Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2012-04-09 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2800 |
ROZSTANIE
historia jednej miłości…
Spis utworów:
1. Mieszka we mnie
2. Myśli jak nici
3. Wiatr wieje znad grobów
4. Starłam z szyb kurz samotności
5. Skryta w twoich ramionach
6. Kartka po kartce
7. W kuchni między szafkami
8. Lato przyjechało
9. Kiedy jestem sama
10. Jutro znów poniedziałek
11. Liście zmieniają kolor
12. Z naszych okien
13. Dusza artysty
14. Mróz wymalował gwiazdki
15. Ta wiosna
16. Dotykam ust
17. Padłam przed Tobą
18. Kiedy kończy się miłość
19. Pierwsza odeszła
20. Przeszłość
21. Patrzę za tobą
22. Samotność przyszła
23. Coś do mnie mówisz
24. Niby zwyczajny dzień
25. Opadły mi ręce
26. Myślałam
27. Dar miłości
28. Zimna pustka
29. Nieuchwytny
30. Słowa jak lawa
31. Zatraceni
32. Nie można powiedzieć
ROZSTANIE
historia jednej miłości…
Mieszka we mnie
Przedziwna istota
Która w chwilach smutku
Zalewa mi duszę
Nieprzebranym blaskiem
Sprawia, że myśli
Układają się w słowa
Płynąc przez bezmiar
Spękanych uczuć
***
Myśli jak nici
Splątane
Ułożone w kokon
Chroniący
Tyle niewypowiedzianych słów
Próbuję je uporządkować
Nawinąć na szpulę
Metodycznie
Drobiazgowo
Dokładnie
Tylko co chwila coś się plącze…
***
Wiatr wieje znad grobów
Zawodzi
Uderza w okno
Falami
Moje serce jest jak
Rozkołysana łupina orzecha
***
Myślałam, że to TY
Tyle na ciebie czekałam
W nadziei
W zimnie przemijania
Twoje ręce
Rozpaliły płomień
Od dawna skrywanych pragnień
A potem wiatr zaszumiał w liściach
I rozsypałeś się jak domek z kart
***
Starłam z szyb kurz samotności
Uchyliłam okno
Ciepły wiatr dotknął mi policzka
Ktoś podał rękę
Nie spojrzałam za siebie
***
Skryta w twoich ramionach
Bezpieczna
Na drodze, którą
Mieliśmy iść razem
Twoja miłość
Dodawała otuchy
Twój uśmiech
Zapalał światło
Twoje dłonie
Silne
Obiecywały wieczność
Teraz leżę na piasku
I nawet wiatr mnie nie pieści
***
Kartka po kartce
Wyrywam z duszy
Zapiski minionych chwil
Razem
Lepki od krwi smutek
Miesza się z łzami
Boję się jesieni bez ciebie
***
W kuchni między szafkami
Tak, żeby nikt nie mógł znaleźć
Schowałam to, co najważniejsze
Moje skarby
W kilku szufladach
Na samej górze to, co we mnie najlepsze
Życzliwość , dobroć
I kilka innych
Owiniętych w bibułki
Poniżej schowałam złe cechy
Zamknęłam w słoiku,
Żeby się nie rozsypały
Dobrze ukryte
Tym nikt nie chce się chwalić
Na samym dole najcenniejsze
Nadzieja, marzenia,
Pragnienie miłości
Są tak miękkie, że dla pewności leżą w pudełku
Z twardego kartonu
Szukałeś łyżeczki do herbaty
Rozsypałeś wszystko na podłodze
Teraz nie wiem jak mam się pozbierać
***
Lato przyjechało z tuzinem walizek
Przywiozło prezenty
Długo oczekiwane
W ciepłe wieczory
Grało nam do kolacji
Na harmonii spokoju
Opowiadało historie o szczęśliwych ludziach
Kiedy ty nalewałeś wino
Do kieliszków z grubego kryształu
Śmiało się głośno częstując nas obietnicami
A my, zasłuchani, wpatrzeni, nierealni
Ufni
Bo tak bardzo chcieliśmy wierzyć
Zabrało nas w podróż
Pokazało nieznane miejsca
W nas samych
A ty robiłeś zdjęcia
Jakbyś chciał zamknąć w kadrze
Każdą, tak szybko uciekającą
Chwilę
Lato szepnęło mi w duszy
„Tak dobrze nam razem…
Ale ja
Niedługo odejdę”…
Przeglądam dziś album
I tęsknię
Za latem
I za tobą
***
Kiedy jestem sama
I zdejmuję maskę
Widzę głębokie bruzdy,
Które smutek
Jak rolnik
Od świtu
W pocie czoła orząc pole
Wyrzeźbił na policzkach
Przez oczy wyziera
Ciemność duszy,
Która zbyt często
Już umierała
Za życia
Kąciki ust drżą,
Kiedy myślę
Skąd wezmę siłę na kolejny dzień
Jeśli deszcz zmyje
Uśmiech
Wymalowany na
Negatywie mojego odbicia
Jestem już stara
Nie mam marzeń.
***
Jutro znów poniedziałek
Budzik zadzwoni o szóstej
Szybki prysznic
Makijaż
Służbowe ubranie
I plastikowy pancerz
Po którym spłyną
Ludzkie spojrzenia
Odbiją się słowa
Gesty nie wystraszą
Ukrytego pod nim
Drżącego szaraka
Czekającego
Aż wieczorem
Znowu wypuszczę go na wolność
***
Liście zmieniają kolor
Kiedy pory roku
Bawią się w berka
Dzień szarzeje
I zamienia się w noc
Żeby pogasić światła
I usnąć po czuwaniu
Gwiazdy świecą,
Żeby marzyciele
Wypatrywali tej,
Która spadnie
Obiecując spełnienie pragnień
Jak czterolistna koniczyna
Ty ciągle się zmieniasz
A ja nie mogę cię zrozumieć
***
Z naszych okien
Przez ulicę
Przerzuciliśmy sznurek
Wieszamy na nim jak bieliznę
Plastikowymi klamrami
Wspomnienia
Kto z nas
Pierwszy
Przetnie swój koniec?
***
Dusza artysty tworzy obrazy
Nadaje ludziom cechy
Których nie mają
Lepi je sprawnymi palcami
W glinie codzienności
I ożywia
Rzeźbiąc szczegóły
Dopisując historie
Trudno jest
Odnaleźć się w świecie zwykłych ludzi
***
Mróz wymalował gwiazdki na szybie
Kiedy patrzę jak odchodzisz
Misterne kryształy lodu lśnią w promieniach
Zimnego słońca
Oślepiają mi oczy
Kiedy wchodzisz w cień i znikasz za rogiem
Naszego życia
Zaciskam powieki
Zostałam sama
***
Ta wiosna
Nie będzie już nasza
Nie dla nas
Zakwitną w parku krokusy
Śnieg zrobi miejsce na ławkach
Dla innych zakochanych par
Nasza miłość
Skuta lodem
Już nigdy nie wypuści pędów
***
Twoje ciało
Ciepłe w dotyku
Otuliło mnie jak kokon
W którym
Ze splecionymi nogami
Możemy zapomnieć o świecie
***
Dotykam ust
Na których przed chwilą
Zostawiłeś ostatni pocałunek
Patrzę w dal
Szukając drogi
Którą odszedłeś
Nieprzenikniona ciemność
Zamilkła w ciszy
I tylko wiatr
Targa mi włosy
Zasłaniając oczy
Co płaczą
***
Padłam przed Tobą na kolana
Mam marzenie
Szepnęłam
Znasz moje marzenia
Powierzam Ci je od dawna
Błagając o litość
Przychylność
I cud
Czemu nie weźmiesz mnie za rękę
Nie poprowadzisz w dobrym kierunku
Czemu tylko woń kadzideł
I wieczna
Głucha cisza
***
Kiedy kończy się miłość
Świat zamiera
Jak w fantastycznych powieściach
Zatrzymuje się czas
Zegary przestają bić
I słychać tylko
Nasze serca
Których płacz
Zawodzi
Na skutych lodem polach
Wtedy właśnie
Umierają marzenia
***
Pierwsza odeszła Cierpliwość
„Mam dość!”
Powiedziała
I wyszła trzaskając drzwiami
Nadzieja spojrzała na nas
Zatroskanymi oczami
„Nie opuszczę was”
Zapewniła
A potem zniknęła bez śladu
Miłość
Poczuła się zraniona
Przywołała Marzenia
Rozbiegane w naszych głowach
Pochowane w myślach
„Czas odejść”
Zarządziła
I przyszło Pożegnanie
Zgięte bólem
I słone od łez
Resztką sił
Ścisnęło nam serca
***
Przeszłość
Tylko wtedy jest wieczna
Jeśli ubrać ją w słowa
Spisać na kartce papieru
Co wszystko zniesie
Udźwignie nasze szczęście
I ciężar rozstania
Czarne na białym
Ożywi kolory
Wszystkich
Spędzonych razem
Chwil
Nada imiona
Przywoła zapachy
Ożywi dźwięki
Przypomni słowa
Zatrzyma nasz czas
Zanim umrze
W zapomnieniu
***
Patrzę za tobą szklanymi oczami
Złakniona
Każdego szczegółu
Który pozwoli mi
Malować cię myślami
W pustce życia
Przywołać
Minione chwile
W zmroku
Widzę już tylko sylwetkę
Coraz mniejszą
W oddali
Krzyczę za tobą
Milczącymi ustami
Myśli
Biegną do ciebie
Przez bezkres
Przeznaczenia
***
Samotność przyszła ubrana w promienie słoneczne
Na niebieskim rozświetlonym niebie chrzęściła
Spękanymi kryształami lodu pod twoimi stopami
Obdzierając dzień z blasku gasnącego światła
***
Coś do mnie mówisz
Widzę jak poruszają ci się usta
Układając w słowa
Których nie słyszę
Na gładkiej zwykle
Skórze twarzy
Sieć drobnych zmarszczek
Rozrzuconych niedbale
Porusza się w rytm
Niemych dźwięków
Odbieram cię wszystkimi zmysłami
Wpatrzona w twoje zimne oczy
Milcząco wymowne
Utraconym blaskiem
Chłód twoich uczuć
Jak dreszcz przemijania
Spowija mnie całą
Nieuchronnie
I tylko słyszeć nie chcę
Słów pożegnania
***
Niby zwyczajny dzień
Rozlany czerwonością
Wschodzącego słońca
Nad dachami
Zmarzniętych domów
W blasku poranka
Puste chodniki
Czekają na pierwszych
W tym dniu
Zagubionych przechodniów
Lodowa cisza banalnego miasta
Sceneria
Pierwszego dnia bez Ciebie
***
Opadły mi ręce
Te ręce
Które w ciepłe noce
Oplatały ci szyję
Gdy mnie unosiłeś
Jakbym była listkiem tylko
Porwanym przez wiatr
Opuszkami palców
Chłonęły twój zapach
Przytulone do snu
W zakamarkach ciała
Ręce
Kurczowo ściśnięte
Kiedy odchodziłeś
Dziś załamane
Opadły bezwładnie
***
Myślałam
Że bez ciebie wróci spokój
Otuli pierzyną zapomnienia
Kołysząc rozedrgane serce
A myśli
Jak motyle ulecą ku niebu
By z góry wypatrywać
Zieloności nadziei
Bez ciebie
Na ugorze życia
Samotność dusi mnie
Zimnymi rękoma
***
Dar miłości jak klejnot
Połyskiwał w słońcu
Naszych marzeń
Perlistych nadzieją
Rozświetlał drogę
Widmem kolorów
Utkanych z tęczy
Aż cień zaszedł
Kryształowe szkiełka
Lśniły jak łzy
Drżące na rzęsach
Miłość wygasła
I szadź pokryła
Jarmarczny pierścionek
***
Zimna pustka owiała mnie
Tysiącem płatków śniegu
Szalejących na wietrze
W tańcu przemijania
Strach chwycił za rękę
Jak fordanser bez pary
Pląsając w kakofonii
Skostniałego łkania
Porzucona na ustroniu
Naszego rozstania
Zgasłam jak nadzieja
W najsmutniejszych oczach
***
Nieuchwytny jak motyl
Unosisz się w powietrzu
Tylko szelest skrzydeł
Przypomina mi, że jesteś
Na wietrznej fali
Pędzisz przed siebie
Szukając Bóg wie czego
Pyłu kwiatów
Zieleni łąk
Zapomniany w swoim świecie
Pospiesznych spraw
Mogę cię mieć
Tylko kiedy
Na chwilę odpoczniesz
Na moim ramieniu
***
Słowa jak lawa
Trującą falą
Zalewają nam dusze
Paląc nadzieje
Spopielając marzenia
Zamknięci
W naszym żalu
Uciec nie mamy dokąd
Zdani na ból
Zapadania w niepamięć
Nie pozwólmy im
Zniszczyć naszych wspomnień
***
Zatraceni w smugach bólu
Korowodach niepotrzebnych słów
Oślepieni dymem
Niszczejących wspomnień
Gasnących w popiele walk
Szarpiących się dusz
Rozchodzimy się skuci żalem
Sztywni w szacie skrywanych uczuć
Spętani winami w niepojętym smutku
Bezmiaru chaosu
Nieprzerwanych myśli
Nie potrafimy być wolni
***
Nie można powiedzieć
Od dziś już nas nie ma
Przecież myśli nasze
Choć ciężkie od smutku
Unoszą się w ciepłym prądzie
Wiosennego wiatru
Odchodzi zima powoli biorąc
W niepamięć trudne chwile
Skuje je lodem daleko
W niedostępnej otchłani mrozu
Wiosna owieje palce splecione
Jeszcze myślami ze sobą
Rozłączy je lekko, zabierze
W lepsze miejsca słońcem skąpane
A my odejdziemy
Jeszcze patrząc za siebie
Na cień nasz, który zniknie
Z ostatnim porywem Królowej Zimy
Nie płacz
Pomacham do ciebie
Uśmiechem przebaczenia
ratings: very good / very good
ratings: acceptable / medicore
nawet nie podjąłem próby Czytania.
ja mam tak w Roboczych...
szkoda.
ratings: perfect / excellent
Drzwi otwarte, liść
Powiewem wiatru
Padł mi do nóg,
I wtedy zrozumiałam:
Czas pożegnań już
Przekroczył próg...
/Sława Przybylska - "Pamiętasz? Była jesień..." - cytat z pamięci/
Rozstanie (patrz tytuł utworu) jakich wiele, a znana Czytelnikom liryka tych rozstań bardzo już na wszelkie sposoby najczęściej strasznie oklepana, i coraz trudniej dzisiaj - po Petrarce, Szekspirze, Puszkinie i po Leśmianie!! - napisać coś o tym, nie ocierając się o wytarty banał i komunały.
Oceny za odwagę i determinację, by sprostać temu niewykonalnemu chyba już zadaniu