Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2025-02-24 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 31 |

Było to świeżo budujące się lądowisko dla planowanej agresji na ZSRR. Pracowałem tam aż do deszczów jesiennych. Grunberg też był polakożercą jak większość... ale niedługo. Miał syna - jedynaka, a ów padł na froncie.
Pewnego razu przychodzę do Niemca na dach, by zapytać jak zwykle, co mam robić, a majster siedzi... i płacze. Głupio mi się zrobiło, bo zawsze był twardy i aż parował nienawiścią do `niższej` rasy. Teraz budził litość - tak płakał jak małe, głęboko pokrzywdzone dziecko.
- Co się stało, panie Grunberg?
- Mein Soni ist gefffalen...- powiedział, szlochając, i spojrzał pierwszy raz po ludzku na mnie.
Od tego momentu często ze sobą rozmawialiśmy na różne tematy - także o naszej wspólnej odległej historii, która tak często niszczyła oba nasze narody. Kiedyś zeszło na stosunki polsko-krzyżackie. Grunberg twierdził, że Niemcy dostali wtedy od Polaków tęgie baty.
- Gdzie to było - i kiedy? - pytam.
- Ty to na pewno dobrze wiesz. To było wielkie polskie zwycięstwo nad Rycerzami Krzyża bei Grunwald - Tannenberg.
``Rzeczywistość przedstawia się dzisiaj inaczej - myślałem w duchu - ale niech ci będzie... Najważniejsze, że buta i pycha krzyżacka zostały złamane.`` Mówię więc, że znam historię walk z Krzyżakami, które są tylko fragmentem polskich zmagań z ich, Niemców, Drang nach Osten. Zrozumiał. A jak mu powiedziałem, co się działo w państwach, które szybko się poddały - jak Czechosłowacja, niektóre kraje zachodnioeuropejskie i tak dalej - oczy mu się otwarły. Zakończyłem w ten sposób:
- My Polacy zawsze byliśmy tam, gdzie wrzała walka o wolność. Nigdy nie poddawaliśmy się bez walki.
Przyświadczył, że ich gazety chwaliły postawę polskiego żołnierza, a wyśmiewały nieudolność przede wszystkim ówczesnego naszego dowództwa oraz brak w Polsce nowoczesnego sprzętu wojskowego. Wiele rzeczy mój majster zrozumiał, wiele się domyślił z moich niedomówień. Nie mogłem wszak mówić zupełnie otwarcie, bo ciągle mu nie ufałem. Jego postawa jednak zmieniła się, jak wspomniałem, właśnie wtedy, kiedy zrozumiał, dlaczego zginął jego jedyny syn. Powoli zaczynał mnie lubić, nigdy już nie wyzywał, nie poganiał, i wyczuwałem jego troskę w głosie, gdy pytał:
- Co z tobą będzie, kiedy zaczną się deszcze i prace dekarskie zostaną wstrzymane?
Szczytem wszystkiego było, gdy uratował mi życie. Do poruszania się po dachach mieliśmy specjalne kapcie, a mimo to raz poślizgnąłem się i zawisłem na rynnie ściekowej, zaczepiony o nią rękoma i brzuchem. Stary Grunberg bez chwili wahania powoli zsunął się do mnie i pomalutku, odpoczywając, wciągnął mnie z powrotem na dach. Gdyby nie jego pomoc, w końcu runąłbym z wysokości hangaru prosto na betonowy mur ochronny!
Rychło sprawdziły się wszystkie jego obawy. Jesienią zaczęły się niepogody, a ja musiałem się ``dekować``, bo na dachach nie było nic do roboty. Grunberg ochraniał mnie, jak mógł, wreszcie gdzieś w październiku powiedział:
- Idź do ``Bauleitungu`` i zgłoś się do innej pracy. Najlepiej proś o skierowanie do firmy ``Waschkuhn``.
Podziękowałem mu za wszystko i... urwałem się do Grudziądza.