Go to commentsPomiędzy Listopadem
Text 255 of 255 from volume: Różne teksty
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2023-12-15
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views224

–– Owszem, w listopadzie bywa szaro i buro, kiedy to niemożliwe do spełnienia marzenia, niczym zimne, nieczułe kamienie, przesiąknięte ostrymi cierniami zawiedzionych pragnień, wycinają z umysłu plasterki jaźni, a okrągłe osobowości pulsują na wszystkie strony, roztrzaskanych ścian otwartych klatek.


–– Dlaczego roztrzaskanych?


–– No cóż. Może dlatego, że zardzewiałe dawno klucze, nasycone drapieżną rdzą zniechęcenia, utraciły cześć  mocy sprawczej, pomimo iż drogowskaz nadal wskazuje pogniecioną wstęgę wyśnionej drogi, to jednak wiruje jak wariat nieustannie, a wokół czubki nieskończenie wielu horyzontów.


–– Cosik długaśne to byłe zdanie. A między nim?


–– Wiem. Czasami tak trzeba. Dłużej. A między nim, pytasz? Cholera wie. Pewnie pokręcone korzenie, mimo bliskości obrzeża zimy, przepychają podziemne marzenia wzrastania, poprzez ciemną glebę przeciwności, lecz inne korzenie przeciwstawnych drzew zagradzają drogę, z której nie zawsze ożywcza woda wsiąka głęboko, by zatopić, dać siłę, lub popłynąć jak ta głupia obok, niczym obojętny strumień. A tam znowu zgoła inaczej. Słońce opromienia blaskiem, daje ciepło, lub pożar lasu, gdy trafi na szkiełko porzuconych okularów, ze skazą wzroku doczepionej do podłamanych oprawek.


–– Czyli chcą coś zobaczyć, poprzez zamgloną optykę listopada, pośród przyszłości nadchodzącej na śnieżnych łapach zimy, widzieć więcej i więcej lub niebezpiecznie za mało?


–– No raczej. Przecież bieg trwa nieustannie. Czasami coś zawieje lub zamiecie, nie tam gdzie trzeba, na przykład pod porzucony dywan, taki z wyprzedaży, bez możliwości czarodziejskich wzniesień. Zostawia ślady, których wielu nie szuka, bo każdy pragnie odnaleźć swoje. Niektóre z nich zamarzną niebawem, lub w obłędzie też zawinionych nieprzewidywań, roztopią za wcześnie, to w co wierzyły, w podmuchu kryształków gorącej śnieżynki. W końcu ziemia okrągłą jest. Można biegać w kółko po bezdrożach umysłu. Problemów starczy dla wszystkich.


–– O tak. Pełna zgoda. A może faktycznie uciec? Wzlecieć ku gwiazdom z rozpędu na spadających liściach. Komecie ogon urwać, jak w bajce o rzepie. Doczepić do własnego tyłka. Szybować w kosmozimie. Poczuć moc na przekór mlaskającej szarej pluchy, zciemniałej materii lub śmigać na zmleczałej śnieżnej drodze, z możliwością połamania kończyn o białego karła. Być kimś? Spoglądać z góry, aż w końcu zostać przesypanym do urny własnego zapętlania, skąd droga nie wiadomo dokąd błądzi.


–– Błądzi nie błądzi, a jednak pewnie warto otworzyć czaszkę? Przewietrzyć umysł marzeniami, by po chwili zamknąć, żeby przeciąg nie nawiał zbyt wielu głupot. Próbować utrzymać konsensus zrównoważonego rozwoju pór roku. Nie uciekać od dobrodziejstwa myślenia, poszukiwań i zgłębienia niemożliwości.


–– Owszem, w listopadzie bywa szaro i buro, kiedy to niemożliwe do spełnienia marzenia, niczym zimne, nieczułe kamienie, przesiąknięte ostrymi cierniami zawiedzionych pragnień, wycinają z umysłu plasterki jaźni, a okrągłe osobowości pulsują na wszystkie strony, roztrzaskanych ścian otwartych klatek.


–– Dlaczego roztrzaskanych?


–– No cóż. Może dlatego, że zardzewiałe dawno klucze, nasycone drapieżną rdzą zniechęcenia, utraciły cześć  mocy sprawczej, pomimo iż drogowskaz nadal wskazuje pogniecioną wstęgę wyśnionej drogi, to jednak wiruje jak wariat nieustannie, a wokół czubki nieskończenie wielu horyzontów.


–– Cosik długaśne to byłe zdanie. A między nim?


–– Wiem. Czasami tak trzeba. Dłużej. A między nim, pytasz? Cholera wie. Pewnie pokręcone korzenie, mimo bliskości obrzeża zimy, przepychają podziemne marzenia wzrastania, poprzez ciemną glebę przeciwności, lecz inne korzenie przeciwstawnych drzew zagradzają drogę, z której nie zawsze ożywcza woda wsiąka głęboko, by zatopić, dać siłę, lub popłynąć jak ta głupia obok, niczym obojętny strumień. A tam znowu zgoła inaczej. Słońce opromienia blaskiem, daje ciepło, lub pożar lasu, gdy trafi na szkiełko porzuconych okularów, ze skazą wzroku doczepionej do podłamanych oprawek.


–– Czyli chcą coś zobaczyć, poprzez zamgloną optykę listopada, pośród przyszłości nadchodzącej na śnieżnych łapach zimy, widzieć więcej i więcej lub niebezpiecznie za mało?


–– No raczej. Przecież bieg trwa nieustannie. Czasami coś zawieje lub zamiecie, nie tam gdzie trzeba, na przykład pod porzucony dywan, taki z wyprzedaży, bez możliwości czarodziejskich wzniesień. Zostawia ślady, których wielu nie szuka, bo każdy pragnie odnaleźć swoje. Niektóre z nich zamarzną niebawem, lub w obłędzie też zawinionych nieprzewidywań, roztopią za wcześnie, to w co wierzyły, w podmuchu kryształków gorącej śnieżynki. W końcu ziemia okrągłą jest. Można biegać w kółko po bezdrożach umysłu. Problemów starczy dla wszystkich.


–– O tak. Pełna zgoda. A może faktycznie uciec? Wzlecieć ku gwiazdom z rozpędu na spadających liściach. Komecie ogon urwać, jak w bajce o rzepie. Doczepić do własnego tyłka. Szybować w kosmozimie. Poczuć moc na przekór mlaskającej szarej pluchy, zciemniałej materii lub śmigać na zmleczałej śnieżnej drodze, z możliwością połamania kończyn o białego karła. Być kimś? Spoglądać z góry, aż w końcu zostać przesypanym do urny własnego zapętlania, skąd droga nie wiadomo dokąd błądzi.


–– Błądzi nie błądzi, a jednak pewnie warto otworzyć czaszkę? Przewietrzyć umysł marzeniami, by po chwili zamknąć, żeby przeciąg nie nawiał zbyt wielu głupot. Próbować utrzymać konsensus zrównoważonego rozwoju pór roku. Nie uciekać od dobrodziejstwa myślenia, poszukiwań i zgłębienia niemożliwości.


–– Żywić?


–– Właśnie. Matkę głupich, ożywczym pokarmem, by móc delektować posmak sensów, choć wiele to tylko nieodgadnione smugi na popękanym, lecz jeszcze nie potrzaskanym naczyniu?


––Hmm...?

–– Żywić?


–– Właśnie. Matkę głupich, ożywczym pokarmem, by móc delektować posmak sensów, choć wiele to tylko nieodgadnione smugi na popękanym, lecz jeszcze nie potrzaskanym naczyniu?


––Hmm...?

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media