Go to commentsNa starość polubiłem małolaty
Text 12 of 14 from volume: obyczajowe
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2011-01-18
Linguistic correctness
Text quality
Views4149

Zwierzenia anonimowego, byłego kolegi. Zanotował Alf


Na starość polubiłem małolaty


Ze względów, które Państwo zrozumieją po wysłuchaniu tych zwierzeń, pragnę pozostawić bohatera tego  monologu, usłyszanego przeze mnie i zanotowanego kilka lat temu, osobą anonimową.

- Zostało mi parę miesięcy do sześćdziesiątki. Jestem handlowcem i podobno dobrym organizatorem. Daję się rzekomo lubić za poczucie humoru, dyskrecję i takt. Jestem też podobno niezłym myśliwym.

- Są różnego rodzaju łowcy. Ja przez całe życie łowiłem pieniądze i kobiety. Byłem gwiazdą wokół której kręciła się masa ludzi i z moim zdaniem liczyli się wszyscy. Miałem kiedyś w życiu dużo szczęścia, któremu pomagałem pracowitością i sprytem oraz umiejętnością nawiązywania odpowiednich kontaktów.

- W latach osiemdziesiątych, jeszcze jako kawaler zarobiłem masę pieniędzy, dzięki wyjazdowi do pracy zagranicą. Gdy wracałem do kraju, kręciło się przy mnie sporo różnych dziewczyn i miałem problem nie tyle z tym, jak znaleźć partnerkę na noc, ile z tym,  którą danego wieczoru wybrać. Kupiłem duże mieszkanie i zacząłem prowadzić intensywne życie towarzysko - erotyczne.

-  Nie myślałem wtedy o małżeństwie. W zasadzie nie natrafiałem na kobiety, które by mi się dłużej opierały. Do czasu, zanim spotkałem Agnieszkę.

- Była piękną, ale trochę zaniedbaną i nieśmiałą dziewczyną z ubogiego domu, pochodzącą z małego miasteczka. Ja umiem poznać się na klejnotach, nawet jeśli nie od razu rzucają się w oczy otoczeniu. Była ode mnie i od kręcących się koło mnie moich koleżanek młodsza o dziesięć lat. Dzięki pieniądzom, których na oprawę mego nowego klejnotu nie szczędziłem, gdyż przychodziły mi stosunkowo łatwo i przyjemnie, Agnieszka w krótkim czasie stała się najjaśniejszą gwiazdą w moim otoczeniu, przyćmiewającą wszystkie inne dziewczyny.

- Stała się moją partnerką do wszystkiego, z wyjątkiem łóżka. Wyrobiła się towarzysko, nabyła ogłady i zaczęła  wyglądać i nosić się jak aktorka. Wszyscy koledzy, znajomi i obcy, którzy najpierw jej nie dostrzegali,  teraz zaczęli mi jej zazdrościć. Ale to ja ją właściwie stworzyłem, a ona tylko bardzo się starała, aby mi się udało zmienić ją z kopciuszka w królewnę.

- Byłem dumny ze swego dzieła, a równocześnie czułem niedosyt, gdyż wciąż nie zostawała moją kochanką. Inną na jej miejscu dawno bym zostawił, ale ona odmawiała mi tego, co najbardziej w kobietach lubiłem z takim wdziękiem, że wciąż mnie mimo wszystko kusiła.

- Jakże pragnąłem, aby to ona a nie żadna inna, jak to one zazwyczaj robiły, przynosiła w swojej damskiej torebce na noc spędzaną ze mną tylko jedne majteczki na zmianę i nic więcej...A ja rano długo jeszcze nie pozwalałbym jej tych świeżych majteczek nałożyć...

- Nie pomogło mi do jej zdobycia to, co z innymi było decydujące, chociaż czułem, że również  jej bardzo zaimponował mój wielkopański, jak na owe czasy, styl życia. Zarzuciłem ją masą luksusowych wtedy, najczęściej zagranicznych towarów – ciuchów, obuwia, biżuterii, kosmetyków, alkoholi i zakąsek. Chodziliśmy kilka razy w tygodniu na dancingi do najdroższych lokali i na karty do nielegalnych kasyn gry moich znajomych.

- Kiedy w końcu lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych zacząłem pracować w firmach polonijnych, nadal zarabiałem masę pieniędzy. Mogłem sobie na wszystko pozwolić, również na najatrakcyjniejsze dziewczyny w najdroższych hotelach całego kraju. Po jakimś czasie jednak zacząłem zabierać tylko Agnieszkę w służbowe delegacje, abyśmy mogli razem poszaleć w całym kraju. Wyjeżdżaliśmy na wczasy do Bułgarii, na Węgry, do Rumunii i Jugosławii. Umiałem wszystko tak zorganizować, że nie tylko zwracały się nam koszty, ale jeszcze na tych wyjazdach kilkakrotnie w stosunku do nakładów zarabialiśmy.

- Zgadzała się na wyjazdy, ale zawsze stawiała warunek, że będzie spała w oddzielnym pokoju. Chłonęliśmy wspólnie,  pełni zachwytu, bogactwo i różnorodność świata. Nie połączyło nas jednak łóżko, chociaż pozwalała mi na drobne pieszczoty, ale tylko gdy byliśmy między ludźmi. Gdy zostawaliśmy sami, nie pozwalała mi się nawet dotknąć, a gdy byłem zbytnio, jej zdaniem, natarczywy, znikała. Doprowadzała mnie do tego, że kilkakrotnie próbowałem ją zgwałcić. Wreszcie po wielu burzliwych kłótniach, krótkich okresach rozstania i powrotach do siebie, rozstaliśmy się na dobre.

- Wydawało mi się wtedy, że było to rozstanie na zawsze i przypominając sobie wszystkie upokorzenia jakie mnie z jej strony spotkały, nawet czułem ulgę na myśl o tym , że mam to już bezpowrotnie za sobą.

- Pomimo rozrzutnego stylu życia byłem coraz bogatszy. Pęczniało moje konto bankowe, coraz bogatsze stawało się wyposażenie mieszkania, w domowym sejfie i różnych skrytkach przybywało złota i kosztowności. Znowu kobiety w moim domu stawały się królewnami na jedną noc. Do czasu, aż zobaczyłem Agnieszkę w znanym sobie towarzystwie. Odmówiła mi nawet tańca. Wtedy postanowiłem, że się z nią ożenię. Jednak tego wieczoru nie zdążyłem powiedzieć jej tego, gdyż niespodziewanie znikła. Zdałem sobie sprawę , że ja, człowiek dotychczas wolny, straciłem wolność wyboru. Przestały mnie cieszyć  randki każdego wieczoru z inną dziewczyną. Poczułem się psychicznie tak, jakbym na stałe był już związany tylko z Agnieszką.

- Nie byłem już dotychczasowym sobą. Agnieszka, wbrew mojej woli i wyraźnemu postanowieniu, zaczęła w moich myślach zasiedlać wszystkie miejsca, w których się pojawiałem. Przede wszystkim, budząc się rano ze snu, oczekiwałem, że to ją zobaczę obok siebie i wpadałem w złość, gdy przekonywałem się, że tak nie jest.

- Nadal zapraszałem do siebie dziewczyny, ale stałem się dla nich niedobry do tego stopnia, że się to jakimś trafem rozniosło i coraz rzadziej udawało mi się znajdować partnerkę na noc. Żadna z tamtejszych dziewczyn nie stała się dla mnie lekarstwem na chorobę o imieniu Agnieszka...Tym bardziej wytrwale zacząłem jej znowu poszukiwać.

- Pewnego wieczoru wstąpiłem mimowolnie do niedawno otwartego kasyna gry. To było w naszym kraju coś nowego. Do tego czasu grywaliśmy czasami w pokera albo remika w nielegalnym klubie prowadzonym przez znanego w mieście cinkciarza, albo w prywatnych domach kolegów. Podczas towarzyskich spotkań grało się czasami na bardzo wysokie stawki. Poczułem w pewnym momencie, że dopiero takie oficjalne kasyno dawało mi właściwy światowy blichtr i najwięcej emocji.

- Już od pierwszego wieczoru w prawdziwym kasynie poczułem, że jest to moje miejsce! To co tu się działo, zdawało się wprawiać w przyrodzone mojej naturze, szybkie obroty, moją psychikę, dawało poczucie odmiany i napięcie. Spotkałem tam pana Stefana, którego znałem z towarzystwa karcianego, o dziwo! – w towarzystwie Agnieszki. Gdy nieco zaskoczyła mnie ich poufałość, dowiedziałem się, że są ze sobą zaręczeni. Wtedy niemal wpadłem w szał.

- Przecież ja pierwszy, byłem zdecydowany się z tobą ożenić !-  krzyczałem do niej z wyrzutem. Musiałem wypić szybko dwa koniaki. Postawiłem im również kolejkę.

- Gramy Stefan o Agnieszkę! – zawołałem w pewnej chwili, gdy siedzieliśmy przy barze. Tak mi się w tamtej chwili, pod wpływem emocji, wyrwało. Chyba nie bardzo zdawałem sobie wtedy sprawę z konsekwencji tych słów.

- To nie takie proste, gdyż ona jest już  pod moją ochroną i nie będziesz jej mógł tak jak dawniej, napastować. Ale jeśli ona się zgodzi, możemy zagrać - odpowiedział. Coś do siebie poszeptali i Stefan po chwili powiedział do mnie  - Zgoda, gramy o prawo ożenku z tą oto kobietą!

- Ona miała, jak mi się zdawało, całkiem  niezły ubaw, a myśmy zaczęli  grać zupełnie poważnie i z wielką determinacją - Czy jeśli wygram, wyjdziesz za mnie ? -  zapytałem.

- Podobno nie będę miała wyjścia , będę bowiem miała was obydwu przeciwko sobie - odrzekła.

- Nie wnikając w szczegóły tamtej gry, mogę powiedzieć, że wtedy wygrałem. Oświadczyłem się więc Agnieszce i jeszcze tego samego wieczoru w moim mieszkaniu, nałożyłem jej kupiony niedawno pierścionek, za który można było wtedy kupić malucha. Potem spędziliśmy razem pierwszą noc. Niewiele z niej zapamiętałem, gdyż nie byłem wtedy trzeźwy.

- Po jakimś, dość krótkim czasie, pewnego dnia ze zdziwieniem stwierdziłem, że jej rzeczy zajmują już pół moich szaf. Jakby to było zupełnie naturalne, nie pytając, zamieszkała u mnie na stałe. Okazało się potem dość szybko, że z powodu częstych nieobecności spowodowanych wyjazdami ze mną, zwolnili ją z pracy w jej miasteczku i nie miała już tam po co wracać. Zresztą, nie zniosłaby tego wstydu...

- Wreszcie, w  jakimkolwiek towarzystwie się nie pojawiałem, ona jakimś naturalnym jakby trafem, albo siedziała na moich kolanach, albo na fotelu obok tuż przy mnie, a w najgorszym razie kręciła się gdzieś w pobliżu.

- Koledzy zaczynali ze mnie pokpiwać. - Jeszcze nie żonkoś, a już pantoflarz! To ona teraz była na każdym kroku gwiazdą, a ja już nie błyszczałem, jak dawniej! Na zewnątrz, przy ludziach, wydawała się samą słodyczą, a kiedy zostawaliśmy sami, stawała się dla mnie zgryźliwa i wyniośle chłodna. Szybko wkradła się w łaski wszystkich moi znajomych, a nawet mojej rodziny. Toteż kiedy dochodziło między nami do drobnych początkowo sporów, wszyscy stawali po jej stronie nawet wtedy, gdy mogłoby się zdawać, że racja jest po mojej stronie.

- Może zmieni się po ślubie - myślałem i zrobiłem wszystko, aby przyśpieszyć nasze małżeństwo, co ona przyjęła z życzliwym chłodem.

- Zaraz po pobraniu się kupiliśmy nowe mieszkanie, gdyż jak twierdziła Agnieszka, duchy moich byłych kochanek straszyły ją i odbierały radość z naszego pożycia, które od samego początku układało się jakoś, można by rzec,  niewyraźnie. Była w łóżku i poza łóżkiem, zimna i nieodgadniona, wciąż mi daleka.

- Musimy się dotrzeć, powtarzaliśmy sobie.  Aby nastawić ją przychylniej do siebie, kupiłem jej w pierwszą rocznicę naszego  małżeństwa fiata mirafiori.  Nie było tygodnia, aby nie dostała ode mnie jakiegoś drogiego prezentu, najczęściej czegoś z biżuterii. Błyszczała w towarzystwie i w domu, iskrzyła humorem, a mnie zaczęła na każdym kroku ośmieszać i lekceważyć, jednakże w taki sprytny sposób, jakbym na to w pełni zasługiwał.

- Dość szybko, gdyż w piątą rocznicę małżeństwa, ku memu zaskoczeniu, w obecności wielu krewnych i znajomych dowiedziałem się, że wszystkie swoje sukcesy handlowe i życiowe, zawdzięczam wyłącznie jej, a bez niej byłbym nikim. Przestałem o czymkolwiek decydować w swoim życiu,  wszystko, co nas dotyczyło, było przede wszystkim z nią uzgadniane lub ona sama  decydowała, informując mnie w taki sposób, jakby oczywistą sprawą była moja zgoda. Ja mogłem tylko potakiwać, albo narażać się na przegraną w wypadku innego zdania, co wychodziło na to samo, a mnie jeszcze bardziej ośmieszało.

- Dostałem się na orbitę gwiazdy, w którą wszyscy uwierzyli, a ja sam zgasłem i nie miałem żadnych szans na zmianę tego poniżającego dla mnie układu.

- Właściwie, jedyne co uratowało by mi honor, to gdybym ją zabił. W każdym innym wypadku nie mam z nią żadnych szans – nieraz wtedy pomyślałem. Dobrze, że mam taki charakter, że nie stać mnie na żaden szalony, czy straszny czyn.

- Po jakimś czasie stwierdziłem, że coraz częściej, zamiast do domu, po południu trafiam do kasyna. Tu jeszcze tylko czułem się jak u siebie. Grałem ostro na wysokie stawki i odreagowywałem coraz liczniejsze stresy. Dużo i często wygrywałem, ale jeszcze częściej byłem przegrany. Potem były drinki w towarzystwie gratulujących  wygranej, albo współczujących mi z powodu przegranej i czułych dziewczyn.

-  Nawet jeśli udawały, robiły to tak, że nie czułem, iż udają. Przy nich znów stawałem się kimś, jak to bywało dawniej. I nie upokarzały mnie, ani w towarzystwie, ani w łóżku. Bo właśnie w łóżku z panienkami z kasyna, kończyło się wiele spędzanych tam wieczorów.

- Zaczęliśmy żyć z Agnieszką w jednym domu już nie razem, ale jakby obok siebie. Przestałem zabierać ją ze sobą w delegacje, w czasie których bez trudu, jak to i dawniej bywało,  znajdowałem partnerki chętne na jedną noc.

- Ciągnęło się to nasze życie obok siebie przez  następnych kilka lat, dopóki po powrocie z dłuższej podróży służbowej, dokładnie w dziesiątą rocznicę naszego małżeństwa, nie dowiedziałem się z pozostawionej przez nią kartki, że Agnieszka się wyprowadziła z domu i podała o rozwód. Zabrała z domu wszystkie cenniejsze rzeczy i kosztowności oraz dokładnie „wyczyściła”  moje konto bankowe, do którego miała pełnomocnictwo i z którego pobierała dotychczas środki na utrzymanie domu.

- Gdy okazało się, że zamieszkała razem ze Stefanem, z którym była zaręczona zanim wyszła za mnie, pomyślałem, że oni od początku byli w zmowie.

- Rozwód otrzymaliśmy stosunkowo szybko, gdyż nie mieliśmy dzieci. Zażądała orzeczenia rozwodu z mojej wyłącznej winy i nie udało mi się przekonać sądu, że wina za rozpad naszego małżeństwa była obustronna. Proces o podział majątku toczył się pięć lat i  wiele mnie kosztował.

Teraz z perspektywy czasu uważam, że wyszła wtedy za mąż za mnie tylko po to, aby ograbić mnie z majątku. Nie dość, że zabrała wszystko z domu i konta bankowego, musiałem jeszcze spłacić jej połowę wartości mieszkania. Straciłem wszystko, czego się dorobiłem i wpadłem na kilka ostatnich lat w długi.

- Nie miałem już  szans nadrobić poniesionych strat, gdyż wszystkie firmy polonijne w których pracowałem, popadały. Zostałem rencistą, zmuszonym dorabiać do niewielkiej renty.

- Mimo tego, gdy udaje mi się odłożyć kilkaset złotych, idę poszukać szczęścia do kasyna. Mój przyjaciel Heniu, który mnie zna od wielu lat, twierdzi, że po blasku moich oczu poznaje, kiedy byłem w kasynie, a nawet odczytuje, czy wróciłem z tarczą, czy na tarczy. Ponieważ coraz częściej jednak zdarza mi się to drugie, rzadko stać mnie na dziewczyny z kasyna.

- Okazało się jednak, że los i w tym momencie okazał się dla mnie łaskawy. Odkryłem na starość uroki małolatów.

- Muszę wzbudzać zaufanie i jakąś erotyczną ciekawość, skoro bez trudu udaje mi się, kiedy tylko zechcę, zaprosić do domu jedną, albo kilka dziewczyn, w wieku od szesnastu do dwudziestu kilku lat. Kosztuje mnie to tyle,  co zrobienie kolacji i butelkę wódki albo wina. Po kilku drinkach dziewczyny robią mi wszystko, o co je poproszę, nawet do samego rana. Niektóre co jakiś czas same dzwonią z pytaniem, czy mogłyby mnie znowu odwiedzić.

- Moja przygoda z małolatami zaczęła się pewnego popołudnia, gdy po kilku drinkach w niedalekim od mego domu barze, poczułem się wręcz sprowokowany do postawienia drinka przez trzy dziewczyny z sąsiedniego stolika, które znalem od jakiegoś czasu z widzenia.

- Czasami pozwalam moim zaufanym kolegom, gdy jest u mnie kilka małolatów na raz, na relaks od domowej, rodzinnej rutyny. Mówię każdemu z nich

- Trzeba wziąć flaszkę, a reszta sama przychodzi.

- Możliwe, że niektóre dziewczyny bawi to, gdy patrząc na mnie, wyobrażają sobie, że robią to z ojcem, a może nawet z dziadkiem. Widać, jak wielkie są w dzisiejszych dziewczynach  pokłady perwersji.  Najbardziej jednak cieszy i rozbraja mnie inna już, nowa i znacznie młodsza od mojej byłej żony  Agnieszka, chociaż czasami zatyka mnie z wrażenia, kiedy słyszę, jak szepcze marzycielsko w przypływie rozkoszy,

- Ach, jak lubię swego starego  maluszka.

- Lubisz swego starego?- śmieję się.-  On by ci dał lanie za to, co robisz tu ze mną.

- Ty zepsuty małolacie - za tego maluszka, i za to, że mnie, biednego i statecznego rencistę, na starość coraz bardziej demoralizujesz!


Flaszka, przy której siedzieliśmy ze dwie godziny, była pusta. Trochę kręciło mi się w głowie. Nie miałem pewności, czy od wódki, czy od  tego, czego wysłuchałem. Nie wydawało mi się prawdopodobne to wszystko, co mi opowiedział.

- On chyba koloryzował - pomyślałem.

- Jak chcesz, możesz się zabawić z nami - powiedział w pewnej chwili.

Nie miałem na to ochoty, chociaż nie mogę o sobie powiedzieć, że nie lubię seksu.  Z mieszanymi uczuciami pożegnałem tego kolegę. Od tamtej pory nie widziałem go już siedem lat.


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
To mi sie bardzo podoba
avatar
Przed wpuszczeniem na portal, niektóre osoby powinny być badanie psychiatrycznie, aby nie wprowadzały na portal zasad, panujących w domu wariatów. Na szczęście, poza jedną wariatką i jakimś czubkiem z jej towarzystwa, portal funkcjonuje jako literacki, a nie wariacki
© 2010-2016 by Creative Media