Text 197 of 255 from volume: A kiedy mi życie dopiecze
Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2012-12-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3488 |
BEZ RETUSZU
słowo po słowie ślina zmienia się w pociski
miały być mosty z pylonami aż po chmury
lecz na nic szkice wymarzone barwne plany
nie trzeba planów gdy się w ciemno stawia mury
o sinych licach bowiem nagle brakło tlenu
zapewne pompy zamulone już na amen
ciężkim osoczem co przeciska się w arteriach
naraz nabrzmiałym i posępnym jak atrament
słowo po słowie gest po geście projektantów
pękają kruche na papierze fundamenty
stalowe liny i konstrukcje w ślad za nimi
gną się niepewnie zgodne myśli i talenty
toteż przeczekać niepogodę jest najlepiej
w samotnej twierdzy gdzie się własne słyszy echo
słowo po słowie bez retuszu i upiększeń
tu się nie umknie durnym błędom świeżym grzechom
ratings: perfect / excellent
:)))
Dzięki, że grzebiesz w popiele :)
- bo sinym licom bowiem nagle brakło tlenu(prawidłowy zapis).
I znowu ten atrament :).Stalówki, atrament, czupryny,manieryzm, zblazowanie,pękate metafory, sztuczne porównania.Zezwolenia,Synekdochy,Syllepsis,Onomatopeje.Jałowość, jałowość, jałowość.To moja ostatnia ocena twojego utworu.Resztą niech się zajmie Pan arcydzielo :).Obiecuję.Już nie będę tobie przeszkadzał w tworzeniu doskonałości(mrugnięcie okiem).
Co do wiersza, przyznam szczerze że wcześniej go nie czytałem. Autor z pewnością jest wartościowym twórcą. We mnie wywołuje smutek, dlatego tu często nie zaglądam. Taki już ze mnie człowiek. Dążę do happy endu.
Nie rozumiem poprzedniego komentarza Bobika. Jak można się tak nadymać, mając w garści słabe pióro?
Nie napiszę też, że znakomite. Martin pisze w stylu, który odbieram jako zakamuflowany turpizm. Tyle smutku i żadnej nadziei. Jest to graficzny zapis człowieka doświadczonego życiem. Steranego życiem. Którego uwiera kres.
Płakać się chce. Lecz przekaz jest prawdziwy. Zupełnie inaczej, niż u ciebie, Bobik.
Ja tego smutku nie rozumiem. Wielowymiarowość życia zawsze daje nadzieję.
ratings: perfect / excellent
(patrz kolejne zniechęcająco-zachęcające do dalszej lektury wersy)
To wiersz-diagnoza odwiecznego stanu constans, gdzie jak świat światem nadmiar poetyckiej śliny wylewa się nie tylko pod adresem JEDNEGO adwersarza, ale przede wszystkim na Bogu ducha winnych Czytelników,
który przecież żyją w dużo trudniejszym na ogół realu, z dala od wszędobylskiego literackiego bagienka
i - do diabła! - chyba NIE CHCĄ wejść do takiego cudszamba po raz drugi??
Na swojej lirycznej unikalnej ścieżce masz na rozdrożach DWA TYLKO drogowskazy:
- albo wyniszczająca pokłady wszelkiej potencji szarpanka z pojedynczym przeciwnikiem, który zawsze ZAWSZE wie lepiej;
- albo nacelowana na sukces czytelniczy, wolna od wszelkich ograniczeń własna unikalna twórczość
Taki?
gną się niepewnie zgodne myśli i talenty
toteż przeczekać niepogodę jest najlepiej
w samotnej twierdzy gdzie się własne słyszy echo
słowo po słowie bez retuszu i upiększeń
(patrz prometejski w sile wyrazu finał)
Prze-cze-kaj! Odwieś te swoje zardzewiałe karabelki na strychu - i do pióra!
PISZMY - W DIALOGU Z ŻYWYM CZYTELNIKIEM - W SWEJ WIEŻY SŁONIOWEJ NA WŁASNY NIEPOWTARZALNY UNIKALNY TEMAT!