Go to commentsSzkic
Text 14 of 21 from volume: Quasimodo
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2013-05-08
Linguistic correctness
Text quality
Views2849

W dzień siada przy ławie. Na ławie sterczy korytko z papu i termos z lurą. Nieruchomy, odrętwiały, wegetuje w ciemnej, kiszkowatej rupieciarni. Ława stoi przed oknem wybałuszonym na park. Jest zagapiony w nic. Widzi nie widząc. Patrzy, choć nie wie, na co, w dal, w głąb, do wewnątrz, jak kret. 


Obserwuje i czeka na ludzi, którzy przychodzą do niego, którzy odwiedzą go dla draki, by zaliczyć test z wrażliwości, poczuć się lepiej, pochylić się nad jego malowniczą niedolą. Przychodzą sporadycznie, przypadkiem, wpadają jak po ogień i od wielkiego dzwonu, załażą do niego oblizując spierzchnięte wargi. Lądują za jamnikiem, wyłuszczają mu skomplikowane motywy swojego najścia. Dyskretnie rozglądają się po kątach, by dowiedzieć się, jak mu się miewa, by napawać się ubóstwem wyłażącym ze szpar podłogi, by rozkoszować się jego bezwładem, by przekonać się, jak sobie nie radzi z nędznym żywotem. 


A w nocy, zmęczony bólem ponad siły, kładzie się do łóżka i szybuje po wspomnieniach. Wspomina i wraca pamięcią do chwil sprzed okresu leżenia i nie przestaje się zdumiewać. Jak to się wszystko zmienia, jak się naigrawa z niego los! Wtedy chodził jeszcze, jeszcze kuśtykał trzymając się mebli i nie wyobrażał sobie, że może być gorzej. 


Sądził, że osiągnął dno. I tak mu się wydawało, aż do momentu, gdy przestał wychodzić na zewnątrz, gdy zadomowił się w łóżku. Porównuje tamtejsze oceny swojej zdrowotnej sytuacji z obecną i dochodzi do wniosku, że za kolejne parę lat znowu będzie zdziwiony dzisiejszymi narzekaniami. Znowu się posunie i zapadnie w ciemność. Co prawda leży od lat i od lat jest sam. Leży i tęskni za kimkolwiek. Ale tęskni, przeżywa, czuje, myśli, rozmawia. 


Kiedyś miał rodzinę, teraz nie ma nikogo. Ale zna takich, co rodziny nie mieli wcale. Kiedyś był duszą towarzystwa, teraz jest duchem. Ale może wędrować po minionym, wspominać, co było, bo ma jeszcze pamięć. Wszyscy najbliżsi pouciekali, wyparli się go, spisali na straty. Ale gdzie jest powiedziane, że nie można żywić nadziei? 


Więc zwykle jest pogodny. Pogodny, optymistycznie nastawiony do siebie. Optymistycznie, bo mogło być gorzej, mógł od razu postradać wszelkie zmysły. Jest więc pogodzony z dotychczasowymi i przyszłymi konsekwencjami choroby. Z życiem, które trwa. Z ograniczeniami, które postępują. 


A gdy już nic go nie boli, zasypia nad ranem. Rankiem wpada do niego sąsiadka, kobiecina opiekująca się nim jak synem. Była gościem z początku, a wyręką później, przyszywaną babcią zza ściany, staruszką bez której nie potrafi się obejść. Na niziutkiej emeryturce, łagodna, wyrozumiała, bywała w niejednym nieszczęściu, oblatana w utrapieniach, skłonna do pomocy, to zrobi, tamtego dopatrzy, zgłasza się na jego pukanie, pyta, czy aby gdzie nie pójść, może do apteki, może po co chce. Lecz on mało co chce. Chce pogadać tylko, tylko się przytulić. 


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Piękny i bardzo wzruszający utwór o samotności. Jedno ze zdań budzi moje wątpliwości: "Kiedyś był duszą towarzystwa, teraz jest duchem". Dlaczego duchem? Czyżby chodziło o przeciwstawienie słów dusza i duch?
Drobne potknięcia interpunkcyjne. Brakuje przecinków przed: nie widząc, oblizując, trzymając, bez której.
avatar
Stara Starożytnych panta rhei i carpe diem:

Życie płynie! Chwytaj dzień!
Cieszmy się tym, co jest!

ZAWSZE MOŻE
BYĆ GORZEJ!
© 2010-2016 by Creative Media