Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2012-11-03 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2407 |
Znowu oskarżono mnie o niewierność. Znowu niesłusznie. Bo nawet, jeśli nazwać by moje poczynania przewinieniem, to należy pamiętać, że zrobiłem, co zrobiłem, żeby bronić honoru podstawowej komórki społecznej, czyli mojej rodziny.
Blok, gdzie przyszło mi, mojej żonie i naszej dziatwie pędzić żywot, jest wbrew pozorom mały, a wypadkowa zaściankowości, co się kołtuni w sensacyjnych głowach lokatorów, przygnębia i znieważa. Bo to są różnice nie do pogodzenia. Odwieczny konflikt między ludźmi pracy i bikiniarzem, co ze schodów ze śmieciami schodzi w kapciach zdradzających czerwone skarpetki. Wychwyciła to i poddała nadinterpretacji pani Blokowa, która wyznaje pogląd, że jeżeli mężczyzna nosi czerwone skarpetki, to na pewno jest „nie tego”. Popadłem więc w infamię, która z parteru, gdzie pani Blokowa rezyduje, wspięła się po sam szczyt mieszkalnego pudełka po zapałkach, który był naszym małym wszechświatem.
Ja nie pracuję. To znaczy nie wychodzę do pracy, ale pracę mam i właściwie pracuję, chociaż nie rzuca się to w oczy. Bo tak jak niektórzy posiadają niewidzialnych przyjaciół, ja posiadam niewidzialną pracę z niewidzialnymi dochodami. Poza tym, czasem jak moja kobieta jest w swojej widzialnej pracy, coś ugotuję, coś upiorę, coś wytrzepię, no i czasem obejrzę jakiś film. Ostatnio oglądałem po raz piąty „Dzień Apokalipsy”. Mało osób wie, że akcja i fabuła tego filmu sięgała korzeniami jednego z naszych, ale nie o tym chciałem napisać. W filmie jest taki moment, że nic się nie dzieje poza paradnym przelotem helikopterów, długo przed desantem króliczków, właściwie na samym początku. I wtedy, gdy te helikoptery, drapieżne niczym pterodaktyle plują napalmem na dzikich, bo walczących z demokracją, tubylców, rozbrzmiewa znany kawałek z opery Wagnera. Na tym odcinku filmu jakże cudnego, zwykłem zapalać papierosa, a że dziecko w domu, wyszedłem na balkon, a razem ze mną opera, a nie ma nic, co w mężczyźnie może być bardziej „nie tego” (poza czerwonymi skarpetkami), jak skłonność do opery. Bo opera to kastraci, pstrokate ciuszki, wymalowani mężczyźni i wszystko co nie przystoi facetowi prawdziwemu. No i moja męskość w opinii bloku komunalnego stopniowo robiła się niewidzialna.
Pełne politowania i lekceważenia uśmieszki sąsiadów były dla mnie trochę uciążliwe. Najbardziej jednak myślałem o swojej rodzinie i o jej dobrym imieniu. Dlatego wybrałem się do szanownej pani Blokowej, której akurat nie było w domu. Drzwi otworzyła mi jej nastoletnia córka, bardzo powabna, a że ja jestem ponadczasowo uroczy znaleźliśmy płaszczyznę porozumienia (pokazałem jej moją ulubioną „pozycję książkową”).
Do pani Blokowej wybierałem się jeszcze wielokrotnie, ale tylko wtedy kiedy nie było jej w domu, gdzie schodziły się i rozchodziły girlsy jak z krawata. No i było jazzy, tylko że teraz mam w domu drakę.
ratings: perfect / excellent
Zwłaszcza to "dziecko w domu" i nastolatka pani Blokowej :-)))
Super - z Narratora - Facet, co konstatuje niniejszym - bez żadnego wstydu - befana z bohemy ;-)))))
ratings: perfect / excellent
To dlatego nasi co wrażliwsi faceci piją jak te smoki, "nic nie robią", lecą na dziewczynki ALBO wybierają emigrację.
SZACUJE SIĘ, ŻE POZA POLSKĄ OBECNIE ŻYJE
OD 18-20 M I L I O N Ó W POLAKÓW.
To P O Ł O W A ludności Polski