Author | |
Genre | fairy tales |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2012-09-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2851 |
Pewna mewa, śmieszka straszna,
chciała poznać pana ptaszka.
Wciąż latała i szukała,
w kandydatach przebierała.
Ten za gruby, ten za chudy,
za wysoki lub za rudy.
Już jednego przygruchała,
więc w skowronkach była cała.
Flirtowała, żartowała,
w locie oczko mu puszczała.
A kandydat się napuszył,
aż ze śmiechu się udusił.
Inny znowu, zachichrany,
w drzewo trafił dla odmiany.
Mewa była załamana,
nic tu po mnie, pomyślała.
Muszę lecieć gdzieś daleko,
żeby znaleźć pawia mego.
Tam na pewno są ładniejsi,
kolorowi i mądrzejsi.
Ale droga tam daleka,
tanią linią płynąć trzeba.
Bystrym okiem, hen z wysoka,
wypatrzyła kaszalota.
Wkrótce razem wędrowali,
oceany przemierzali.
Dziwnie razem wyglądali,
mewa i wieloryb stary,
który wodę śmiechem drążył,
aż się całkiem w niej pogrążył.
Rzucił tylko: bywaj gienia,
tobie trzeba już walenia.
Teraz z szarym dla odmiany,
łączy mewa swoje plany,
i dowodzi nim z pogardą,
tak jak Kolumb „Santa Marią”.
Na nieznane wody wiedzie,
w takiej strasznej jest potrzebie.
Cały globus okrążyła,
mnóstwo lądów odwiedziła,
widać taka już jej mana,
więc do domu wraca sama.
Już znajome widać plaże,
brzeg i wydmy, wodę w jarze,
stada ptaków, las w oddali,
aż serduszko mocniej wali.
Jeden taki wzrok jej przykuł,
siedział, jakby go z granitu wykuł.
Przycupnęła blisko niego,
polecieli razem w niebo.
Wkrótce blisko z sobą byli,
wspólne gniazdko założyli,
kilka jajek wysiedziała,
już gromadka była cała.
I to wcale nie jest błędem,
że się kończy happy endem.
ratings: perfect / excellent
Zawsze podkasana, brudne ma kolana,
Brudny tyłek, słowem - dziewka.
Od wieczora aż do rana
Daje ciała. Ot, i cała śpiewka ;(
ratings: perfect / excellent