Go to commentsJezus
Text 107 of 141 from volume: a
Author
Genrefairy tales
Formprose
Date added2013-01-08
Linguistic correctness
Text quality
Views3011

Jezus


Wiszenie na krzyżu stawało się coraz bardziej nie do zniesienia. Ile można patrzeć na wyfiokowane paniusie w pierwszych rzędach z dumnie gładzące tabliczkę ze swoim nazwiskiem umieszczoną na froncie ławki? Atmosfera w kościele też zgoła nie religijna. Mało kto skupiony jest na mszy i słowach kapłana, raczej spogląda niecierpliwie na zegarek, sprawdzając ile czasu zostało do końca. Nawet znak pokoju wygląda niemrawo, przekazywany jakby od niechcenia. Większość wiernych ziewa niemiłosiernie... Zwłaszcza ziewania nie mógł dłużej znieść Jezus i postanowił w końcu zejść z krzyża. Poczekał aż się ściemni, wtedy uporał się z gwoździami. Potem owinął się w to co było pod ręką i znalazłszy kawałek płótna chyłkiem wymknął się ze świątyni, porzucając koronę cierniową obok kropielnicy.

-Nareszcie świeże powietrze, chociaż trochę zimno- pomyślał. Przydałoby się jakieś obuwie i coś cieplejszego na grzbiet. Właśnie przechodził koło śmietnika i zobaczył parę sfatygowanych butów (w sam raz jego rozmiar), starą, ciepłą, watowaną kurtkę z kapturem i nawet spodnie. (Po prostu miał szczęście, że tego dnia pewna kobieta robiła przedświąteczne porządki i wyrzuciła sporo niepotrzebnych rzeczy ). Jezus ubrał się w ciuchy i pomyślał, że po tylu latach wiszenia bez ruchu przydałoby się czymś rozgrzać. Kiedy przechodził niedaleko baru, skąd dobiegały dźwięki nigdy nie słyszanej muzyki elektronicznej, postanowił zajrzeć do środka. Po chwili przysiadł się do niego zawiany jegomość i zagadał:

-Hej hipis!, nie mamy na drinka co?... Postawię ci kolejkę chłopie i coś na ząb też się znajdzie, bo widzę, że marnie wyglądasz. Wiesz ja też w młodości trochę hipisowałem, nawet miałem dłuższe pióra od ciebie, jeździłem na festiwale rockowe, mówię ci to było życie...

-A ty skąd?

-Ja?...stąd. Mieszkam na dzielnicy.

-No co ty ! Nigdy cię wcześniej nie widziałem.

-Spotkaliśmy się kiedyś -odpowiedział Jezus, przypominając sobie twarz mocno podchmielonego gościa kurczowo obejmującego filar podczas ubiegłorocznej Pasterki.

-Naprawdę nie pamiętam, a powinienem. Takiej twarzy się nie zapomina.

-A to co? wskazał na krople krwi we włosach. Dostałeś bęcki chłopie?, ktoś cię pobił?

-A...nieee... stary uraz... sprzed wieków...

I tak sobie gawędzili, zaś Jezus rozgrzewał się złocistym trunkiem niespożywanym od niepamiętnych czasów. Potem, gdy zamykali lokal, nowy przyjaciel zaproponował mu nocleg, w altance na działce( ponieważ przepijał całą rentę musiał zadowolić się ogrzewanym żelaznym piecykiem, skromnym pokoikiem dzielonym wraz taczką i łopatą). Był to bardzo udany wieczór pełen sentymentalnych wspomnień starszego jegomościa, Jezus słuchał wyrozumiale i nic nie wspominał o własnej skomplikowanej sytuacji rodzinnej ani o matce, ani dwóch ojcach.

Następnego ranka podziękował za gościnę, a otrzymawszy na drogę bochenek chleba pomyślał., że na świecie są jeszcze ludzie dobrzy. Potem udał się na wędrówkę po mieście i zauważył, że niektórzy mają go za włóczęgę, ą jakaś starsza pani usiłowała dać mu parę złotych, oferując także pomóc w znalezieniu noclegowni.

-Ale tam pić nie wolno- powiedziała poważnym głosem, spoglądając jakby w znajomą twarz.

Jezus przypomniał sobie, że przecież ta sama, zawsze rozmodlona i trochę nieobecna dama co niedzielę zasiadała w pierwszej ławce w kościele.

Podziękował za pieniądze i poszedł w kierunku centrum handlowego.

Jaką piękną świątynię wybudowali- powiedział spoglądając w stronę rozświetlonej budowli, lecz z stwierdziwszy, że jest ona rodzajem zadaszonego targowiska, postanowił udać się do widocznego po drugiej stronie ulicy antykwariatu. Tyle wspaniałych książek – zadumał się oglądając kolorową witrynę, na której wśród albumów zauważył okładkę z artystyczną wizją umęczonego samego siebie. Wtedy przyszło mu do głowy ,że mógłby właśnie tu i teraz wygłosić kazanie... o miłości bliźniego, na przykład – temat zawsze na czasie.

Wszedł Jezus na duży kamień, który był w istocie awangardowym pomnikiem założyciela miasta, i zaczął mówić mocnym głosem; „ (...)Pewien człowiek przechodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego odeszli(..)* Po kilku minutach zabrała się mała grupka osób pokazująca go sobie palcami i coś szepcząca za plecami, a za moment podjechała policja, prosząc o okazanie dowodu tożsamości oraz pozwolenia na wygłaszanie przemówień w miejscach publicznych. Jezus zaś udając, że nie słyszy kontynuował opowieść :”(...) Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan zobaczył go i minął. Tak samo Lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również w to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany” (...)* Nie przerywając opowiadania Jezus zauważył, iż policjant wykonał telefon, a za moment przyjechała karetka, zaś ratownicy medyczni zapakowawszy go w kaftan zawieźli do najbliższego szpitala psychiatrycznego w celu poddania specjalistycznym badaniom. Kiedy uparcie powtarzał, ze jest Jezusem i normalnie na co dzień wisi na krzyżu w swoim kościele, spisujący protokół starszy lekarz w okularkach z wyrozumiałością notował każde słowo. Potem kazał odesłać go do sali bez klamek, gdzie na łóżkach leżało kilku mężczyzn odurzonych lekami. Wtedy jeden z nich obudził się i powiedział: - Ach to ty Jezu!, wiedziałem, że nie zostawisz mnie wśród tylu wariatów...

-Porozmawiamy jutro -odpowiedział Jezus, rozcierając rękę po zastrzyku, zaś po chwili znużony przeniósł się do krainy snu, w czasy, kiedy był dzieckiem i wszyscy mówili, że wyrośnie na niezwykłego człowieka, tylko Józef powątpiewał w jego zdolności i sugerował by skupił się raczej na ciesielstwie.

W nocy Jezus nie spał zbyt dobrze i wydawało mu się, że słyszy podejrzane, stłumione odgłosy, coś jakby szarpaninę. Ledwie zdał sobie sprawę z sytuacji, dwie zamaskowane postacie chwyciły go, skrępowały ręce i założywszy knebel wywlokły na ciemny korytarz, potem dalej w stronę parkingu, gdzie następnie wrzucono go do bagażnika.. Przez jakiś czas samochód jechał po wybojach, potem kilka minut pruł asfaltową szosą i w wreszcie zatrzymał się. Ktoś otworzył bagażnik i wtedy okazało się, że samochód zaparkowano na tyłach kościoła, tego samego, który opuścił poprzedniego dnia.. Mocne ramiona wlokły go po posadzce w stronę ołtarza, zaś drugi zamaskowany osobnik wyciągnął młotek i gwoździe.

-Dżizas- pomyślał Jezus... znowu to samo. Po czym zdjęli mu kurtkę, buty, spodnie i przybili na krzyżu. Niższy osiłek, obdarzony, ochrypłym barytonem, dopytywał się o koronę. W końcu znaleźli ją przy kropielnicy i wtedy wyższy na powrót nałożył mu ją na głowę, nie zważając na płynącą świeżą strużkę krwi.

- I tylko żeby Ci nie przyszło znowu szlajać się po mieście -dorzucił... pamiętaj.... i do zobaczenia w niedzielę...na mszy.

-Do zobaczenia na sądzie - powiedział cichym głosem Jezus.

-Co?...mówiłeś coś?- rzucił niższy...

-Nic, ale nie radzę zanadto zbliżać się do ołtarza.


* Fragmenty z Ewangelii wg św. Łukasza:” Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie”

  Contents of volume
Comments (29)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Lektura tego tekstu budzi we mnie dwojakie uczucia. Jest niby fabuła i dość sprawnie tocząca się akcja, ale nie bardzo rozumiem, w jakich kategoriach rozpatrywać treść. Czy to jest przypowieść religijna, fantazja, a może satyra? A może jeszcze inna ewentualność? Na te pytania nie potrafię odpowiedzieć. Dlatego też powtórzę to, co już wielokrotnie pisałem. Moim zdaniem do sacrum w literaturze trzeba podchodzić z wielkim pietyzmem i szacunkiem, by przypadkiem nie wyszło z tego profanum. Tyle o treści i walorach literackich. Natomiast poprawność językowa, a szczególnie sposób zapisu, pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Błędy ortograficzne: "nie słyszany", "nie religijna" (w obydwu przypadkach "nie" należało pisać łącznie). Nie wiem też, dlaczego "Pasterka" napisano wielką literą.
Bardzo dużo błędów interpunkcyjnych. Brakuje przecinków przed: ile czasu, aż się, ci było, chyłkiem, ja też, to było, chłopie, musiał, pomyślał, spoglądając, oglądając, odeszli, kontynuował, zobaczył, wywlokły, zawieźli; brakuje też przecinków po słowie "opowiadania" oraz w konstrukcji "ty Jezu". Zbędne są przecinki przed: w altance, i zaczął.
Zbędne jest "z" w drugim wersie i "w" w konstrukcji "w wreszcie".
Bardzo dużo wątpliwości budzi zapis dialogu. Po myślnikach na początku wypowiedzi brakuje spacji, brakuje spacji przed myślnikami po wypowiedzi. Zbędne są spacje przed kropkami i innymi znakami interpunkcyjnymi. Zastosowano nieistniejące znaki: ., (kropka i przecinek) oraz .. (dwie kropki).
avatar
Utwór nie da się zaszufladkować i przypisać do konkretnego gatunku. Z pewnością nie jest satyrą. Mam nadzieję ,że znajdą się osoby, które wyjdą poza obszar sacrum i profanum, doceniając jego wielopoziomowe znaczenia.Dziękuję za wszystkie uwagi odnośnie uchybień językowych.
avatar
Nie znalazłem jednak "wielopoziomowego znaczenia" tego opowiadania. Raczej niesmaczny żart z rzeczy, na temat których nie należy żartować. Zasadnicza sprawa, Józef nie był nigdy ojcem Jezusa, tylko jego opiekunem. To każdy powinien wiedzieć. Przynajmniej każdy chrześcijanin. Taki temat wymaga wiedzy, delikatności i wybitnych umiejętności pogodzenia wielu poglądów. Tu zabrakło wszystkich tych cech, moim zdaniem. Ja nie twierdzę, że opowiadanie jest złe. Ja twierdzę, że nie powinno być publikowane. Poprawność językową określam jako do przyjęcia.
avatar
Dezerter - Jezus

(czyli taka piosenka, z którą mi się powyższy tekst luźno kojarzy; odważny tekst, ktoś może powiedzieć)
avatar
Jezus daleki...
i jednocześnie bliski
avatar
nieprawdopodobne.
cudowne.

kim Pani jest?

rzeczywiste.
rzetelno-prawdziwe.

jestem zachwycony Tym Tekstem.
avatar
smutno... zachwycony.
avatar
nie moge byc natretny.
przepraszam, Panią.

jednak
znalazlem cos u siebie.
to bedzie wyrwane z Kontekstu.
mogę?
/-/
zapytanie do Przyjaciela, powiedzmy w granicach, trzeciej nad Ranem.

jakies...

wiesz?
masz pamięć foto-zabójczą.
dosłownie,
w każdych warunkach,
czy to jesień, czy to środa.
to coś, na zasadzie,

"a jak On, przyjdzie Jutro, a nie za tysiąc, dopiero lat.

rozumiesz?, szanowny, młody Przyjacielu.
avatar
kiedys
apelowalem do Pani, publicznie.
mialem racje, iz to poczynilem.
wydaje mi się, ze Pani Umysł, jest poza wszelkim Zasięgiem.
kropka i koniec.
powodzenia
avatar
aha.
czemu
ja dopiero teraz to czytam?
niesamowite
avatar
pojde na calosc
moge?
Pani opowiadanie, powinni miec w swych laptopach,
bo w zeszytach maja tylko biezace Ofiary, wszyscy Glosilece Slowa.
aha.
nakaz powinien byc, aby to Pani Powiesc, czytali raz w miesiacu.
przynajmniej.
avatar
korekta, znownie

winno byc.

Głosiciele Słowa, Wyrazu, itd,itp

JP Dwa/nie wie, jak sie rzymskie robi Cyfry,sorry/ kiedys o "tym" napomniał.
avatar
srogo...
ale kto Go tam wtedy sluchal.
avatar
aha.
czytali?
ale, z Ambony
co?
co,
co Pani, ku mnie, dodała?
Ambon, juz Niet?
avatar
Zgadzam się z opinią janko: fajna narracja, błędy ortograficzne utrudniają lekturę. Ciekawa treść, ale tak naprawdę z "mixu sacrum i profanum" niewiele wynika. Gratuluję lekkości pióra.
avatar
z "Pouczeniem",
do
Komentatora Firstowego,
ale
jakby od tzw. tyłu Zliczonego.


- Nieznan /mi/ Poeto

-wynika.
wynika...
avatar
ze szkopułem, Madame

z "mixu sacrum i profanum", co to znaczy?
a moze i ma Rację, i nie wynika?
avatar
na rozmiekczenie, mam Zagadkę.
można?

w latach 81- 83 gralem w szachy korespondencyjne,
z Kimś.
przyszlosc dopiero miala pokazac,
iz "z nie byle" Kimś

podpowiedz...

cztery Ugrupowania, wlasciwie.
no...
porywem, pieć, niech bedzie.
z kim?
z jakim Leaderem?
avatar
Rewelacyjne! jak w jakich kategoriach odczytywać treść? co w dzisiejszych czasach zrobiliby ludzie z Jezusem? Ludzie, którzy chodzą, co niedziele do Kościoła? Dokładnie to samo, co zrobili ludzie dwa wieki temu! a koniec końców ukrzyżowali! Ja nie widzę w tym opowiadaniu nic obraźliwego dla religii. Ludzie teraz są nawet gorsi, jak ci którzy ukrzywdzili Jezusa. Nawet ci wierzący, praktykujący. A samarytanin z Ewangelii, człowiek innej wiary, bądź może nawet niewierzący, może okazać więcej ciepła. Na świecie nie dzieje się dobrze i tym opowiadaniem - niekonwencjonalnym, trafiłaś w samo sedno. Jestem na tak, znakomite. Może się na poprawności językowej nie znam, aż tak dobrze, ale jako, że rażących błędów nie zauważyłam, bo takowych w tym tekście nie ma, oceniam na bezbłędne;)
Pozdrawiam
avatar
małe sprostowanie - oczywiście nie dwa wieki temu bo już XXI :) tak to jest jak się szybko chce napisać, a przed opublikowaniem nie przeczyta:)
avatar
dot; "Jezusa", aut. b.azi

w pewnym klopocie jestem...

spod Pierzyny dopiero co wylazlem,
potem Spacerem ze dwie ich polzlem,
jednak butelek po-piwnych, niestety nie znalazlem.

co innego., powiedzmy,
wspanialego...

Komentarze, pod Tekstami, moimi.

czytam,czytam, i naczytac sie nie moge...

krotko.

"obrona królewsko-indyjska, czyli ballada o samotności...", moja.

a przy koncu fragment;

":prawiąc wprost,
dla tych pierwszych/żywych,dop.aut/, to już jakby inny rozmiar kapelusza.
będą apelować, instancjować?
uznają Jurysdykcję ?
a może...
a może sięgną po pewne Koło ?
światowej Pamięci Koło.
-precz !
-precz, z Nim ?
-na Drzewo !
-na Drzewo, z Nim ?/-/"

pozdrawiam, dwa razy, naturalnie.
aha.
trzy, bo tych Innych, toże.
avatar
a co z zagadką,
i mą?

np.pani Em?

ciepło,
cieplej,
gorącoooooo
avatar
mysle...
i ci ja mam odpowiedziec na te Komentarze?
u mnie, zamieszczone, dzisiaj.
a jak ja sie Wywdzięczę, z Nie?

Boziu?
Boziuniuuuu!
pomóż!

Mamusiuuuuu?
Mamciu...
ratunkuuuuu!
avatar
Gdy zaczynałam czytać to opowiadanie miałam mieszane uczucia.Zastanawiałam się tak jak P. Janko pod jaka kategorię je podciągnąć. Kiedy skończyłam, przeczytałam jeszcze dwa razy i z każdą chwilą nabierałam pewności że coraz to wiecej do mnie dociera. Powiem tak : dotarło, poruszyło i co wiecej - zostało we mnie. Brawo.
O to chodzi, by przeczytany tekst zostawał w czytelniku. Pozdrawiam
avatar
Ze względu na cenne komentarze zostawiłam tekst bez poprawek. Bardzo mnie cieszy jego wciąż żywy odbiór.
avatar
Chyba miało być ekstrawagancko, a wyszło do .... .
avatar
Unikatowa, wielka, ponad Czasem proza, w której lustrze widzimy naszą własną - marnego zakłamanego człowieczka - byle jaką twarz, i gdyby nie ten prosty bidny z altanki z kozą pijaczyna z całym jego ludzkim miłosierdziem i jakaś litosierna staruszka, sam dobry Dżizas nie miałby czego u nas już szukać... Masakra.

Ktoś to powinien na wszystkie języki świata przetłumaczyć... Ktoś to musi przełożyć na język sztuki filmowej. Na język jakiegoś megadramatu. Żeby nawet niepiśmienni MOGLI ten majestat słowa ZOBACZYĆ
avatar
SUPER-mnie przypomina to proze Bułhakow Mistrz i malgorzata",ha-nokri też znalazł się w szpitalu psychiatrycznym,z powodu JEZUSA,i niestety wyszdł przez okno,ale na szczęście zmarł.bo pewnie b zwariowal,a tak jest nie dzielić się miłością prawdziwą z ukochaną kobietą,czy z ludźmi.na każdej drodze są kamienie,i ta wyboistość też prowadzi do zbawienia,kazdy kto nie dzieli się z nikim ubraniem,czy jedzeniem albo pieniędzmi zginie,tylko smierc jest jednakowa,a przynajmniej tak wygląda.i dlatego jest różnica po śmierci.
i tak Jezus widzi siebie na krzyżu,aby poznac dobro i zło.ktore nigdy nie jest zbyt oczywiste,dopoki się nie ujawni w pełni księżyca.

janko-dla mnie tekst nie jest profanum,jest odniesieniem do biblii,co autorka zaznaczyla,i tekst nawiazuje do dzisiejszych relacji z Jezusem,w kościele na krzyżu.
gdyby go zdjąc tak samo pewnie wygladaloby jego zycie.
avatar
To, w jaki sposób /po tysiącu z kawałem latach od chrztu Polski!/ odbieramy dzisiaj o s o b ę Chrystusa-Człowieka, jak w naszym życiu prywatnym Jego nauki kompletnie pomijamy, pokazuje, jak strasznie płytka jest ta "wiara" w Niego!!

Czym jest ta niezwykła historia? Inną - bo współczesną - wersją tamtej biblijnej Golgoty??

Tekst kongenialny od A do Zet
© 2010-2016 by Creative Media