Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2025-02-22 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 50 |

Zaraz po przyjściu na miejsce przebrałem się i zobaczyłem, że uda, pośladki i plecy są całe sine (tak mówili koledzy). Największy problem miałem z siadaniem i spaniem. Przez wiele nocy mogłem leżeć tylko na brzuchu. Oczywiste, że w dzień odpoczynku dla mnie nie było...
Nazajutrz skoro świt, wśród klątw, razów i niemieckich wyrzekań, rozpoczął się kolejny boży dzień. Zaczęło się od mycia i sprzątania. Ponieważ były tylko dwa krany, myć się szliśmy we dwóch. W wojsku zawsze myliśmy się do pasa, więc i teraz półnago przystąpiłem do ablucji. Jakiś kmiotek przy mnie (w mojej parze) umoczył dłonie i zaczął tą wodą pocierać sobie koniec nosa. Naraz aż zaskowyczał, kiedy dosięgnął go harap pana Drążka, dyżurnego szupona, który zaczął mu po niemiecku wymyślać, nie przebierając w słowach. Biedny chłopek nie rozumiał ni w ząb.
- Ty, co on pierdoli?!
I, rzecz jasna, że razy teraz posypały się na niego jak grad, bo Drążek świetnie umiał po polsku. Zawołałem:
- Uciekaj stąd! Przyjdź myć się bez tych lumpów na górze!
Po zakończeniu tzw. ``ćwiczeń gimnastycznych`` każdego dnia prowadzono nas, otoczonych kordonem z psami na smyczy, do pracy. Najczęściej obrabialiśmy wspomniane ogródki wokół willi niemieckich przy ulicy Piłsudskiego i przy księdza Kujota. Kilka razy byłem również wraz z kolegami przy uprawianiu jakiegoś dużego ogrodu na Tarpnie. Prowadził nas wtedy jego właściciel - esesowiec z ogromnym wilczurem w kagańcu, który cały czas rwał się i nieustannie na nas ujadał.
Któregoś dnia zatrzymano nas dłużej na apelu porannym. Przyszedł komendant obozu Schulz ze swoją świtą i rozkoszował się widokiem maltretowanych i poniżanych ``podludzi``, wykonywanych przez nas karnych ćwiczeń, padnij! powstań! pompen! (pompki), u.s.w. i tak dalej. Po chwili pojawił się szupon i wepchnął ``nowego`` w kajdanach. Biedak był pobity, w podartej odzieży i cały unurzany w pyle węglowym
Pierwszy raz widziałem, jak zmieniła się twarz Schulza. Tak wyobrażałem sobie morderczą bestię!
Dlatego podejrzewam że te wspomnienia są propagandowo zmanipulowane - aż ociekają biciem i nienawiścią co w wielu przypadkach było po prostu nieopłacalne i dziwne .
Oczywiście mogę się mylić bo każde życie ma swoje niuanse ale także wiem że działacze komunistyczni umieli koloryzować i zachęcano ich do tego. Też był to często warunek by doszło do druku.
Wobec tego mam pytanie w jakim czasie były wydane te wspomnienia ?
ale powtórzę:
Ojciec napisał te wspomnienia
jako starszy siedemdziesięcioparoletni bardzo schorowany pan
/w listach do nas-dzieci, a jest nas czworo/
na początku lat 90. ub. w.
Zmarł w 1994.
Listy te przeleżały w naszym rodzinnym archiwum do roku 2013, kiedy to w formie 77-stronicowej książki po raz pierwszy zostały wydane przez WFW w Warszawie
ratings: perfect / excellent