Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2012-12-23 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3307 |
Chciałam ubiec innych i z samego rana
Poszłam do stajenki, do małego Pana.
Było cicho wkoło, jak to rankiem bywa.
Podeszłam na palcach skruszona i tkliwa.
Wyciągnęłam rękę do Bożej Dzieciny,
A tam pusty żłóbek: Panie mój, jedyny!
Gdzieżeś się nam podział, co się z Tobą stało?
Ktoś ukradł w wigilię Dziecineczkę małą?
Może chciał przytulić, pokazać rodzinie?
I znów ją położy, i w sianko zawinie…
Tylko chwilę zajmie Dzieciątkiem wzruszenie.
Potem w zimnej szopie znów znajdzie schronienie.
Więc zamykam oczy, zanurzam się w ciszę,
Zanim gwar pasterki, śpiew kolęd usłyszę,
Zanim przyjdą dzieci pod szopkę do Pana,
Chcę Mu coś obiecać w wigilię od rana.
Będę tutaj czekać może i rok cały,
Aż się w moim sercu zrodzi Jezus mały.
Bo ten żłóbek pusty to nie sprawka ludzi,
Tylko mojej pychy, która z rana budzi.
ratings: good / medicore
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
A tam pusty żłóbek: - Panie mój Jedyny!
(cytat z pamięci - patrz 3. strofa)
I tylko wyobraźmy sobie tę prometejską scenę! w Szopce Betlejemskiej nie ma... Dzieciąteczka!!
To na czym oprzeć ruchome te piaski żywota naszego poczciwego chrześcijańskiego?!
ratings: perfect / excellent
Tak naprawdę
N A P R A W D Ę
w tych nieustających
od dziesięcioleci
ciężkich norwidach
nie ma już nic świętego ;(