobrze jest, jak zatrzymujesz samochód na autostopie, zatrzymuje się ktoś, kto się wykazał uprzejmością, a tobie wali z ryja jak spod kapoty pielgrzyma.
Ująłem szczoteczkę w sposób użyteczny. `Memento mori` - tak na niej było napisane. Musi być z tego przydziału, co przyszedł z Torunia. Nieważne. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby - jak mówi porzekadło.
Umyłem. Spieniłem się i wyplułem. Wypłukałem. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze. Trochę krzywo, bo to przecież czas wojenny i nie wypada się śmiać całą gębą. Może tam już u kogoś stwierdzono delirium, a może nawet DDA. Czesi byli pod tym względem bezlitośni. Jak donosiło radio, kazali wypić całe piwo do dna. No, nie po to ja się pchałęm na odwyk, żeby teraz wypijać piwo, nie przeze mnie przecież nawarzone. Cementowania moja też przecież daleko od granicy, więc nic nie miałem sobie do zarzucenia.
Wyszedłem na dzidziniec. Niejeden już się szykował na dłuższą okupację. Przy studni płukano dzbany, kielichy i ozdobne szklanice, wyciągnięte pewnie ze starożytnego magazynu. A mleczarz tylko wydawał dyspozycje, a to, a śmo. Wszystko musiało lśnić.
Ominąłem tłumek i skierowałem się w stronę bramy. Pchnąłem ją.
Na zewnątrz przywitał mnie miły wiaterek. U podnóża chrzęściły czołgi. Ale nie było znowusz ich tak dużo, żeby domknąć pierścień.