Go to commentsAlejka
Text 67 of 76 from volume: Opowieści o ludziach i miejscach
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2023-10-31
Linguistic correctness
Text quality
Views280

W sycylijskim miasteczku Noto jest alejka gdzie na ławeczkach pod platanami całymi godzinami przesiadują starsi panowie. Po dwóch, po trzech, wszyscy w białych koszulach i kapeluszach panama, siedzą i obserwują przechodniów. Nie tylko obserwują, ale i komentują to co widzą - szczególnie gdy przechodniami są młode kobiety. Wyglądają jak żywcem wyjęci ze starych włoskich filmów. Poobserwowałem ich trochę i uważam, że gdyby ich nagle zabrakło, Noto straciłoby swój koloryt i przestałoby być sobą.

Na naszym osiedlu też jest alejka przy której siadują ludzie rozmawiający i obserwujący przechodniów. Nie są podobni do wspomnianych starszych panów, ale obserwowanie ich jest równie zajmujące - tym bardziej, że można zrozumieć, co mówią.

Na jednej z ławek przy końcu alejki przesiaduje zwykle starszy mężczyzna, którego nazwałem „stary bóbr”. Jest szeroki w siedzeniu i wąskich ramionach, z których bezpośrednio wyrasta zmę-czona twarz ozdobiona wąsami - istny bóbr z kreskówek dla dzieci. Pojawia się rano i zajmuje zawsze tę samą ławkę. Koło dziesiątej przychodzą jego koledzy, których raczej należałoby nazwać słuchaczami. Jest ich przeważnie trzech, a twarze ich są równie pomęczone. Stają z szacunkiem przed bobrem i uważnie go słuchają. On tymczasem - popijając piwo z ukrywanej za pazuchą puszki - mówi coś do nich spokojnym głosem kaznodziei - naucza. Uczniowie też mają swoje puszki z piwem i pociągają z nich powolutku. Nie wiem, czego uczy ich bóbr, bo mówi cicho, a specjalnie stać i podsłuchiwać nie bardzo wypada. Lekcje trwają gdzieś do południa, a potem wszyscy się rozchodzą.

Po południu bóbr powraca na swoją ławkę i obserwuje przechodniów. Nikogo nie zaczepia, ale przygląda się ludziom tak uważnie, że wielu na to spojrzenie reaguje powitaniem, na które on dostojnie odpowiada. Ja również uległem hipnotyzującej sile jego wzroku i od jakiegoś czasu mu się kłaniam.

Na drugim końcu alejki też czasem odbywają się szkolenia, ale w innej formie. Biorą w nich udział stosunkowo młodzi ludzie o twarzach wskazujących na spożycie, a przewodniczy im brodaty spiker. W odróżnieniu od bobrowej akademii spiker stoi i głośno, używając powszechnie znanych przerywników, uczy słuchaczy, jak żyć i łatwo zarobić na codzienne piwo. Słuchacze wtrącają też swoje uwagi i tym samym szkolenia przeradzają się w twórcze burze mózgów.

Czasem na ławce naprzeciwko siadają dwie małolaty i słuchają uważnie, nie zabierając głosu. Główni uczestnicy szkoleń niby je ignorują, ale głośność i kwiecistość ich wypowiedzi wyraźnie wtedy wzrasta. Zajęcia te nie są regularne i mają raczej charakter wieczorowych.

O ile końcami alejki zawładnęli mężczyźni, to jej środkiem rządzą kobiety w różnym wieku.

Dużą ich część stanowią panie wyprowadzające na świeże powietrze swoje pociechy, czyli dzieci lub psy. Te z dziećmi zaraz po przyjściu siadają na ławkach i zaczynają plotkowanie. Zajęcie te przerywają im czasem maluchy płaczące w wózkach, wbiegające pod nogi przechodniów lub zapuszczające się na trawnik. Gorzej mają wyprowdzaczki psów, bo ich pociechy zmuszają je do chodzenia. Poplotkować więc mogą jedynie w krótkich chwilach, gdy ich psy załatwiają się na trawnikach, lub się obwąchują. Są to rozmowy na stojąco i siłą rzeczy za krótkie, żeby je w pełni zadowolić.

Psy wyprowadzają również mężczyźni, ale co to za wyprowadzanie. Przejdzie taki tylko kawałek, dopóki pies się wypróżni i wraca do domu. Nie postoi i nie pogada, więc i nie warto o nim więcej pisać.

Kolejną grupę stanowią panie, które nazwałem „klubem obgadywaczek wzajemnych”. Są to kobiety z gatunku „gruba - zwrotna - niewywrotna” i siadają na ławce tak ciasno, jak tylko można. Gdy się już upakują, wtedy zaczynają obgadywanie jakiejś koleżanki, która tego dnia akurat nie dotarła na spotkanie. Każda ma coś do powiedzenie, mówią jedna przez drugą, ale wszystkie mają takie samo zdanie na temat obgadywanej - przeważnie złe.

Nie wszystkie obgadywaczki są obecne codziennie i dzięki tej rotacji klub się rozwija, bo jego członkinie mają możliwość obgadywania nieobecnych. Zastanawiające jest tylko to, jak one zapamiętują, co na którą powiedziały i że żadna z nich się nie wygada.

Na pierwszy rzut oka podobną grupą jest „klub chorych”. Panie te siadają równie ciaśniutko na ławce, ale zajmują się inną tematyką. Nie obgadują nikogo, lecz szeroko opowiadają o swoich chorobach i ich leczeniu. Mówią o badaniach lub operacjach, które już przeszły, lub na które czekają, oraz gdzie są one robione dobrze, a gdzie źle. Prowadzą też ranking lekarzy i doradzają sobie wzajemnie, do którego warto iść, a do którego nie.

Włochy to słoneczny, ciepły kraj i pewnie dlatego przy alejce w Noto przesiadują jasno ubrani, uśmiechnięci starsi panowie.

Przy naszej alejce widać ludzi nierzadko podpitych, w szarych ubraniach i o twarzach raczej nie emanują radością. Zapewne jest tak dlatego, że mamy gorszy klimat.

Ale czy wszystko można zwalić na klimat?

  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Bardzo ciekawe obserwację. Początkowo skojarzyły mi się Wilkowyje, ale kiedy pojawiły się kobiety, to porównanie prysło.
Brakuje dwóch przecinków przed: gdzie (pierwszy wers), przy której. W trzecim zdaniu od końca coś mi nie pasuje. Wydaje mi się, że "nie emanują" należałoby zastąpić "nieemanujących".
avatar
Janko, bardzo dziękuję za odwiedziny. Tak, to nie Wilkowyje tylko moje miasto. Dziękuję też za korektę.
© 2010-2016 by Creative Media