Author | |
Genre | fairy tales |
Form | epigram / limerick |
Date added | 2012-10-23 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2027 |
Wakacje
Zaczęło się gorące lato.
Cieszy się Lena na to.
Rodzice jej przecież obiecali,
że wakacje nad morzem będą spędzali.
Na wakacje wybiera się rodzinka cała.
Nie zabraknie cioci Ani i wujka Michała.
Wzięli oni Frania – swego syna
czyli Leny kuzyna.
Gdy Lena morze zobaczyła
własnym oczom nie wierzyła.
Jakie wielkie są te morskie fale.
Pływać w morzu musi być wspaniale
ale tato ją oświecił,
że niebezpieczne jest morze dla dzieci.
Istnieją liczne powody
by dzieci nie wchodziły same do wody.
Małe dziecko fala łatwo zakryje
aż po samą szyję.
Lena nie może nacieszyć się plażą,
o takiej piaskownicy wszystkie dzieci marzą.
Z kuzynem postanowili zamek zbudować.
Trochę się trzeba przy tym napracować.
Najważniejsza przy tym jest współpraca,
ona zawsze się opłaca.
-„Franiu zbuduj fosę,
a ja do niej wody przyniosę”-
tak Lana powiedziała
i z wiaderkiem po wodę się udała.
Gdy z wodą wróciła
płaczącego kuzyna zobaczyła.
Z pewnego psotnego chłopca winy
z zamku zostały same ruiny.
-„ Franiu tak łatwo się nie poddamy,
do wieczora jeszcze dużo czasu mamy.
Zamek jeszcze raz zbudujemy,
dumni z siebie będziemy”-
I wzięli się do roboty
bo nie straszna są im takie kłopoty.
W pewnej chwili zobaczyli
że inni psotnemu chłopcu jego zamek zburzyli.
Teraz chłopiec płacze sam.
Taką dla niego radę mam:
„Nim coś spsocisz zastanów się chwilę,
nie rób drugiemu co tobie nie miłe”
Na wakacjach ważne jest zwiedzanie.
Tu zawsze można liczyć na ciocię Anię.
Ona historię każdego miejsca ciekawie opowie,
gdzie statki się buduje od niej Lena się dowie.
Pojechała cała Leny rodzina
do miasta, którego nazwa to Gdynia.
Zwiedzili też Gdańsk i Sopot,
dla kierowcy takiego jaka tata to żaden kłopot.
Zobaczyła Lena olbrzymie okręty,
szkoda, że wstęp na nie jest zamknięty.
Była też na Sopockim molo
i jadła w kawiarni lody popijając colą.
Potem na jarmark się udali,
kolorowe stoiska oglądali.
Franio mamy ręki nie puszcza,
na zakup balona namawia i nie odpuszcza.
Mina jego obrażona
bo mama nie chce kupić mu tego balona.
-„Franiu” - mówi jego mama Ania-
„dosyć tego kupywania.
Coś ci wytłumaczę,
daremne są twoje płacze.
Niestety drogi kolego
nie można mieć wszystkiego.
Pistolet na wodę już przecież dostałeś
sam go sobie wybrałeś.
Jak będziesz taki niegrzeczny
powrót do domu będzie konieczny”
Lena płaczów Frania nie słucha wcale,
zapatrzyła się na korale.
Rękę mamy puściła
gdy stoisko z muszelkami zobaczyła.
Każdą przykłada do ucha
i szumów morza słucha.
Po chwili się obejrzała,
mamy i taty nigdzie nie widziała.
O rety o rety
co robić nie wie niestety.
„-Gdzie jest moja mamusia?
Ja chcę do mojego tatusia.”
Chodzi po jarmarku pełna trwogi
aż zaczęły boleć ją nogi.
Na płacz jej się zbiera
choć łzom dzielnie się opiera.
Nagle policjanta zobaczyła
i tak go zaczepiła:
-„Mam na imię Lena i zgubiłam się w tłumie.
Czy pan pomóc mi umie?”
Policjant znalazł rodziców Leny,
którzy stali wystraszeni.
Lena wskoczyła mamie na ręce,
obiecała, że nie zgubi się więcej,
będzie się lepiej pilnowała
iza rękę mamę zawsze trzymała.
Teraz Lena rozumie
ja łatwo zgubić się w tłumie.