Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2012-08-12 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2260 |
Ten sobotni wieczór nie zapowiadał się ciekawie. Odprowadziłem ją na autobus i powoli zmierzałem do domu. Dziwne uczucie ściskało mi gardło. Nie chciałem znów zasypiać w pustym łóżku. Spotkanie minęło szybko, za szybko. Chciałem się nią nacieszyć, powiedzieć jej w końcu wszystko co czuję. Ona wie, ale pewne słowa muszą paść głośno. Słońce już zachodziło, ale i tak wciąż przyjemnie przygrzewało. Po kilkunastu minutach spaceru zobaczyłem zieloną bramę posesji, na terenie której mieszkam. Nie chciałem tam jeszcze wracać. Przytłaczała mnie myśl, że czeka tam na mnie jej zapach, który zostawiła na pościeli. Na stole stoją jej ulubione rurki z kremem, których nie zdążyliśmy zjeść, a na nie umytej szklance wciąż widoczny jest ślad jej odciśniętych warg. Każdy taki drobny element wzmagał duszącą wręcz tęsknotę za ciepłem. Tak, za ciepłem. Bo to właśnie o to ciepło chodzi. Ludzie tego potrzebują. Wszyscy, bez wyjątku. Gdy komuś brakuje tej odrobiny uczuć, to po prostu czuje się źle. Głód ciepła i uczuć, to przecież tak samo elementarna potrzeba jak każda inna. Człowiek musi jeść, pić, wydalać i tak samo musi czasem naładować baterie odpowiedzialne za ogrzewanie serca. Zanim człowiek dojrzeje i zazna słodyczy związku chłonie to ciepło od rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Później jednak, to trochę za mało. Ciężko jest żyć samotnie, gdy kilkanaście miesięcy żyło się z tą jedną osobą. A jeszcze ciężej jest, gdy pozna się kogoś, dzięki komu znów odczuwa się to ciepło na sercu, lecz tylko okazyjnie. To tak, jakby ktoś stracił nagle wzrok i odzyskiwał go co jakiś czas, ale tylko na kilka chwil. To uczucie, gdy za każdym razem na nowo się ślepnie jest gorsze niż świadomość nieodwracalnej straty.
Stałem przed bramą i nie miałem odwagi, by tam wrócić. Tutaj ciepły wiatr sprawiał, że panowałem nad emocjami. Postanowiłem chwilę jeszcze zostać na zewnątrz. Przeszedłem na parking po drugiej stronie ulicy i usiadłem na krawężniku. Siedziałem i gapiłem się przed siebie, lecz moje myśli krążyły daleko stąd. Byłem jednak spokojny. Ciepłe powietrze łagodziło mój smutek. W końcu jednak zaczęło się ściemniać i trzeba było wracać. Wciąż zamyślony udałem się do domu. W ciszy usiadłem na kanapie. Jeszcze nie dawno siedziała tutaj obok mnie i oglądaliśmy filmy. Na stole wciąż stały niedojedzone smakołyki, a jej zapach opanowywał powoli moje nozdrza. Pragnąłem by ktoś wcisnął guzik i wyłączył mi w mózgu opcję „myślenie”. Posiedziałem tak jakiś czas, po czym zjadłem kolację i wsunąłem się pod kołdrę, do łóżka. Długo minęło nim zasnąłem. Myślałem, że sen dobrze mi zrobi. Myliłem się. Budzik o piątej dwadzieścia pięć oznajmił mi, że muszę wstawać do pracy. Pół godziny później byłem już w zakładzie wypełniony poczuciem beznadziei. Pracuję, zarabiam, mam gdzie spać, czyli nie jest ze mną tak źle. Tylko, że wciąż nie widzę w tym wszystkim celu. Bo dla samego siebie nigdy nic się nie chce. Całość tworzą dwie połówki. Jedna połówka nic nie daje. Mówią mi, że czasem trzeba poczekać, ale czy jeśli ktoś jest głodny, to czeka, aż jedzenie samo do niego przypełznie? W życiu nie jest łatwo o nic, co jest dobre. Czasem jednak pozostaje tylko czekać, bo przecież nikogo nie da się zmusić do uczuć, a tym bardziej nie da się zmusić do nich samego siebie. Teraz siedzę przed komputerem i wylewam w ten tekst swoją tęsknotę za ciepłem. Dochodzę do wniosku, że potrzebuję przecież tak niewiele, a jednak to więcej niż ona może mi dać. Świat się nie wali, ale jednak pozostaje ten niedosyt i wściekłość na los. Tak, na los, który po raz kolejny ze mnie kpi. Wiem jednak jedno i ona też to wie. Ciepło można dawać sobie wzajemnie, nawet gdy nie ma pomiędzy ludźmi zobowiązań. Dlatego mimo iż to dla mnie po prostu masochizm, to chcę by była w moim życiu. Chcę by dawała i zabierała wzrok memu sercu. Chcę cierpieć za każdym razem gdy wrócę do pustego mieszkania po jej odjeździe. Przede wszystkim chcę jednak, by była szczęśliwa, mimo ceny jaką muszę za to ponieść. A może…może kiedyś zjawi się i tak po prostu powie TAK…los jest nieodgadniony, a każdy przecież ma prawo do marzeń…
ratings: very good / excellent
ratings: very good / very good