Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2022-10-14 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 550 |
Ten tydzień przebiegł w dość ciężkim klimacie. Chodzi mi tutaj o moje rozmowy z innymi, głównie z tatą, chociaż ta z Tomkiem też otworzyła mi troszkę oczy na moje zachowanie. Niestety piękna złota jesień się skończyła. Nie mogę nawet w domu odpocząć od hałasów, bo wylewają asfalt tuż przed domem! A miałam myśleć bardziej pozytywnie, w końcu obiecałam to Tomkowi... Dobra, przejdę teraz do opisywania tych ważnych rozmów.
Wtorek, jedenastego października.
Od czasu rozmowy z Tomkiem, którą przytoczyłam w ostatniej notce, huczy mi w głowie myśl o tym, że powinnam porozmawiać z tatą na temat Pauliny. Już raz odkładałam ważną rozmowę z Pauliną właśnie i wszyscy wiemy jak się to skończyło. Dziś myśli na ten temat latały po mojej czaszce z furią. Nie mogłam się skupić na czymkolwiek, a zależało mi na spokoju ducha, bo przecież dzisiaj miałam mieć zajęcia z Tomkiem! Kiedy niejako na siłę skończyłam odrabiać lekcje, podjęłam odważną decyzję: Teraz pogadam z tatą. Czas był idealny. Siedział w salonie sam. Mama z Ignasiem poszli na popołudniowy spacer, a Oskar jak to on znowu gdzieś się włóczył. Drżącymi rękoma spakowałam plecak na jutro i ostatni raz spojrzałam na pomarańczowe promienie słońca za oknem. Nie mogę aż tak się denerwować! Ruszyłam dobrze znaną trasą złożoną z mebli i ścian. Napięcie nóg tak mi wzrosło, że ledwo dałam radę nimi poruszać, w efekcie szłam jeszcze wolniej niż zwykle. W końcu jednak dotarłam do celu. Tata siedział na kanapie przed włączonym telewizorze i przeglądał coś w telefonie. Nie potrafiłabym się skupić w tym hałasie! Zanim cokolwiek powiedziałam, wyłączyłam pudło.
- Ej, oglądałem. – mruknął, nie odrywając oczu znad smartfona.
- Tato, musimy porozmawiać. - Starałam się brzmieć stanowczo, aczkolwiek przy drżącym głosie pewnie trudno było uzyskać taki efekt. Powoli usiadłam obok niego.
Jedynie przytaknął, nie odrywając wzroku od elektronicznej zabawki. Poczułam się zignorowana i łzy podeszły mi pod gardło.
- To naprawdę poważna sprawa! Chodzi o Paulinę Andrzejewską!
- Co? - W końcu oderwał wzrok od tego grata.
- To, co słyszałeś! To prawda, że mama ją dręczy?
- Nie nazwałbym tego tak. Mama po prostu chce sprawiedliwości.
-Sprawiedliwości?! - Wybuchnęłam łzami. - Paula miała wtedy osiem lat! Nie może za to odpowiadać! Zresztą, od takich kontaktów są prawnicy, a nie nękanie telefonami!
- Nino! - Ojciec poważnie się zdenerwował. - Zabraniam ci w taki sposób mówić o twojej matce! To bardzo wrażliwa, delikatna kobieta i potrzebuje spokoju!
- Wrażliwa, delikatna?! To dlatego się wyżywa na mnie i Oskarze?! Dlatego wmawia mi, że pan Kalisz nie istnieje?!
- Tak, dlatego! Nie mówię, że robi dobrze, ale jest to jej sposób na radzenie sobie z sytuacją. A ty powinnaś być bardziej współczująca, powinnaś jej pomóc się z tym uporać!
- Chyba pomyliły ci się role, to ona jest moją matką, a nie ja jej!
- Czasami rolę muszą się odwrócić! To my musimy wspierać ją!
- Co?! Nie mam do ciebie słów! To może mi wytłumaczysz, czemu Paulina uważa, że jej wtedy nie było nad tym zalewem, gdy Paweł się topił?!
- Dość tego! - Czerwony ze złości uderzył pięścią w blat stolika, który stał przed nami. – Ta rozmowa jest wysoce niestosowna! Paulina kłamie, to zepsuta dziewucha!
Co prawda nie zgadzałam się z ojcem w żadnej z tych kwestii, aczkolwiek po uderzeniu pięścią w blat tak się przestraszyłam, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Zapadła, długa i ciężka cisza. Sama nie wiem czemu ją w końcu przerwałam. I to takim dziecinnym pytaniem.
- Kogo kochasz najbardziej?
-Anielę. - Odpowiedział bez, chociażby chwili namysłu. I chyba to mnie zabolało.
- Jak to mamę?! Czemu zawsze ona?!
- Nie zrozum mnie źle. Ciebie, Oskara i Ignasia oczywiście też bardzo kocham. W przyszłości jednak każde z was pójdzie swoją drogą, a z Anielką będę do samego końca.
Chyba nie słyszał nigdy o czymś takim jak rozwód. Raczej też nie wziął pod uwagę, że mi akurat będzie trudniej pójść na swoje. Byłam jednak zbyt wściekła, aby zacząć dyskusję na nowo. Cieszyłam się, że zaraz jadę do Tomka i mu się wygadam. Nagle w kieszeni mojego dresu poczułam wibracje. Ktoś przysłał wiadomość. To był Tomek. Odwołał zajęcia, bo jego żona źle się poczuła! Znowu poczułam łzy pod powiekami. Szybko wstałam i skierowałam się powolnym tempem do własnego pokoju.
- Ciesz się, dzisiaj nie mam zajęć u Pana Kalisza. Nie będziemy się już kłócić o twoją Anielkę! - Coś do mnie mówił, ale już go nie słuchałam. Kiedy byłam u siebie, porządnie się wypłakałam, a potem zasnęłam ze zmęczenia.
Środa, dwunastego października.
Dzisiaj co prawda miałam zajęcia z Tomkiem w szkole, aczkolwiek obecność Dagi nie zachęcała do zwierzeń. No i średnio dało się tam porządnie ćwiczyć. Powinnam być wściekła, ale jakoś było mi troszkę lżej na duszy, że już jutro wyrzucę z siebie całą tę rozmowę z tatą. Nie potrafiłam być też zła na Tomka za odwołaną terapię.
Na długiej przerwie pani Kasia uparła się, bym wyszła na korytarz razem z resztą tych szaraczków z mojej klasy. Usiadłam sobie wygodnie na ławce. Kaloryfer przyjemnie grzał w plecy. Na szczęście nikt nie chciał przy mnie usiąść, a pani Kasia udała się do nauczycielskiego. Mogłam więc spokojnie czytać świeżo wypożyczone „LO story”. Bohaterowie, tak jak ja są z Polski wschodniej, ale zachowują się jak patologia! Piją alkohol, imprezują. Ja bym tak nie mogła. W dodatku nie jestem przyzwyczajona do czytania na ławce, więc nadmiernie się pochylałam do teksu. Warkocze nieprzyjemnie wpadały w lekturę, aczkolwiek nadal byłam dumna z mojej fryzury — Takiej porządnej i skromnej, szczególnie na tle fryzur pozostałych dziewczyn z klasy.
Nagle czyjeś ciężkie kroki przykuły moją uwagę. Uniosłam wzrok znad książki. To był Tomek! Ubrany w kurtkę i ciężkie glany. Pewnie zapomniał coś ze szkolnej salki rehabilitacyjnej. Wyłapał mnie wzrokiem i uśmiechnął się tylko do mnie! Gestem dłoni pokazał, że mam poprawić zsuwające się z nosa okulary. Poczułam prawdziwy przypływ radości! Uśmiechnęłam się do niego, najpiękniej jak potrafiłam. Odwzajemnił gest, po czym zniknął za drzwiami salki. Tuż po tym usłyszałam chichot ludzi na korytarzu. Niektórzy pokazywali mnie sobie palcami. Zesztywniałam. Czyżby faktycznie o Tomku chodziły jakieś plotki? Niestety nie miałam już czasu nad tym się zastanawiać, bo zabrzmiał dzwonek na lekcje i pani Kasia przyszła, żeby zaprowadzić mnie do sali. Jednak potem całą noc mnie to dręczyło.
Czwartek, trzynastego października.
Na szczęście tego dnia Tomek już nie odwołał zajęć. Bardzo się z tego powodu cieszyłam! Musiałam się w końcu wygadać. Nieomal od razu, na jednym wydechu zrelacjonowałam mu wszystko. Fizjoterapeuta miał bardzo współczujący wzrok. Byłam pewna, że zacznie mnie przekonywać, że wszystko będzie dobrze i że to nie jest moja wina. Jednak Tomek strzelił mi pstryczka w nos!
- Ej! Co ty robisz?
- Próbowałaś kiedyś myśleć pozytywnie? - Zapytał dobrotliwie. Aż po raz pierwszy się na niego wkurzyłam!
- No jasne, bo nagle pozytywnie myślenie zmieni moich rodziców! Może jeszcze Paweł wróci do żywych?!
- Nino... - Zaczął bardziej stanowczo niż zwykle. - Naprawdę cię lubię, ale wszystko ma swoje granice. Nie życzę sobie takiego tonu w moją stronę. Nie miałem na myśli tego, że pozytywne myślenie zmieni twoich rodziców. Nie są w porządku, ale optymizm może zmienić twoje nastawienie. Jeśli będziesz myśleć tak jak do tej pory, to nie zechcesz nic naprawić w swojej sytuacji, a powinnaś. No i nie życzę sobie byś była tak negatywnie nastawiona do mojej żony. Wszystko po tobie widać, moja droga.
Zamilkłam zawstydzona. Wkurzyłam jedyną osobę, którą lubię! Zaczęłam zastanawiać się też nad jego słowami. Faktycznie widzę moje życie raczej na czarno. Do tej pory myślałam, że nie mam na to wpływu, ale może i mam? Odezwałam się jednak dopiero pod koniec zajęć, kiedy już sprzątał gabinet.
- Tomek, przepraszam. Nie powinnam się tak unosić. No i masz rację. Mnie samą męczy już mój pesymizm. Muszę zacząć myśleć inaczej.
Uniósł głowę znad materaca, który dezynfekował. Na twarz wrócił mu dawny uśmiech.
- Nie gniewam się, po prostu musisz znać granicę. I naprawdę mówię ci o tym, bo się o ciebie martwię. Patrycja znalazła jakąś profesjonalną grupę na fejsie która może ci pomóc w sprawie Pawła. Zastanów się, proszę...
- Tak, chcę. – odparłam praktycznie bez namysłu, wchodząc mu w słowo. - Chcę wiedzieć, co naprawdę zaszło. W domu nikt mi tego nie powie.
Fizjoterapeuta skinął głową. Po skończonym sprzątaniu ruszyliśmy na korytarz, gdzie czekał już na mnie tata.
Uff, no to się wygadałam! Dzięki, że jesteście. Trzymajcie się.