Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2023-02-14 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 446 |
Hej! Wracam do was z dalszą częścią pamiętników mojej mamy. Nie przedłużajmy.
14.03.94
Nie byłam w stanie pisać. Cały czas byłam u Jolki. Nie przerażała mnie wizja kolejnych siniaków po powrocie do domu. Czułam za to panikę, gdy myślałam o pasożycie, który się we mnie rozwija. Zabiera mi siłę i energię. Praktycznie nie ruszałam się z pokoju Joli. Dziś mnie namówiła, bym poszła do szkoły. Nie byłabym w stanie usiedzieć na wszystkich lekcjach. Miałabym wrażenie, że jakimś cudem każdy potrafi rozpoznać to COŚ we mnie.
Poszłam tylko na te konsultację. Chciał mnie przytulić. Wtedy po raz pierwszy poczułam do niego wstręt. Chciałam przekazać mu te wszystkie wieści okraszone długą przemową pełną wyrzutów. Jednak wyszedł mi jedynie krótki, płaczliwy komunikat. T.K zbladł. Zaczął chodzić w kółko po gabinecie. Jak w transie. Po jakimś czasie dobiegł do mnie, chwycił mocno za ramiona, i jakby to była moja wina, zapytał, jak ma powiedzieć żonie! Następnie wyszły ze mnie słowa, których nie planowałam.
„Kochasz mnie czy nią?” Tekst rodem z telenoweli!
Odpowiedział:
„Kocham tylko Leosię, wybacz. Lubię cię, ale to nic poważnego”
Spoliczkowałam go. Wybiegłam, nie czekając na jego reakcje. Słyszałam jedynie, jak mnie wołał.
Siedząc w parku, postanowiłam, że wszystko powiem rodzicom w Wielkanoc. Akurat w tym roku zbiega się z moimi osiemnastymi urodzinami. Dobrze się składa. Pierwsze prawdziwe kłopoty. Oczywiście powiem ojcu, kto mi je sprawił.
Przez następne tygodnie mama pisała głównie o tym, że popadała w paranoję. Wydawało się jej, że wszyscy wiedzą o ciąży. Od jej rodziców, siostry (czyli mojej ciotki) po obcych na ulicy. W końcu nadeszła godzina zero.
03.04
Piękny wiosenny poranek. Jedliśmy Śniadanie Wielkanocne w całkowitej ciszy. Chwila, takie jak ta są najlepsze w naszym domu. Nie ma kłótni i awantur. Wiedziałam jednak, że muszę to przerwać. To był ostatni moment. Zaraz ten pasożyt zacznie być widoczny. Rodzince też chciałam wygłosić długą przemowę, ale wyszło mi jedynie: „Jestem w ciąży. Z dyrektorem Kaliszem” Pierwsze co poczułam to mocne uderzenia w brzuch i głowę. Słyszałam krzyki mamy i Agi. Pierwszy raz cieszyłam się z bicia. Nie broniłam się. Miałam nadzieję, że poronię. Tak się jednak niestety nie stało. Kiedy już w miarę doszłam do siebie,wypytali o wszystkie szczegóły. Oczywiście obwiniali głównie mnie, ale pod adresem T.K też padły nieprzychylne określenia. Wszystko opowiedziałam. Nie kłamałam, nawet nie ubarwiałam, lecz szukałam w głowie jak najbardziej prawdziwych, ale i dramatycznych określeń. Potem poszłam spać. Czułam się tragicznie. Pocieszała mnie jedynie myśl, że i T.K się dostanie. Z drugiej strony było mi żal, że mu się dostanie. Niezła wariatka ze mnie. Może Schizofreniczka? Byłoby fajnie.
07.04
Nadszedł sąd ostateczny. To znaczy, przyszedł do nas T.K. Razem z tą swoją L.K
Siedziałam właśnie w salonie. Udawałam, że czytam. Z radością zauważyłam siniak na jego twarzy. Dobrze mu tak! Jego L.K wyglądała za to jak zaczarowana laleczka. Puste spojrzenie i również pusty wyraz twarzy. Nie wiem czemu, ale wkurzyło mnie to. Na jej miejscu rozszarpałabym niewiernego męża, a potem jego nastoletnią dziwkę.
Chcieli podejmować decyzje beze mnie. Poprosili, żebym poszła do pokoju niczym mała, grzeczna dziewczynka. Nie dałam się. Nie miałam ochoty na podejmowanie decyzji, ale też nie chciałam, żeby podejmowali ją beze mnie.
T.K i jego żona postanowili przygarnąć płód. Ja mam do końca kwietnia chodzić do szkółki, by potem przejść na nauczanie indywidualne w maju. Niby z powodu kontuzji podczas treningów biegowych! T.K uzna dziecko, a ja w szpitalu mam zrzec się praw rodzicielskich. Więc to on, przynajmniej na początku ma być jedynym prawnym opiekunem płodu. Mam być pierdolonym inkubatorem! Wykrzyczałam im to w twarz. Po chwili dodałam, że mają szczęście, że nie chcę tego płodu, więc im go oddam, ale strasznie ich wszystkich nienawidzę. Pobiegłam do pokoju. Do teraz tu siedzę.
29.04
Czemu wszystko jest takie normalne? Ta normalność mnie wkurza. Mój świat, moje życie się dziś kończy, a oni wszyscy, w tej szkole, klasie są tacy weseli! Niby nic się nie stało. Tylko doznam kontuzji w ten weekend! Miałam ochotę krzyczeć. Chciałam, żeby wszyscy poznali prawdę. Z drugiej strony nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział. Jolka zaproponowała mi swoje towarzystwo podczas drogi do domu. Jednak mój ostatni spacer w normalnym życiu musiałam przejść sama. Przynajmniej sobie popłakałam.
07.06
Nauczycielki, które do mnie przychodzą, już coraz bardziej bez skrępowania patrzą na mój rosnący brzuch. Jedną nawet zapytałam, czy lepiej byłoby, gdybym kogoś zamordowała. Speszyła się. Na następną lekcję przyszła już inna polonistka.
Wczoraj miałam kolejne USG. Ginekologa mam w sąsiednim mieście. Dziś odkryto, że pasożyt jest płci męskiej. Będzie Tomaszem, ale dla mnie na zawsze pozostanie płodem i pasożytem. Ta cała laleczka i jej mąż popłakali się ze szczęścia, a ja miałam ochotę krzyczeć i walić głową w mur. Nie wiem dlaczego, ale po wyjściu z gabinetu chciałam z nimi pogadać. Zobaczyłam, że się całowali. Moi starzy patrzyli na to zachwyceni! Wiem, że T.K zapłacił im niezłą sumkę, za to bym donosiła pasożyta. A ja zwymiotowałam. Czy można to jeszcze uznać za anomalie ciążowe?
07.07
Aga odezwała się do mnie wczoraj po raz pierwszy od czasów Wielkanocy. Stwierdziła z pogardą, że jestem straszną matką, bo nie kocham własnego dziecka. Odpowiedziałam, że trudno by inkubator miał jakieś uczucia.
Dziś starzy i Aga rodzinnie poszli na spacer. Oczywiście nie byłam zaproszona. Postanowiłam skorzystać z okazji i zadzwoniłam do T.K. Powiedziałam mu wszystko, o czym myślałam przez ostatni miesiąc. Nienawidzę go za to, co mi zrobił, ale wciąż też kocham za całą resztę. Jeśli ta cała Leosia tak bardzo chce mieć dziecko, to proszę bardzo, niech je bierze. A my będziemy szczęśliwi i kiedyś założymy prawdziwą rodzinę.
T.K słuchał uważnie. Nie przerywał mi. Następnie po raz kolejny wytłumaczył mi, że romans między nami był ucieczką, błędem i nie powinien się zdarzyć. Znów powiedział, że kocha tę swoją laleczkę. Podziękował mi za wspaniały prezent w postaci tego całego pasożyta! Na koniec z troską zapytał, czy potrzebuję jakiegoś psychologa. Zaproponował, że może mi jakiegoś załatwić. Oczywiście tak, żeby nikt ze szkoły nie wiedział. Rzuciłam słuchawką i postanowiłam go już tylko nienawidzić.
08.10.94
Powiłam dziś pasożyta. Uwolniłam mój organizm od trucizny. Czy teraz będę mniej trędowata? Wiem, że gdzieś pod koniec miesiąca wrócę do szkoły. Czy wszystko będzie normalnie? Po raz kolejny spojrzano na mnie jak na zbrodniarkę. Spojrzenie pełne pogardy posłała mi pielęgniarka, gdy usłyszała, że nie chcę potrzymać dziecka po porodzie. Ani w ogóle go widzieć. Na spokojnie podpisałam papierek o zrzeczeniu się praw rodzicielskich.
Do szpitala wzięłam moje stare pamiętniki. Dziś przeczytałam mój wpis sprzed roku. Wtedy po raz pierwszy pocałowałam T.K i czułam się z tego powodu strasznie. Chciałabym mieć tylko takie problemy.
Następnie w pamiętniku mamy można miejsce po wyrwanych stronach. Oprócz ostatniej.
30.06.95
Zadałam maturę celująco! Pewnie się cieszysz? Nigdy więcej mnie już nie zobaczysz. Pamiętasz, jak po moim powrocie do szkoły aktywnie mnie unikałeś? Pomyślałeś, jak się z tym czułam? Albo wtedy gdy musiałam wymyślać historyjki o leczeniu kontuzji? Myślałam, że zapomnę o pasożycie i tobie szybciej. Czuję się okropnie,bo nie kocham kogoś, kogo urodziłam, ale tak już jest. Niestety dopiero w lutym poznałam Grzesia. Jest cudowny! No i w moim wieku. Poznałam go na kursach z matmy dla maturzystów. No i pomimo że wie, co zrobiłam, nadal mnie kocha. Nie postrzega mnie ani jako dziwki, ani jako matki. Współczuje mi.
Pewnie myślisz, czemu wysyłam ci moje pamiętniki? Nie wiem, po prostu chcę, żebyś pamiętał. Musisz sobie uświadomić, jak bardzo mnie skrzywdziłeś. Dziwię się twojej żonie, że wybaczyła ci zdradę. Dziwię się też, że chce wychowywać owoc tej zdrady, ale to już jej sprawa. Serio ktokolwiek uwierzył, że była w ciąży? Ten sztuczny brzuszek ciążowy nie wyglądał przekonująco.
Chcę ci jeszcze przekazać, że będę polonistką. Moim celem jest byciem prawdziwym, moralnym pedagogiem. Na pewno nie mam zamiaru romansować z uczniami.
Pozdrawiam,
Aniela Nowakowska.
P.S Pewnie zastanawiasz się, czemu wyrwałam tyle stron? Było tam dużo szczęśliwych chwil. Nie chcę, żebyś cokolwiek o nich wiedział.
Podczas czytania pamiętnika Tomek na przemian bladł i czerwieniał na twarzy. W końcu wstał i oznajmił, że nie ma już rodziców. Wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami. Pamiętam, że cały czas płakałam. Nawet w drodze do domu, gdy Patrycja mnie odwoziła.
Chyba po raz pierwszy zobaczyłam w mamie człowieka. A raczej małe zagubione dziecko, na które wszyscy mieli wyrąbane. Nikt tak naprawdę nie przejął się tym, że została niejako wykorzystana. Liczyło się tylko dziecko, które w niej rosło. Nikt nie zauważył, że ona sama była jeszcze bardzo niedojrzała. Nie dziwię się, że nie pokochała małego Tomka. Na jej miejscu też bym nie potrafiła.
Jestem za to wściekła na Dyrektora Kalisza. Wykorzystał ją i nie czuł się nawet winny! Nie kochał mamy. Służyła mu jedynie za inkubator. Nie przejmował się jej uczuciami. Czasami miałam wrażenie, że on i jego żona zaplanowali sobie to wszystko, że ten romans nie był przypadkowy. A może po prostu wykorzystali okazję? Jak mogłam się tak pomylić w ocenie tego zboczeńca?! Tomek bardzo to przeżywa. Nie widziałam go od tamtego dnia. Patrycja stara się go przekonać na wizytę u psychologa, na razie bezskutecznie.
A ja czuję się okropnie gdy czytam te pamiętniki, ale z drugiej strony nie umiem przestać. Mam mętlik w głowie.
Dobrze, koniec na dziś.
Trzymajcie się!
Od autorki: Moi drodzy! Chciałabym wam przekazać że następny rozdział, który ukaże się w następnym tygodniu będzie ostatnim rozdziałem przygód Niny! Chcecie dowiedzieć się odpowiedzi na pytania..:
1. Dlaczego prawdziwa przyczyna śmierci Pawełka była ukrywana?
2. Czy Tomek ułoży sobie relacje z rodzicami?
3. Jak Aniela zareaguje na to że córka czytała jej pamiętniki i jak wpłynie to na ich relacje?
4. Jakim cudem radosne blogowanie Niny nie wyszło na jaw w tej małej społeczności?
Jeśli was to ciekawi, to oczekujcie ostatniego rozdziału Niny w następnym tygodniu! :)