Go to commentsSłowo od autora
Text 1 of 2 from volume: Poradnik na wypadek W.
Author
Genretextbook
Formprose
Date added2025-02-11
Linguistic correctness
Text quality
Views43

Poradnik na wypadek W. Czyli jak przeżyć pierwsze 48 godzin współczesnej wojny i odnaleźć się w nowej sytuacji?


Słowo od Autora


W Ukrainie mieszkam od 2012 r. Pamiętam bardzo dobrze dzień 30 listopada 2013 roku. Po wizycie w jakimś lokalnym kanale telewizyjnym w Kijowie, goszcząca mnie i znajomego dziennikarka z entuzjazmem proponowała nam, byśmy przeszli się na Majdan, gdzie od kilku dni Ukraińcy – głównie studenci – protestowali przeciwko decyzji ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza o niepodpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Czując, co się święci, przez skórę, grzecznie podziękowałem za zaproszenie i udałem się do domu w sypialnej dzielnicy Pozniaki na lewym brzegu Dniepru. Kilka godzin później doszło do krwawej pacyfikacji protestujących studentów dokonanej przez oddziały Berkutu. Jedna szczęśliwa decyzja uchroniła mnie przed tęgim pałowaniem. 


Anegdota mówi, że Napoleon Bonaparte miał pytać kandydatów na swoich generałów “czy ma Pan szczęście?”. Bowiem zdaniem cesarza Francuzów, kto sam miał szczęście, potrafił je przyciągać również i do ludzi, z którymi obcował. Każdy intuicyjnie rozumie, że w wojennym rzemiośle – prócz kunsztu – potrzebna jest olbrzymia doza szczęścia. Po prostu dobrze jest je mieć. Szczęściu trzeba jednak pomagać. Inna bowiem anegdota mówi o tym, jak Bóg zapytał żalącego się na swój brak szczęścia w życiu Żyda: “Mosze, ty mi powiedz, czego chcesz?”. Mosze odrzekł: “Panie Boże, chciałbym wygrać milion na loterii”. A na to Bóg: “Mosze, ty mnie daj szansę, ty chociaż kup los na tę loterię”. 


Oddaję do twoich rąk los na loterię. Nie gwarantuję, że wygrasz dzięki niemu milion czy ocalisz życie. Nie jestem Bogiem, by o tym decydować. Gwarantuję jednak to, że mając ten los, zapoznawszy się z jego treścią i stosując się do zawartych w nim zasad, zwiększysz swoje szanse na to, by przeżyć początek potencjalnej współczesnej wojny, której ofiarą może paść Rzeczpospolita Polska i ty. Przede wszystkim chodzi przecież o ciebie. O życie twoje i twoich bliskich.


Ja, mieszkając w Ukrainie od 2012 roku przeżyłem Euromajdan, Rewolucję Godności, Operację Antyterrorystyczną oraz pełnoskalową wojnę zapoczątkowaną niesprowokowaną napaścią Rosji na Ukrainę w dniu 24.02.2022. Od 28.02.2022 po 25.03.2022 przebywałem pod okupacją w czernihowskim województwie (obłasti). Od 28.03.2022 do 28.04.2022. rozwiozłem i rozdałem ok. 15 ton pomocy humanitarnej w okolicy, gdzie przeżyłem okupację. 


Filmowałem z drona przejazd wrogiej kolumny przez wioskę, w której mieszkałem. Nad moją głową latały helikoptery i artyleryjskie pociski. Uciekałem osobówką przez pole przed wrogim rekonesansem. Pokonywałem busem wysadzone przeprawy. Pod moimi oknami przejeżdżały wraże czołgi, a żołdacy okupanta grabili okoliczne sklepy i mordowali przypadkowych przechodniów. Zbierałem trupy rosyjskich wojaków, żeby nie rozwłóczyły ich zwierzęta. Omijałem miny, niewybuchy, roztjażki, caltropy. Po dziś dzień mieszkam w Kijowie, każdego dnia słuchając wycia syren alarmów przeciwlotniczych, przelatujących Szahjedów i odgłosów eksplozji rakiet spadających na stolicę Ukrainy. 


W chwili, kiedy piszę te słowa (19.11.2024, 23:58 EET), trwa alarm i właśnie usłyszałem eksplozję. Szahjed. Słowem: poznałem tę wojnę nie jak żołnierz, nie jak reporter, nie jak pracownik humanitarnej misji, nie jak dyplomata. Poznałem ją jak cywil, który musi odnaleźć się w mgnieniu oka w nowej rzeczywistości, żeby przeżyć. Jak cywil, który – jak to bywa powszechnie na wojnie – jest zupełnie nieważny. Przynajmniej z punktu widzenia podręcznikowej historii, jaka pisze się między innymi jego krwią bez pytania go o zdanie. 


I zgromadziwszy ten potężny bagaż doświadczeń, chcę z niego wybrać to, co będzie dla ciebie ważne. Ba, co będzie wręcz krytyczne, by – z jednej strony –  przygotować się do najgorszego, czyli wojny, a z drugiej strony – by odnaleźć się w nowej, wojennej rzeczywistości, jeśli – nie daj Bóg – do niej dojdzie. 


Zapytasz, być może, po co się przygotowywać do wojny, która nie wybuchnie? Bo NATO, bo to, bo tamto, bo siamto. Nie chcę wchodzić w żadną polemikę w tej materii. Przecież kupiłaś tę książkę, czyż nie? Powiem krótko: si vis pacem, para bellum. Życzę ci przede wszystkim przeżycia twoich dni w pokoju. Ale naprawdę nie zaszkodzi ci, jeśli choć przez chwilkę, choć tylko mentalnie i tylko ciut, ciut, spróbujesz odnaleźć się w sytuacji współczesnej wojny. Pomyśl, że to takie intelektualne ćwiczenie. Powiedzmy otwarcie: gdyby 15 lat temu ktoś powiedział mi, że częścią mojego życia stanie się wojenna rzeczywistość, popukałbym się w czoło. 


I jeszcze dwie rzeczy na zakończenie tego przydługiego wstępu. Po pierwsze, będę się zwracał do ciebie w żeńskim rodzaju. Dlaczego? Bo tak chcę. Bo chcę w ten sposób oddać należny szacunek wszystkim kobietom, które stykają się z wojenną rzeczywistością wywołaną głównie przez mężczyzn. 


Jakoś tak dziwnie się dzieje, że wojny rozpoczynają mężczyźni, a sporo z ich ciężaru spada na barki kobiet. Kobiety nie tylko wojują z bronią w ręku. To kobiety przede wszystkim organizują, troszczą się, gotują, leczą zadrapania i rany, negocjują sprawy życia i śmierci oraz załatwiają drobiazgi. 


Wojna, która przetacza się przez moje życie, ma to do siebie, że mężczyźni idą na front (mniejszość), uciekają za granicę (sporo), bądź chowają się pod kobiece spódnice (oj, sporo, sporo). Wojna, która może cię dotknąć, będzie dokładnie taka sama. Last but not least - prawdziwy facet nie obrazi się z powodu tej formy narracji i zwracania się do czytelnika. Prawdziwy facet jest ponad zaimki, nieprawdaż? A mnie tak wygodniej. I – nie to, żebym cię straszył – ale jakoś tak jest, że na wojnie zdecydowanie częściej giną mężczyźni. Możliwe, że będziesz musiała tej sytuacji sprostać sama. W sumie wystarczy, że twojego mężczyznę obejmie mobilizacja. 


Po drugie, niniejsza broszurka, choć ma charakter poradnikowy czy wręcz instrukcyjny, będzie przetykana literackimi wstawkami fabularnymi. Tylko w ten sposób szybko mogę pokazać rzeczy i zdarzenia, które w suchym opisie o charakterze instrukcji przeciwpożarowej zgubią swoją dynamikę i dramatyzm. Wojna – jak pisał Antoine de Saint-Exupéry – nie jest przygodą. Wojna jest chorobą. Te udramatyzowane wstawki literackie mają to podkreślić. I choć są one wytworem mojej fantazji, a ich podobieństwo do rzeczywistych zdarzeń jest czysto przypadkowe, wiedz o tym, że są oparte na faktach. 


Obiecywałem, że na zakończenie tylko dwie sprawy? Oj, kłamczuszek ze mnie, wybacz. Jeszcze jedna, być może dla niektórych (bo nie dla mnie) dość ważna rzecz. Legal disclaimer. Zapewne niektóre z idei, metod i life hacków, które oddam pod twą rozwagę w tej broszurce, będą niezgodne z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa na terenie Rzeczpospolitej Polskiej. 


Jestem prawnikiem z wykształcenia i będę na bieżąco prowadził risercz tego, co może zakończyć się mandatem, grzywną czy innymi karami administracyjnymi, bądź karami o charakterze innym niż administracyjny. Kiedy już ta broszurka zostanie wydana, chętnie pokruszę kopie na autorskich wieczorkach (taaak, już nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę) bądź w socmediach z legalistami, którzy będą mi wytykać, że za to czy za owo grozi kara od-do. Ta broszurka jest o przeżyciu cywila na wojnie, a nie o tym, jak uniknąć mandatu za jazdę bez pasów bezpieczeństwa czy bez włączonych świateł mijania albo – o zgrozo! – z odciętymi fabrycznie montowanymi światłami do jazdy dziennej. 


Żeby podkręcić napięcie wspomnę, że już w kilka dni po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę prezydent Ukrainy Wołydymyr Żeleński wydał króciutki dekret (dosłownie dwie strony A4 ze wszystkimi nagłówkami), w którym znosił odpowiedzialność karną za zamordowanie członka armii rosyjskiej bądź personelu pomocniczego czy jakichkolwiek innych osób uczestniczących bezpośrednio w agresji z ramienia Federacji Rosyjskiej. Przy czym morderstwo to mogło być popełnione w dowolny sposób, w tym z nielegalnie posiadanej broni palnej i przez kogokolwiek, czyli przez osoby fizyczne (nie żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy). Mówiąc krótko i po ludzku: widzisz moskala i chcesz go odstrzelić? Proszę bardzo – to nie będzie zbrodnia. 


Nie wiem, czy ten dekret był (jest) zgodny z międzynarodowym prawem wojny, które ogólnie dzieli ludność terenów objętych działaniami zbrojnymi na combatants (wojujących) i non-combatants (nie wojujących). Nie wiem, czy babuszka, jaka nakarmiła odwiedzających ją orków pierożkami z trutką na szczury, tak iż umierali godzinami w męczarniach, z punktu widzenia prawa międzynarodowego otrzymuje status combatant i jest chroniona konwencjami genewskimi… Szczerze mówiąc – nie bardzo mnie to obchodzi. Mam tylko nadzieję, że polski parlament w razie W szybko pójdzie w te ślady i zdepenalizuje zabijanie najeźdźców wszelkimi dostępnymi sposobami. Jakoś spokojniej bierze się na muszkę człowieka, kiedy wiesz, że czyn ten w żadnym wypadku nie stanowi naruszenia przepisu art. 148 KK par. 1. “Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”. 


I żeby jeszcze troszkę podnieść poziom emocji, a męstwo twe do lektury podniecić, zwrócę uwagę w tym miejscu tylko na to, że mając na muszce wrogiego piechociarza siedzącego na pancerzu BMP ostatnim, o czym myślisz, jest jakiś kodeks karny. A o czym będziesz myśleć? Dowiesz się w odpowiednim czasie. Zapraszam.

 

  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Moi Drodzy,

Co myślicie o takiej pozycji? Wykładać dalej to, co już napisane? A napisane sporo - 220 tys. zzs.

Ciekaw jestem Waszego zdania.
avatar
Sława Ukrainie!
avatar
Czyli co? Publikować dalej? Tu, na Publixo, będzie problem techniczny - mój poradnik ma sporo przypisów, a tych chyba dodawać tu podczas redakcji nie mogę. No, ale jakoś się z tym uporam w ten czy inny sposób.

Mam też trochę ilustracji w postaci fotografii czy grafik. I również nie wiem, czy można tu to wkomponować. Ale - nic to! Alleluja i do przodu!
avatar
Historia literatury wojennej sięga starożytności.

Już ponad 3 tysiąclecia temu z ust do ust /w formie pieśni/ przekazywano

kolejnym pokoleniom

pamięć heroicznego, 10 lat trwającego oblężenia /przez armię Greków/ Troi /w dzisiejszej Turcji/.

Na całym świecie znamy ich krwawe zmagania dzięki eposowi Homera "Iliada".

O KAŻDEJ WOJNIE TRZEBA GŁOŚNO MÓWIĆ! TRZEBA PISAĆ! ŚPIEWAĆ!
avatar
Iliada to to nie będzie. Ale myślę, że udało mi się w bardzo ciekawy sposób ująć temat. Z jednej strony - literatura faktu. Z drugiej strony - spora dawka beletrystyki.

I najważniejsze - to nie jest fantazja. Ja tego dotknąłem. Doświadczyłem na własnej skórze.
© 2010-2016 by Creative Media