Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2023-03-27 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 428 |
Zwabiła mnie ławka w parku. Zwyczajna, z lekka spróchniała, obesrana przez ptaki. Miałem wrażenie, iż zaprasza, żebym na niej usiadł. Tak też uczyniłem. Zmierzch pomału zapadał, zatrzymując ostanie promienie słońca. Siedziałem już jakąś chwilę, myśląc o niczym, aż nagle przyfrunęły i zaczęły chodzić, nie przede mną, lecz kawałek obok. Poczułem też czyjąś obecność. Odruchowo spojrzałem w kierunku końca ławki. Nikogo, tylko chodzące gołębie. Jakby na coś czekały. Po jakimś czasie, odfrunęły, a ja znowu siedziałem sam. Nie wiedziałem, co o tym myśleć.
Wtem zauważyłem przechodnia. Przystanął. Spoglądał chwilę w moim kierunku, jakby sobie coś przypominał. Zaryzykowałem. A niech to. Co najwyżej pomyśli, że ma wariata przed sobą. Opowiedziałem mu o tym, czego byłem świadkiem. Po chwili usłyszałem:
–– Pana babcia, przychodziła tutaj karmić gołębie. Dzień w dzień. Aż w końcu kiedyś nie przyszła. Lecz one przylatują.
Czysta poezja.
Pozdrowienia.
ratings: perfect / excellent
Aplauz na stojąco
/ten dla każdego Europejczyka czytelny symbol pokoju/
?
Niczego??
ratings: perfect / excellent