Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2025-03-16 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 37 |

wyciągają się opuszki, paznokcie. dziewczyny rasy
polska zwisłomózga, chłopaki mający świniuteńkie
myśli, wielolatkowie o wzdętych od dumania
trzewioczaszkach pragną tego samego:
wgryźć się. dotykiem.
a przecież to jakby przejechać palcami po rozgrzanym
oleju! ten raik ma bramę z surowego mięsa,
jakkolwiek głupio to brzmi.
co za nią? edeniątko, niby stąpanie po kruchym
lodzie, loteria, na której możesz wygrać
nieruchomość. żaden los nie jest pusty!
albo trafisz dom za miliony, setki tysięcy, dziesiątki,
albo, przy odrobinie szczęścia, wylosujesz budżetową
wersję, willę, której koszt zbudowania wyniósł 55 złotych,
czy pałac za jeszcze mniej, mieszkalną atrapę
ze sklejki i twardego błota.
wzwodzą się paluchy. tymczasem mój dziwny
przyjaciel (z wyglądu – trochę jak Jahwe,
tylko bardziej kosmaty) podszeptuje, że nie warto.
czort tam ze związkami, zakładaniem stadła,
chromolić dusery, łamanie sobie głowy i serca,
tulenie rozgrzanej do białości blaszanej tarczy
(ma rację, tym w istocie jest niefortunnie
ulokowane uczucie, czy związek bez przyszłości).
że lepiej spojrzeć niżej, pod but,
znaleźć taką maleńką klapkę, podnieść ją.
i odkryć świat wartościowszych chmur,
tych całkiem spod gleby, krainkę,
do której wmykają się prawdziwi wagarowicze
aby roztrwonić, rozdzierzgnąć, co tylko się da.