Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2024-12-23 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 21 |
Czego nie tknąć, nawala: państwo, którym się tak szczyciliśmy, tak cieszyliśmy się że po ośmiu latach kacykowania, wróciło, znalazło się w stanie dychawicznym. W stanie głębokiej zapaści, gdzie nie ma instytucji stojących na straży przestrzegania prawa. Konstytucja widnieje tylko na papierze, demokracja jest fikcją, służby istnieją na niby, sąd działa opieszale, prokuratura beznadziejnie; bandyci są nagradzani, ułaskawiani i wynoszeni na pisowskie ołtarze, a Prezydent Pajac nadal bruździ.
Wiem ci ja, co tu polityka i kompromisy. Że brudy i zgnilizna i że kto w gnoju siedzi, ten nie może mieć czystych rąk. Są to prawdy obiegowe i tak powszechnie uznawane za naprawdę prawdziwą prawdę, że trudno wyzwolić się spod zwałów tej bzdury. Trudno przypuścić, że może istnieć polityka wolna od nieczystości.
Zaraz na pomoc przychodzą im obrońcy bezruchu; migiem, cwałem i natychmiast pojawia się szacowne grono prawników ujeżdżających na łysej kobyle o nazwie logika, którzy ze swadą i przerażającą elokwencją klarują ciemnemu ludowi, że polityki nie da się inaczej uprawiać, niż meandrując w oceanach gówien. A wśród nich, znajduję adwokatów i konstytucjonalistów mówiących o tym, że żyjemy w państwie prawa i w związku z tym powinniśmy zachowywać się zgodnie z procedurami. Czyli nie tak, jak PiS.
W pewnym sensie byłaby to prawda, gdybyśmy żyli w państwie, gdzie obowiązuje prawo. Ale to, co obowiązuje, nie ma nic wspólnego z prawem i wie o tym każdy, oprócz teraz i przedtem rządzących.