Author | |
Genre | romance |
Form | prose |
Date added | 2013-06-01 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3396 |
Całkiem niedawno temu Joanna, spokojna i wiecznie rozmarzona dziewczyna, pojechała do Korei Południowej. Wszyscy pytali ją czemu porzuca rodzinne strony, przyjazny i dobrze znany dom oraz co tam chce zdziałać. Joanna nie wiedziała co chciała zrobić, po prostu czuła, że małe miasteczko, w którym się wychowała, to nie jej kawałek świata. Chciała znaleźć własne miejsce
na świecie, ryzykowała tylko ogromnym rozczarowaniem. Wsiadła do samolotu i odleciała. Miała tylko plany, znajomość języka, maturę i nadzieję.
Joanna wylądowała na lotnisku w Czedżu. Tam znalazła pracę; została kelnerką w mały barze z tradycyjnym jedzeniem. Często zamawiano tu ssambap, bulgogi, sinseollo czy bibimbap. Dziewczyna była tu trochę samotna, odosobniona i zapomniana. Jej sytuacja nie zmieniła
się ani trochę, było tak jak w Polsce. Jeśli jesteś inna to jesteś niepasującym kawałkiem. Tutaj rzeczywiście była inna. Jej oczy nie były skośne, jej stopy małe, jej akcent inny i cała była jakaś taka europejska. Jednak postanowiła poznać tutejszy świat od podszewki, wtedy może stałaby
się bardziej koreańska, tak jej się wydawało.
Minho całe życie mieszkał w małej wiosce. Przyjechał do miasta na polecenie wuja. Miał pomagać w barze. Jego wuj uważał, że nowa kelnerka nie do końca sobie radzi. Chłopak niechętnie opuszczał wieś, tam był jego mały dom, stare zwyczaje, przyjaciele. Jego najlepszym przyjacielem był dziadek- Jung Su. Opowiadał mu miejscowe legendy, swoją młodość i dawne czasy. Nie miał wielu przyjaciół w swoim wieku, uważali go za odmieńca. Przecież żaden dwudziestoletni mężczyzna nie pracuje na wsi tylko imprezuje w mieście, podrywa dziewczyny i pije piwo. Minho był inny.
Joanna była zaskoczona drugim kelnerem w niewielkim barze. Uważała, że sobie radzi. Fakt, była obca ale ze zbieraniem zamówień i podawaniem jedzenia sobie radziła, tylko uniform irytował ją i najchętniej podarła by go na strzępy. Hanbok był niewygodny i staromodny.
Po tygodniu jednak przyzwyczaiła się do marnego losu ukrywania swojej idealnej figury
w bezkształtnej bluzie z przykrótkimi rękawami. Minho wydawał jej się przystojnym zagrożeniem. Przecież to konkurencja w pracy.
Minho nie czuł się dobrze w mieście, dzieląc miejsce pracy z uroczą dziewczyną, której imienia nie potrafił wymówić. Mało rozmawiał, chciał wracać na wieś, przecież zbliżało się Dano. Jego ulubione święto- festiwal wiosenny. Czasem uśmiechał się do, zakłopotanej jego obecnością, dziewczyny. Chciał jej powiedzieć, że jemu to też nie jest na rękę, że nie lubi niańczyć zagubionych dziewczyn. Jednak kiedy postanowił porozmawiać z wujem o powrocie do domu na festiwal wiosenny, właściciel baru oświadczył, że będzie remont i może jechać, tylko ma zabrać ze sobą Joannę. Jej kawalerka nad barem też miała być tez odświeżana.
Joanna była i nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie miała jednak innego wyjścia. Znowu spakowała niewielką torbę podróżną i pojechała razem z Minho. Chłopak przez całą drogę opowiadał o Dano. Joanna postanowiła to sama zobaczyć. Zapytała czy Minho zabierze ją nad staw w ten dzień. Poczuła cień sympatii do przystojnego konkurenta w pracy. Na wsi miała zostać kilka miesięcy. Powrót miał nastąpić dopiero po tzw. celebrowaniu jesieni. Minho
był zadowolony z podróży, wbrew pozorom Joanna była spokojna i nie miała bardzo złego akcentu.
Wiejski dom był z szarego kamienia, pokryty brązową dachówką. Nie był duży, oczko wodne było porośnięte kwiatami lotosu. Wszystko wokół domu było prawdziwe i tajemnicze. Kwiaty pachniały tak intensywnie, kolory były doskonale dobrane, trawa idealnie zielona,
to wszystko sprawiło, że resztę popołudnia Joanna spędziła na spacerze po każdym zakamarku ogrodu.. Im głębiej zaglądała, tym bardziej czuła się oszołomiona i zachwycona. Nie zauważyła,
że Minho szedł kilka kroków za nią i patrzył z dziwnym grymasem na twarzy na jej zachowanie.
Chłopak szedł po trawie boso, wiatr potargał mu dłuższe włosy. Sam wydawał
się tajemniczym elementem tego ogrodu. Patrzył na Joannę i nagle zobaczył kogoś odmiennego
od niepewnej dziewczyny z tacą. Joanna była jak świecąca kula, promieniała radością. Skojarzyła mu się z księżycem na ciemnym niebie. Zaraz potem skarcił się za taką myśl. Przecież to zwykła dziewczyna, znudzi jej się i wyjedzie a on szukał kogoś, kto tak jak on kocha zapach ziemi, wody
i trawy. Mimo wszystko wydała mu się w tej chwili piękna i nierealna.
Nadszedł piąty dzień piątego miesiąca. Było słonecznie, ciepło, wiatr przynosił zapachy kwiatów ze wszystkich ogrodów po drugiej stronie stawu. Wcześnie rano Joanna wraz z matką Minho upiekły ciasto ryżowe z ziołami. Pachniało niesamowicie. Joanna wybrała się nad staw, gdzie czekał na Minho. Wszyscy bawili się w zapasy i pływali. Minho był nieco spięty, rozmawiał z nią półsłówkami. Czuł się jak niania. Postanowił z nią popływać, Joanna jednak w wodzie nie czuła się jak ryba, tylko jak głaz idący na dno. Zdecydowała, że popatrzy na zapasy. Siedząc na trawie patrzyła na konkurujących ze sobą mężczyzn. Podszedł do niej Jung Su. Zapytał czy zna swoje imię. Joanna była zaskoczona tym pytaniem. „jestem Joanna” pomyślała i tak teą mu powiedziała. Staruszek poprosił o jej datę urodzenia, kiedy ją usłyszał powiedział, że jest Taeyeon. Joanna stwierdziła, że zaczyna pasować do nowego świata.
Wieczorem w najciemniejszym zakątku ogrodu rozmawiała z Minho. Miała wrażenie, że wreszcie się dla niej otworzył. Był czarujący, miły opowiedział jej miejscową legendę o początku Korei. Rozmawiali o pracy, mieście, wsi, szczęściu i filozofii. Joanna z trudem powstrzymywała się od rozważania podobieństwa Minho do Hwanunga. Przyłapała się na myśli, że chciałaby być niedźwiedzicą z tej legendy. Tego wieczoru, zanim położyła się spać pomyślała, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Mimo że miejscowi patrzyli na nią nieufnie, to obecność Minha sprawiała,
że czuła się szczęśliwa. Nie pozwalała sobie tej radości nazwać uczuciem.
Minęło kilka dni a Joanna i Minho byli nierozłączni, razem plewili grządki, spacerowali, gubili się w leśnych gąszczach, naprawiali ogrodzenia. Joanna nauczyła się parzyć słoną herbatę, każdy dzień mijał coraz szybciej. Minho był zadowolony z towarzystwa cichej aczkolwiek ciekawskiej dziewczyny a Joanna coraz bardziej chciała zostać na wsi na zawsze. Chłopak zaczął przy Joannie odczuwać pewną radość, była taka oczywista ale niewyjaśniona. Nie dopuszczał
do siebie myśli, że to może być miłość.
Nadszedł czas Judu tzw. powitania wody. Każdy w domu Minha ceremonialnie umył włosy. Jung Su wyjaśnił Joannie, że to przegania złe duchy. Dziewczyna też wzięła udział w tym obrzędzie. Sama ugotowała makaron w pięciu kolorach i kluski ryżowe. Chciała zaimponować chłopakowi, pokazać że ceni jego tradycje. No niestety, kluski nie wyszły. Joanna siedząc wieczorem nad oczkiem wodnym wyżalała się kwiatom lotosu. Minho przewidział, że właśnie tam znajdzie dziewczynę, która każdą swoją porażkę brała głęboko do siebie.
Minho widząc cień zmartwionej dziewczyny, cicho zerwał jeden z kwiatów i rzucił go
w stronę Joanny. Dziewczyna podniosła go i powąchała. Kwiat pachniał intensywnie i miał piękne, duże, białe płatki. Zza drzewa wychylił się Minho. Miał łobuzerski uśmiech i drugi kwiat w ręku. Teraz oboje zrozumieli co do siebie czują. Zrozumieli, że przyjaźń to zasłona dymna tego, co czują naprawdę. Stali tak w milczeniu, patrząc na siebie. Potem Minho zaproponował wycieczkę
do Boseong- najbardziej magicznego miejsca jakie widział w życiu. Stojąc naprzeciw Joanny postanowił, że tam powie jej co czuje, powie że ją kocha.
Joanna zgodziła się, chociaż nie wiedziała co mieści się w Boseong. Siedząc w wannie robiła sobie wyrzuty, ze nie powiedziała mu co czuje, że długo traktowała go jak konkurencję i nie okazywała przyjaźni. Cieszyła się jednak, że znalazła swój kawałek świata i że na jutrzejszej wycieczce, cokolwiek tam będzie, powie mu że, się zakochała. Zasypiając wyobrażała sobie, jak Minho ją potem przytula i całuje, jak mówi że też ją kocha.
Poranek był piękny, trasa monotonna i cicha. Minho, prowadząc samochód, był rozkojarzony, zastanawiał się jak jej to powiedzieć. Joanna, z zamkniętymi oczami, wyobrażała sobie wszystkie uśmiechy Minha, jakie kiedykolwiek widziała. Potem nadjechał drugi samochód. Jechał zbyt szybko i brawurowo. Słychać było tylko pisk opon, krzyk Joanny, zgrzyt metalu zderzających się samochodów a potem wybuch. O wypadku informowały miejscowe media. Pogrzeb był kilka dni później. Trumny były zamknięte. Na nagrobku Joanny napisano „Taeyeon- znaleziona i zgubiona” i wyryto kwiat lotosu. Mimo próśb Jung Su nie pochowano ich w sąsiednich grobach tylko na dwóch końcach cmentarza, ponieważ Joanna była katoliczką a on wyznawcą Buddy. Stało się tak, jak napisano, w przepowiedni, w ciasteczku, małego Minha; „jeśli nie będziesz mówił zaraz o tym, że kochasz to potem możesz nie zdążyć”.
ratings: good / excellent