Go to commentsObóz Młyńska 19 /finał
Author
Genrehistory
Formprose
Date added2025-02-23
Linguistic correctness
Text quality
Views41

Z Butkiewicza (dzisiaj generała Sikorskiego) do mojego domu, zaledwie kilka ulic dalej (przy Curie-Skłodowskiej nad Trynką) było kijem dorzucić... i zaryzykowałem. Powiedziałem głośno, że idę na Kloset... a wyszedłem na ulicę. Dalej już powoli, noga za nogą poszedłem do domu.


Matka na mój widok przelękła się okropnie! Myślała, że po prostu uciekłem z obozu! Uspokoiłem ją, że mam czas do wieczora, bo dopiero wtedy odprowadzają nas do baraków. Nagrzała mi wody, umyła plecy i przy okazji zapłakała, widząc rozlane sińce. Dała mi świeżą bieliznę, skarpety i spodnie. Potem zaś jadłem i jadłem - i nie mogłem się nasycić.


Wiem, że zrobiłem samolubnie, lecz rozgrzeszyła moje obżarstwo moja Mateńka zapewnieniem, że ciotka Piotrowska z Mniszka (wieś podgrudziądzka za Wisłą), właścicielka dużego gospodarstwa rolnego, nie da nam z głodu zginąć marnie.


Dla wyjaśnienia: Mama moja, staruszka, jako Polka nie miała w tych strasznych czasach prawa do życia. Pozostała w domu sama, bo rodzeństwo moje - trzech braci i Romka - było przecież również w niewoli (z wyjątkiem najstarszego Antosia, który zdążył zbiec do Generalnej Guberni).


Wypoczęty, najedzony i z wałówką ukrytą za pazuchą wróciłem do pracy przy tych zgniłkach w piwnicy. Niemiec przywitał mnie z wyrzutem:


- Czyś ty, chłopie, zwariował? Myślałem, że uciekłeś! Pamiętaj, że mogłem być za to ukarany przez gestapo! Musiałbym iść na front! W moim wieku...


Na to opowiedziałem mu jakąś bajeczkę, gdzie i po co byłem (wałówkę od Mamy zdążyłem przedtem ukryć). Niemiec szczęśliwy, że wróciłem, kazał mi pilnie pracować i nie oddalać się więcej.


Tyle mniej więcej zapamiętałem z mego pobytu w obozie przy ulicy Młyńskiej 19. A jak to się skończyło? Jak się skończyło moje tam uwięzienie?


Trwało ono dosyć długo, w każdym razie dobrych kilka miesięcy...


Pamiętam, było to latem. Mój oprawca wezwał mnie znów na gestapo (obecnie w gmachu Szkoły Podstawowej przy dzisiejszej ulicy Mikołaja z Ryńska). Zapytał mnie:


- Za to, co zrobiłeś, chcesz być wysłany do Stutthofu - czy wolisz dostać pałką dwadzieścia pięć razy?


Wiedzieliśmy już w Polsce, co to Konzentrationslager, i dlatego wybrałem te pałki. Dodał jak przedtem cynicznie:


- Jak dostaniesz więcej, to możesz mi później oddać.


Oczywiste, wlał mi więcej, a ja zaciąłem tylko zęby. Po kilku dniach podszedł do mnie i powiedział:


- A teraz wrócisz do Schubringów!


Ja mu zaś, patrząc twardo w oczy:


- Możecie mnie nawet zabić, a ja stamtąd i tak ucieknę!


Po jakimś czasie wszystkich nas wywieziono ciężarówkami do byłych Prus Wschodnich.

  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
- ja to odbieram, jakbym tam był ..
avatar
Listy Taty w 2012 roku odkrył mój syn Paweł. To On - wnuk Wacława Pieńkowskiego - sfinansował ich wydanie w postaci książki. Po tej lekturze zabrał swoją żonę i dwoje dzieci do samochodu i pojechał do Sztutowa

/gdzie już w pierwszych dniach września 1939 Niemcy rękami pierwszych swoich ofiar i jeńców wojennych zbudowali obóz zagłady Stutthof/

Chciał na własne oczy obejrzeć wszystkie te koszmarne miejsca, o których pisał Jego Dziadek
avatar
EMILIA - zatem jeszcze raz .. Brawo Ty i Twoja rodzina za tak pielęgnowaną pamięć o swoim przodku ...
avatar
Mimo że jest to pis koszmarnych wydarzeń, to z dużym zainteresowaniem się je czyta.
© 2010-2016 by Creative Media