Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2022-04-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 785 |
Błyszczy w słońcu wyprostowany. Podłużna gładka powierzchnia, wilgotna i zupełnie naga sprawia, że oczy i zmysły wirują w ekscytującym szaleństwie, a ciało drży niczym wściekła osika na wietrze. Tyle czasu wyobrażałam sobie tę chwilę na przeróżne sposoby. Specjalnie tak długo. Żeby być stęsknioną do granic możliwości.
A teraz jest ze mną. Tylko dla mnie. Wyprężony jak struna. Na wyciągnięcie ręki oraz spragnionych, wyczekujących ust. Dotykam dłonią, by poczuć twardość i śliskość, zanim zmięknie i sflaczeje jego powab.
Jeszcze trochę przedłużam oczekiwanie, by wzmocnić doznania w znaczących zakątkach, gdyż jestem pewna, że mnie nie zostawi. Och och, o jejku! Wygląda figlarz na spoconego, co jeszcze bardziej potęguję wilgotne bąbelki w oczekującym zakątku.
Dosyć podnieconego czekania. Cholera jasna. Już nie mogę dłużej wytrzymać. Pragnę wreszcie złapać ręką, by za chwilę włożyć i poczuć. Żeby mnie tylko apogeum rozkoszy nie rozsadziło wewnętrznie. Nie szkodzi. Warto zapłacić taką cenę. Jeszcze nigdy takie małe, nie dało tak dużo takiej podnieconej.
Zaczynam wkładać. Wolniutko, by nie zapeszyć. Czuję przyjemny szelest na wewnętrznej stronie. Ociera w trybie posuwisto-zwrotnym, dokładnie to co ma. Och psia mać jak kurde dobrze. Ja pierdzielę. A łaj! Cholera! Pragnę więcej i więcej. Wiem, że nie ucieknie. Swoją obecnością sprawia, że czuję przyjemne dreszcze. Znajduję prawdę i zaspokojenie.
Nie spieszno mi. By ekstaza trwała dłużej i dłużej. Smutno trochę, bo jest coraz mniejszy. E tam. Nie szkodzi. Mam już wiele w sobie, lecz nadal połykam, co jakiś czas. Razem z chrupiącą, pyszną czekoladą, którą został obłożony dla lepszego smaku.