Author | |
Genre | mystery & crime |
Form | prose |
Date added | 2024-04-01 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 199 |
Rozdział 7
1.
Ostre światło jarzeniówek, odbijające się od sterylnie białych ścian, drażniło mocno jej zaczerwienione z niewyspania oczy. Pomieszczenie, w którym zamierzała przeprowadzić sekcję, miało około trzydziestu metrów kwadratowych powierzchni. Centralnym punktem prosektorium był wielki, żelazny stół; w rogu pomieszczenia znajdowało się stare, drewniane biurko z białym mikroskopem.
Założyła lateksowe rękawiczki i zwróciła się do stojącego obok mężczyzny:
- W pierwszej kolejności chcę pobrać materiał z jamy brzusznej. Jeśli nic nie
znajdę, otwieram jamę czaszkową.
Mężczyzna kiwnął ze zrozumieniem głową i wysunął jedną z opisanych szuflad, po czym przeniósł ciało na stół. Anika starała się usilnie, aby nie patrzeć w kierunku twarzy zmarłej. Suchym głosem poprosiła o skalpel i, przełkąwszy ślinę, zdecydowanym ruchem nacięła skórę podbrzusza. W przygotowanych uprzednio słoikach umieściła pobrany materiał, z którym skierowała się w stronę prymitywnego laboratorium. Usiadła za biurkiem, uruchomiła przedpotopowy mikroskop, umieściła na szkiełku pierwszy materiał i zaczęła żmudną obserwację ludzkich tkanek. W tym czasie mężczyzna zamknął jamę brzuszną denatki, zszywając skórę podbrzusza.
- Masz coś? - zapytał z zaciekawieniem.
Anika potrząsnęła głową i włożyła pod mikroskop kolejny preparat, regulując ostrość obrazu. Wtem dostrzegła w materiale badawczym jakieś obce molekuły, na widok których jej puls znacznie przyspieszył, a serce w piersi zaczęło mocniej uderzać. Mężczyzna zauważył gwałtowną reakcję kobiety i podszedł do biurka, zaglądając jej przez ramię.
- Chyba coś znalazłam - przetarła zmęczone oczy i odwróciła się w jego stronę.
- Możesz zanieść to do laboratorium? Chciałabym mieć szczegółową analizę, i to jak
najszybciej.
Pierre bez słowa wziął z jej rąk probówki i zniknął za drzwiami.
Z wahaniem podeszła ponownie do stołu. Wpatrywała się intensywnie w twarz zmarłej, chcąc poczuć cząstkę energii uwalniającej się z jej duszy. Nie czuła nic. Metalowa obręcz ucisnęła jej żebra. Otwarła usta, próbując złapać głęboki oddech. Tchnięta nagłym impulsem zasłoniła prześcieradłem nagie zwłoki po szyję, chwyciła za skalpel i położyła go na czole denatki, aby przystąpić do kolejnego badania. Zamarła w bezruchu, wpatrując się przenikliwie w ostrze skalpela. Jej ręka zaczęła niebezpiecznie drżeć.
Wtem drzwi otworzyły się i w progu stanął doktor Novak. Z ulgą oderwała skalpel
od zimnego czoła zmarłej. Nagle poczuła zalewającą wnętrzności falę gorącej materii, a po chwili spływający po jej karku zimny strumień potu . Mężczyzna wyjął z jej dłoni skalpel i wskazał wzrokiem na znajdujący się w rogu mikroskop.
- Pozwól, że się tym zajmę.
Odrętwiała siadła przy biurku i czekała cierpliwie na kolejny materiał badawczy.
Doktorowi praca przebiegła sprawnie; już po kilku minutach wręczył jej pierwsze próbki.
- Za kilka godzin mają być gotowe wstępne wyniki z laboratorium - powiedział. Po czym dodał ze zdumieniem - Miałaś jednak rację. Wygląda na to, że zgon nastąpił pod wpływem silnej substancji toksycznej, dodanej prawdopodobnie do kroplówki.
Spojrzała na niego otępiałym wzrokiem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym się mylić - szepnęła.
2.
Ze szpitalnej kostnicy udali się prosto do pensjonatu, w którym Felicja Bartes spędziła ostatnie lata życia. Doktor Novak zajął się bezzwłocznie swoimi pacjentami,
natomiast Anika udała się prosto do gabinetu dyrektora placówki, od którego otrzymała klucz do pokoju Felicji, po czym zajęła się porządkowaniem rzeczy zmarłej.
Upchnęła błyskawicznie do dwóch walizek zawartość szafy, nie przyglądając
się szczególnie pakowanym rzeczom. Znalazła jedynie kilka sukienek, komplet bielizny i
trzy pary butów. Niewiele, biorąc pod uwagę stan majątkowy krewnej.
Zatrzymała się przy dębowej komodzie i zaczęła wyciągać z szuflad różne
przedmioty, oglądając je w skupieniu. W jednej z szuflad znajdowaly sie jakies polamane muszle, kawałki raf koralowych i mocno wyblakla widokówka z Rzymu. W drugiej szufladzie znalazła stos czeków podróżnych,wszystkie in blanco, i dwa zdjęcia.
Na jednym z nich ujrzała trzy siedzące przy stole kuchennym kobiety. Najstarsza
z kobiet patrzyła obojętnie przed siebie, ignorując wbite w nią wściekłe spojrzenie
siedzącej obok czterdziestolatki, najmłodsza z kobiet - kikunastoletnia dziewczyna - uśmiechała się niepewnie do obiektywu.
Wspomnienie tej sceny spłynęło na nią nieoczekiwaną falą; niemalże cieleśnie odczuła obecność dwóch najbliższych jej sercu istot. Zdjęcie zostało zrobione dzień przed zniknięciem Felicji, tuż przed brzemienną w skutkach kłótnią między dwoma kobietami. Odłożyła z ociąganiem fotografię i wzięła do reki drugie zdjęcie, przedstawiające jej matkę w objęciach barczystego mężczyzny.
Oboje mieli nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Ich zamglone, wpatrzone w siebie spojrzenia i porozumiewawcze uśmiechy wskazywały na łączące ich uczucie.
Przyjrzała się bacznie mężczyźnie, starając się usilnie rozpoznać jego twarz,
znaleźć w niej coś znajomego. Bez skutku. Czyżby patrzała na twarz ojca? Owianego tajemnicą, o którym w domu nigdy nie mówiono?
Schowała obie fotografie do torebki i otwarła ostatnią szufladę. Na jej dnie ujrzała wciśnięty w róg niebieski zeszyt. Wzięła go ostrożnie do ręki i przekartkowała pobieżnie. Był w przeważającej części pusty, jedynie na kilku stronach widniały notatki nakreślone równym pismem Felicji. Znalazła listę nieznanych jej nazwisk, jak również kilka dat, pod którymi widniały krótkie zdania. Zafascynowana odkryciem usiadła w fotelu i zagłębiła się w lekturze, nie rozumiejąc ni w ząb sensu czytanego tekstu.
Z zamyślenia wyrwał ją odgłos otwieranych drzwi.
- Potrzebujesz pomocy w pakowaniu? - zapytał z troską w głosie Pierre.
- Zobacz, co znalazłam - wychrypiała, oblizując spierzchnięte usta.
Usiadł na poręczy fotela, przyglądając się z zainteresowaniem zeszytowi.
Ściągnął w skupieniu brwi.
- Może znajdziesz tu jakieś istotne wskazówki ... - namyślał się przez chwilę, przeglądając szczegółowo notes, po czym sięgnął do kieszeni fartucha i wręczył jej pęk kluczy. - Jedź do mojego mieszkania i sprawdź te informacje w internecie. Nazwiska też. Zamknę ten pokój, a jutro przed odjazdem będziesz mogła zabrać resztę rzeczy.
Jutro. Jutro miał się odbyć pogrzeb...
Uścisnęła z wdzięcznością jego dłoń, starając się celowo utrzymywać między nimi bezpieczny dystans. Chwyciła klucze, niebieski zeszyt upchnęła w torebce, po czym odjechała pospiesznie w stronę domu mężczyzny.
Kiedy weszła do środka, zamknęła dokładnie drzwi i bez chwili zwłoki załączyła komputer. Ignorując uporczywe burczenie w żołądku, wpisywała kolejno w wyszukiwarce nazwiska z zeszytu. Wraz z odczytywaniem kolejnych wyników odczuwała coraz bardziej odrętwiający chłód, osadzający się na jej szyi.
Pierwsze z nazwisk należało do francuskiego ministra, który zginął w wypadku, uderzając samochodem w drzewo. Wydarzenie to miało miejsce na południu Francji, podczas krótkiego urlopu ministra w jednym z ekskluzywnych kurortów. W tym dniu na drogach panowały idealne warunki do jazdy, nie zanotowano żadnego opadu atmosferycznego. Brak jakichkolwiek świadków wypadku.
Drugi mężczyzna - włoski wicepremier - rzekomo stracił równowagę, wychylając
się przez barierę tarasu w swoim apartamencie, po czym runął na ziemię z wysokości jedenastego piętra. Zginął na miejscu. Podczas tego zdarzenia był w mieszkaniu sam.
Trzecią osobą z listy był angielski dyplomata, który popełnił samobójstwo,
zażywając dużą dawkę środków nasennych. Pogotowie wezwała jego żona, która do końca nie wierzyła w to, że mężczyzna mógł podjąć taką decyzję. Odnalazła go nieprzytomnego w późnych godzinach popołudniowych w ich małżeńskiej sypialni. Przy jego ciele - oprócz słoika z tabletkami - leżała czysta kartka papieru. W wywiadach podkreślała, że jej mąż nie był typem samobójcy, domagała się przeprowadzenia energicznego śledztwa. Anglik zmarł po kilku dniach w szpitalu, nie odzyskując przytomności.
Z ostatnim nazwiskiem łączyła się sprawa kryminalna. Rosyjski magnat prasowy podczas wieczornego spaceru z psem został napadnięty przez nieznanych osobników. Spotkania z napastnikami nie przeżył. Zabójców nigdy nie odnaleziono.
Wszystkie osoby wymienione w notesie zginęły w tajemniczych okolicznościach,
a ich śmierć była nagła i nie do końca wyjaśniona. Trzech mężczyzn piastowało różne stanowiska polityczne, czwarty był właścicielem kilku czołowych gazet. Zastanawiała się intensywnie, jaki mógł być związek między tymi osobami a Felicją. Najbardziej zastanawiającym był fakt, że wszystkie cztery zgony nastąpiły w roku, w którym przyszła na świat jej matka. Nie wierzyła w jakikolwiek zbieg okoliczności.
Nagle zamarła. Poszczególne elementy układanki zaczęły do siebie pasować, zazębiając się wzajemnie z przerażającą dokładnością. Czytając kolejne artykuły czuła wzbierającą na sile pewność, że wpadła na trop przerażającej historii, w którą - z niezrozumiałych przyczyn - została wplątana jej babcia. Podłączyła sprawnie drukarkę. Po chwili podłogę pokoju pokryła gruba warstwa wydruków. Sięgnęła po pierwszą z brzegu kartkę i usadowiła się na kanapie, zaznaczając co ciekawsze fragmenty. Straciła całkowicie poczucie czasu i rzeczywistości, dlatego też krzyknęła cicho, gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
Przed nią stał Pierre, na jego ustach błąkał się lekki uśmiech. W ręku trzymał owiniętą w szary papier paczkę.
- Przywiozłem trochę jedzenia. Pewnie zgłodniałaś?
Podniosła niecierpliwym gestem dłoń, chcąc odwrócić jego uwagę od spraw przyziemnych i, zatapiając spojrzenie w wydrukach, oznajmiła:
- Znalazłam informacje o tych czterech mężczyznach. Wyglada na to, że wszyscy
nie żyją. Posłuchaj - zaczęła czytać na głos pierwszy z wydrukowanych artykułów.
Kiedy czytała, mężczyzna położył ostrożnie na stole paczkę, usiadł obok kobiety i wpatrywał się ze zgrozą w zawaloną papierami podłogę.
Wykorzystał chwilę, gdy zamilkła na chwilę, aby zaczerpnąć tchu i wtrącił:
- To rzeczywiście dziwne. W jakim celu pani Felicja zapisywała te nazwiska?
- Nie mam najmniejszego pojęcia. W każdym razie wszyscy ci mężczyźni zginęli w niewyjaśnionych oklicznościach, niemal w tym samym czasie. W roku narodzin mojej matki.
Spojrzeli na siebie w przygnębiającym milczeniu, ogłuszeni mocnymi słowami. Przedłużającą się ciszę przerwał mężczyzna:
- Zaparzę mocnej kawy. Chyba zapowiada się długi wieczór.
Ruszył w stronę półotwartej kuchni. Z ociąganiem odłożyła wydruki i stanęła przy stole, wskazując z zaciekawieniem na szare, pachnące zawiniątko:
- Co tam jest?
Uśmiechnął się szeroko. Z szafki wyciągnął dwa talerze i podał je kobiecie.
- Zalecenie lekarza. Jadłaś coś od rana?
Pokręciła głową i rozerwała z niecierpliwością papier, odnajdując w środku solidne porcje jedzenia. Była tam tam kaczka po pekińsku i chrupkie krokiety wiosenne.
- Skąd wiedziałeś, że uwielbiam chińską kuchnię?
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, stawiając przed nią kubek z kawą. Wdychała
łapczywie mocny aromat, delektując się widokiem nadciagającej uczty. Mężczyzna podał jej sztućce, postawił na środku stołu pudełko serwetek i zaczęli ze smakiem spożywać posiłek.
Przy drugiej kawie Pierre spojrzał jej głęboko w oczy i z wahaniem w głosie powiedział:
- Przyszły już wstępne wyniki badań toksykologicznych.
Anika wbiła w niego pytający wzrok.
- W próbkach znaleziono ślady chlorku wodoru. Wiesz, co to oznacza. Wypuściła gwałtownie powietrze, postawiła na stole kubek i opadła cięzko na oparcie krzesła.
- Anika? - zapytał niepewnie.
Kobieta tkwiła w bezruchu, wpatrując się zamglonymi oczami w przestrzeń. Słyszała jedynie głośne uderzenia swojego serca. Nagle zerwała się na nogi, zacisnęła dłonie na blacie stołu i pochyliła się w stronę mężczyzny.
- Wiem, co to oznacza. Ktoś ją zabił - oznajmiła drżącym głosem. Wyprostowała się i skierowała wzrok w stronę komputera. - I dowiem się, kto za tym stoi.
Zapanowała nieprzyjemna cisza.
Pierre podszedł do niej i uspakajającym gestem położył dłoń na ramieniu kobiety.
- Przejrzę pozostałe artykuły, zaznaczając naistotniejsze fragmenty. Ty
spróbuj jeszcze coś wycisnąć z tego zeszytu. Może uda ci się znaleźć jakieś nowe informacje.
Mężczyzna zebrał z podłogi rozsypane kartki i złożył z nich pokaźny stos. Przeniósł się na kanapę, gdzie zaczął metodycznie przeglądać wydruki, kreśląc na marginesach jakieś uwagi.
Anika sięgnęła po niebieski zeszyt. Przejrzala go ponownie, kartka po kartce, znajdując jeden krótki wpis z datą, pod którą widniało imię Zac, ze znakiem zapytania na końcu notatki.
Wróciła do komputera i wpisała datę w wyszukiwarce. Nagle odniosła wrażenie, że z pokoju wyssano całe powietrze.
W tym dniu zginął z rąk zamachowca J.F.Kennedy, trzydziesty piąty przezydent Stanów Zjednoczonych.