Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | prose |
Date added | 2012-08-23 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3118 |
OCTAVIO
Ciemny korytarz willi Alzamorów zdobi siedem psich portretów. Osobliwa próżnia towarzysząca w innych domach przejściu z bawialni do biblioteki, tutaj jest rzeczą obcą. Ta mała galeria wzbudza wśród gości szczery zachwyt: trzy husky wdzięczą się puszyście, ustępując miejsca trójce bernardynów, a między nimi musi jeszcze zaistnieć rozkoszna paszcza buldoga francuskiego. Pani Silvia za punkt honoru stawia sobie oprowadzenie każdego nowego gościa po psiej galerii, okraszając portrety czworonogów zabawnymi anegdotami. Jedynie gdy przychodzi opowiadać o buldogu, pani Silvia przyznaje, że to maleństwo było zupełną pomyłką; niewydarzony buldożek niemożliwie się gubił w domu i ogrodzie, zawsze był wśród reszty inny, zawsze był gringo, tym niemniej pozostanie tu po wsze czasy, w jej pamięci oraz w korytarzu.
Na podobieństwo starorzymskich rodów, pani Alzamora nazywa psy porządkowymi liczebnikami. Dotąd poznaliśmy siedem czworonogów, a oto i ósmy – jak do kompletu – wybiega z biblioteki i nic sobie nie robiąc z portretów szacownych poprzedników pędzi ku zamkniętym drzwiom bawialni.
- Octavio! – upomina niesfornego psa Señora Higi, służąca w domu Alzamorów i na powrót sprowadza go do biblioteki.
- Octavio – wzdycha mała Asela, uwięziona między bawialnią i biblioteką razem z psimi widmami.
Asela jest córką Señory Higi i na co dzień nie mieszka w willi państwa Alzamorów, lecz w Comas, ubogiej dzielnicy na północy Limy. Tego dnia w okolicach obiadu Señora Higi ma wychodne, a jako że wiezie małą do okulisty, w drodze wyjątku i za zgodą pani Silvii zabrała ją do pracy. Złożyło się to akurat z nietuzinkowym wydarzeniem w domu Alzamorów. Dziś pani Silvia postanowiła sportretować Octavia. Nasz bohater jest w sile wieku: zdrowy, bystry, dokładnie taki, jakim chciałoby się go zapamiętać. Pani Silvia wszystkie swoje czworonogi sportretowała sama. Zwiedzanie ciemnego korytarza obejmuje zatem także analizę jej malarskiego warsztatu. Bernardyny przedstawiła realistycznie, husky – z kapką impresjonizmu, ale wciąż wiernie. Tylko buldożek „Quartus” pozostający pod silnym wpływem kubizmu nie każdego musi zachwycać – lecz czy ten nieborak od początku do końca nie był pomyłką?
Akurat pod portretem buldoga zastaje znudzoną Aselę jedyna córka państwa Alzamorów – Cesárea. Pojawia się w drzwiach bawialni jak rzymska radna i nie zwracając uwagi na swoją rówieśnicę, wyprostowana przemierza psią galerię. Na głowie ma grubą książkę. Asela z zapartym tchem odprowadza wyprężoną panienkę, która z największą gracją kroczy ku zachodniej ścianie biblioteki. Tam bowiem, między zastawionymi po sam sufit regałami, skrywa się wejście do atelier pani Silvii.
Tam strudzona Señora Higi leży na Octaviu, próbując utrzymać psa we względnym bezruchu.
- Octavio! – krzyczy dziewczynka, niwecząc starania służącej. – Przez tego nieznośnego psa nie jestem w stanie odrobić francuskiego.
- Minutkę, señorita, pani Silvia zaraz kończy.
- Mam! – woła rozczochrana i ubabrana farbą pani Alzamora. – Zobacz, Cesáreo. Połysk tej sierści nawet dla mistrzów szkoły kuskeńskiej byłby nie lada wyzwaniem.
Cesárea bez większego zainteresowania zerka na świeżo zamalowane płótno. Nie pozostaje jej nic innego, jak ostentacyjnie westchnąć i niepostrzeżenie opuścić atelier.
Wracając, napotyka zezowata Aselę, przylepioną do framugi biblioteki.
- To ty ciągle otwierasz te drzwi, Asela?
- Nie, proszę panienki. To Octavio.
- Dobra, dobra. Będziesz tak kłamać, to zamienisz się w osła.
- Señorita, może się pobawimy?
Dziesięciolatka wskazuje grubą książkę, leżącą na głowie i prycha:
- Ja mam teraz na głowie francuski, tu n`entends pas? – W co chciałabyś się bawić? – dodaje konfidencjonalnie.
Asela przestępuje z nóżki na nóżkę. Wzrok felerny ucieka jej w dwa odrębne punkty podłogi.
- Może w „Nasze mamy”? – poddaje usłużnie.
- Przecież wiesz, że nam zabroniono – przypomina Cesárea z błyskiem w oku i odciąga dziewczynkę w najbardziej ustronne miejsce ciemnego korytarza, wszak ściana czempionów ma co najmniej czternaście uszu. – Przysięgnij, że zachowasz to w tajemnicy.
Na palcach wchodzą do bawialni i starannie zamykają drzwi. Cesárea ciska gruby słownik na stoliczek z marmuru, aż drży dzban wypełniony agatową chicha. Panienka rozsiada się w kanapie pośród francuskich słówek i cała w wypiekach rozpoczyna zakazaną grę.
- Señora Higi, co zrobić z tym niesfornym psem? – pyta Aseli. – Jeśli dalej tak pójdzie, moja córka nigdy nie nauczy się francuskiego, nigdy nie pojedzie na studia do Europy i nigdy nie znajdzie odpowiedniego męża.
- Octavio to dobry piesek, jeszcze się opamięta.
- Trzeba go skarcić. Czy to dzisiejsza chicha? Wolałabym jednak kawy.
- Tak, proszę pani, już podaję.
Asela podchodzi do kanapy z pustą tacą i udaje, że wręcza Cesárei filiżankę kawy.
- Bardzo widać, że się nie uczesałam?
- Nie, nie, pani Silvio! Jest pani piękna.
- Powiedz mi, Señora Higi: czy twoja córka ma zamiar tu zamieszkać?
- Nie, nie, pani Silvio – odpowiada tamta nieco zażenowana i wygładza wyimaginowany fartuszek. – Asela jest tutaj tylko dzisiaj, bo musimy jechać do lekarza. Ja zaraz mam wychodne.
- Przecież pamiętam, Señora Higi, nie musisz się dopominać. Poza tym jeśli o mnie chodzi, twoja Asela zupełnie mi nie przeszkadza. Cesárea lubi się z nią bawić. Mam tylko nadzieję, że nie grają już w tę upokarzającą zabawę „Nasze mamy”. Czy tobie coś o tym wiadomo, Señora Higi?
- Proszę pani, one od dawna się w to nie bawią. Asela nie złamałaby przysięgi.
- Dobre dziecko. Tylko czy ona aby nie widzi podwójnie przez tego zeza?
- Nieprawda – w oczach Aseli pojawiają się łzy.
- Dobrze już, przestań się mazać, Señora Higi. Będzie całkiem ładna ta twoja Asela. A jak ci się wydaje, czy portret Octavia wyjdzie mi ładny?
- O, bardzo ładny.
- Podpatrywałaś?
- Troszkę, ale ja i tak się na tym nie znam. Za to dużo razy słyszałam, że ma pani wielki talent.
- To prawda. Jestem pewna, że Cesárea odziedziczyła go po mnie i pewnego dnia będzie miała własną wystawę w Paryżu. Dlatego musi się w końcu porządnie zabrać za francuski. Wystarczy na dziś, Señora Higi, możesz iść do domu.
Dopija kawę z wyimaginowanej filiżanki, którą następnie oddaje Aseli. Dziewczynka dyga i zgrabnym krokiem przemierza bawialnię, by przy samych drzwiach zderzyć się z rozpędzonym psem.
- Octavio! – ścierając iluzję kawy z iluzji fartuszka upomina niesfornego czworonoga, a w jej słowach mieści się morze udawanej kategoryczności.
- Ależ wy jesteście podobne – mówi o Aseli i jej mamie goniąca za psem pani Silvia, czyszcząc dłonie z resztek farby. – Kochanie, – informuje rozbawioną córkę – skończyłam portret Octavia. Teraz jedziemy na obiad do dziadków. Przekaż Señorze Higi, że na dzisiaj wystarczy i może iść do domu, s`il vous plaît.
ratings: good / very good
W pierwszym wersie drugiego akapitu zbędny jest przecinek po "rodów".
Dalej potrzebny jest przecinek przed "pędzi", zbędny przed "służąca", potrzebny przed "nie każdego" oraz przed "upominam".