Author | |
Genre | history |
Form | prose |
Date added | 2025-03-01 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 29 |

Po trzech dobach zacumowaliśmy przy redzie gdyńskiej. To upewniło mnie, że płyniemy do Stutthofu, o którym wiedziałem, że leży gdzieś tu blisko, w widłach Wisły, Motławy - a trzecia woda to Zatoka Gdańska...
Na redzie staliśmy całą noc. Były to brzydkie dni października 1944 r. Rano wyruszyliśmy w dalszą drogę do Gdańska. Jeść mieliśmy co, zresztą byli wśród nas dobrze zaopatrzeni koledzy z Polonii ryskiej. Mnie zaprowiantowały moje ryskie anioły opiekuńcze, panie Henryka i Renia Nagel.
Deszcz nie padał, za to na zatoce wiał silny wiatr, który powodował bardzo mocne przechyły przeciążonego statku. Marnie wyglądali ci, co ``oddawali hołd Neptunowi`` - a tych było wielu. Na szczęście należałem do tych rzadkich szczęśliwców, których ta przypadłość ominęła.
Z nudów zaczęły się kolejne dywagacje, dokąd to nas SS transportuje. Większość uważała, że będziemy wysłani do pracy u bauerów do roboty na roli. Ja jeden chyba znałem prawdę. Siedząc w grudziądzkim obozie dla internowanych przy Młyńskiej 19, słyszałem dość dokładnie o kacecie w Stutthofie. Mój siepacz z SS, osławiony Schulz, powiedział mi przecież:
- Co wolisz? Pięćdziesiąt pałek czy obóz koncentracyjny?
Wówczas wybrałem pałki. Dzisiaj już nie miałem wyboru - chyba że skok za burtę i to bardzo wątpliwy, bo tych burt pilnowali uzbrojeni strażnicy. Starałem się tych moich kolegów-zbytnich optymistów otrzeźwić:
- Popatrzcie tylko, jak pilnie jesteśmy strzeżeni! Uzbrojeni wartownicy i do tego psy!
Eskortanci wymagali od nas, byśmy - mimo panującego ścisku! - nie zbliżali się do nich; na statku było kilka tysięcy ludzi, ściśniętych jak sardynki w puszce, przedstawicieli różnych nacji. Oni po prostu obawiali się nas, wiedząc, że starzy więźniowie Więzienia Centralnego z Rygi bardzo chcieliby z niektórymi z nich wyrównać swoje dawne porachunki.
Oczywiście zakrzyczano mnie:
- Ty zawsze jesteś pesymista!