Text 7 of 27 from volume: Mój krzywy elektrokardiogram
Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2012-12-23 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3330 |
Na szczęście jest żyrafa
My tu, panie Kant, nie musimy ruszać się z Królewca,
by obejrzeć żyrafę;
jej długa szyja i u nas potrafi trwać parę sekund,
cierpi tylko na naturalną gigantomanię.
Potrafimy włączyć studwudziestoosobową orkiestrę
wraz z jej rozedrganym wirtuozem,
który zacznie do nas docierać
w drugiej lub trzeciej kwadrze przyszłego roku;
zima znów zaskoczy drogowców.
Ostatnio obraziły się na żyrafę różne wredne kundle;
w samym środku wybiegu,
tylko bardziej za rogiem od filharmonii,
bawią się w permanentną awangardę;
szczeknięcia to taka rozrywkowa narracja,
w dodatku premiera słowa –
każdy ma prawo do jednego szczeknięcia,
ale to żaden dowód,
bo nawet szczekanie można zagrać w innej tonacji.
Na szczęście jest żyrafa,
nie tylko sprawa Królewca.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Ale... godność?? Na Boga!cóż to jest takiego?!
Kontekst sytuacyjny przydaje tej liryce dodatkowego 5. wymiaru
obejrzeć żyrafę
Ba!
Potrafimy włączyć 120-osobową orkiestrę
wraz z jej rozedrganym wirtuozem
(patrz kolejne wersy)
Jak dobrze, że przez całe swoje życie tak głęboko samotny pan Kant ma DZISIAJ tylu poklepujących go po ramieniu bliskich i oddanych przyjaciół.
Fraternizacja za pan brat świnia z pasterzem - zaiste! -ma swój dłuuuuuugi ogon
na szczęście jest Emanuel Kant
/bo kogo byśmy tu poklepywali po ramieniu?? Żyrafę, która nam do pięt nie dorasta?!/