Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2010-09-20 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3703 |
Siedziałam z koleżankami pod klasą, czekałyśmy na przybycie wychowawcy, był pierwszy września, początek drugiej klasy liceum i nic nie zapowiadało tragedii. Początek roku był taki jak zwykle, wszyscy zachwycali się swoimi wakacjami, gdzie byli, co widzieli, jak się opalili, Paulina Jurczyk, nasza klasowa miss popularności zanudzała nas opowieściami o chłopcach, którzy ponoć zakochali się w niej na zabój, inni po prostu cieszyli się na swój widok, każdy był opalony i uśmiechnięty, pełen energii na nadchodzący rok szkolny. W końcu pojawił się nasz wychowawca, nasz drogi dziadunio, pan Jarosz i wpuścił nas do klasy, wszyscy tak się pchali, że omal biedaka nie stratowali. Marta, jedna z trzech moich najbliższych koleżanek zajęła przedostatnią poczwórną ławkę. Zawsze wybierała to, co najlepsze, nigdy nie siedziałam jeszcze z przodu na żadnej lekcji, odkąd poszłam do liceum.
- Cieszę się, że jesteście w komplecie - wychowawca spojrzał znacząco na Kasię Pancewicką, zwaną Kejt, moją najlepszą przyjaciółkę, która miała złamaną rękę, bo wpadła rowerem do rzeki. - Zaraz napiszę wam na tablicy wasz plan lekcji, ale wcześniej sprawdzimy obecność.
- Skoro wszyscy są w komplecie, to po co? - odezwał się Kuba Jaskielski vice przewodniczący klasy.
- Po to, że ja tak powiedziałem, poza tym będziecie mieć nowego kolegę w klasie, także warto, żeby już was powoli zaczął kojarzyć, dlatego każdy wyczytany przeze mnie osobnik ma podnieść rękę i powiedzieć “tutaj”, rozumiemy się?
- O Boże, po co ten cyrk! - westchnął Kuba.
- Boga do tego nie mieszaj, Jaskielski!
- A panie profesorze, gdzie ten nowy kolega? - dopytywała się Paulina, po czym zaczęła rozpaczliwie rozglądać się po klasie, jakby miała nadzieję, że nowy uczeń wyskoczy zza gazetki klasowej Pt. “1 września 1939 - pamiętajmy”.
- Zaraz się pojawi, spokojnie…
- To może, jak on przyjdzie, to pan pokaże mu zdjęcie klasowe i wtedy może mu pan z listą w ręku pokazać, kto jest kto, a my tymczasem poszlibyśmy sobie do domu… - odezwał się Kuba.
- Nie bądź taki mądry, Jaskielski! Zachowuj się kulturalnie, nasz nowy kolega, to nie byle kto! - mówił to z takim przekonaniem, jakby nowy kolega był już dyrektorem tej szkoły.
I wtedy właśnie drzwi się otworzyły i do klasy wmaszerował „nowy kolega”. Myślałam, że dostanę zawału, gdy go zobaczyłam i to z pewnością nie z powodu, że był bardzo przystojnym, rewelacyjnie zbudowanym blondynem o zielonych oczach.
- Przepraszam bardzo za spóźnienie – powiedział z bezczelnym uśmiechem, ukazując rząd idealnych bielutkich zębów.
- Nic się nie stało – powiedział pan Jarosz. - Klaso, to wasz nowy kolega Tomasz Rwałek, przeprowadził się niedawno do naszego miasta...
Rwałek pomachał do nas przyjaźnie, po czym siadł w jedynej wolnej ławce przy biurku nauczyciela.
- Ale ciacho z tego Rwałka – skomentowała do mnie Kejt, na co ja nie zareagowałam, bo byłam zbyt zajęta zaciskaniem ust, nie chciałam, aby ktoś zobaczył mnie z pianą toczącą się z buzi...
Pan Jarosz przystąpił do prezentacji klasy, kolejne osoby wstawały i mówiły „tutaj”.
- Paulina Jurczyk – klasowa lalka podniosła rękę, tak, że przez chwilę można było zobaczyć kawałek jej koronkowego stanika, Rwałek obserwował wszystko z wielkim zaciekawieniem.
Natomiast ja obserwowałam jego, lecz nie z zaciekawieniem, a z żądzą mordu. Nie mogłam uwierzyć, że chłopak, którego nienawidziłam w czasach podstawówki najbardziej na świecie, będzie teraz ze mną znowu chodził do klasy, wszystko, cały ten koszmar do mnie wrócił. To, jak byłam znienawidzonym klasowym kujonem, nieśmiałą szarą myszką, z której wszyscy się nabijali. Rwałek natomiast był nie tyle klasowym, lecz szkolnym największym amantem, obdarzony niezwykłą urodą, modelową sylwetką, zbyt rozwinięty i dojrzały jak na swój wiek, potrafił zawrócić w głowach dziewczynom dużo starszym od niego. Znałam go od piątego roku życia, gdy jego rodzina sprowadziła się do mojego bloku, klatkę obok. W podstawówce naśmiewał się ze mnie wraz ze swoimi cennymi kolegami, chłopakami jego pokroju, otaczał się dziewczynami w stylu Pauliny Jurczyk, głupimi, lecz pięknymi, również nad wiek rozwiniętymi. W gimnazjum, gdy chodziliśmy do różnych klas, Rwałek darował sobie nawet zwyczajne przywitanie się ze mną na korytarzu. Byłam dla niego nikim, dziewczyną, na którą ktoś taki jak on nigdy nawet nie spojrzy, nigdy nie omieszkał przypominać mi tego, że on jest poza moim zasięgiem.
Z rozmyślań wyrwało mnie szturchnięcie Kejt, spojrzałam na wychowawcę.
- Rozewicz Alicja! - krzyczał pan Jarosz. - Jesteś, czy nie?
Cała klasa zarechotała. Świetnie, Rwałek ledwo przekroczył próg tej szkoły, a już przez niego wszyscy się ze mnie śmiali.
- Jestem – odparłam, po czym poczułam, że się rumienię, Rwałek spojrzał na mnie znacząco, po chwili się uśmiechnął. Potrafił to robić bardzo modelowo, jego uśmiech przypominał te grymasy facetów reklamujących drogie męskie perfumy, na dodatek na jego policzkach pojawiały się takie półokręgi, jakby zmarszczki, potrafił śmiać się całą twarzą. Był cudowny pod każdym względem, lecz nie dla mnie.
- Po co się pan pyta, przecież pan widzi, że jest - Kuba wziął mnie w obronę.
- Z tobą Jaskielski dziś już nie rozmawiam…
- Świetnie, czyli mogę wyjść, tak?
Pan Jarosz zignorował Kubę. Po skończonej prezentacji, nabazgrał na tablicy nasz plan lekcji, powiedział jeszcze parę spraw organizacyjnych, przypomniał o innych mniej istotnych i mogliśmy iść do domu.
ratings: good / good
Aha, często używasz bardzo długich zdań, które czytelniej byłoby oddzielić kropkami ;)
Pozdrawiam :)
ratings: perfect / excellent
... z pewną taką nieśmiałą nadzieją, że oprócz sercowych wątków znajdzie się w tym tekście także miejsce na nagi, twardy, z kantami szary real.
Bez tego bujamy nie tylko w śmietankowo-waniliowych obłokach, ale i bujamy każdego wnuka cioci Kloci stryja i wuja