Zełeńskiego wciągnięto w medialną ustawkę, która miała służyć wewnętrznej polityce USA. Do tego, żeby zrzec się czwartej części własnego kraju, porzucić aspiracje do UE oraz NATO i ograniczyć armię, Ukrainie nie jest potrzebna mediacja USA. Scenariusz, prawdopodobnie, Trump ułożył już wcześniej. Dawno postanowił o ograniczeniu pomocy wojskowej w ramach szaleństwa cięcia wydatków i odnowienia relacji z Rosją. Naprawdę, to "wspaniała" umowa surowcowa, po podpisaniu której bezpieczeństwa biznesu zza Oceanu miałyby strzec europejskie wojska. W tle cła na europejskie i kanadyjskie produkty oraz majaczenia o amerykańskiej Grenlandii i pięćdziesiątym pierwszym stanie Ameryki. Mam przeczucie, że kadencja pomarańczowego chama może się skrócić. Ostatnio budżet przeszedł w Kongresie zaledwie dwoma głosami, a za chwilę wybory.

Leo, serdeczne dzięki. Już po opublikowaniu limeryków nasunęła mi się pewna konstatacja: Komediant Zełeński okazał się prawdziwym mężem stanu, natomiast Trump udający męża stanu okazał się żałosnym komediantem.

Prezydent Ukrainy jest tym Dawidem, który Goliatowi strzelił prosto w jego oczko w głowie! Już po nim!

Belino, dzięki! Tylko nie wiem, po kim? Po Trumpie, czy po Zełeńskim?